Skip to main content

Z ostatnich 26 spotkań derbowych pomiędzy Evertonem a Liverpoolem The Toffees wygrali tylko jedno. Zdecydowana większość tych meczów kończyła się zwycięstwa The Reds. W sobotę czeka nas kolejna odsłona Merseyside Derby. Faworyta z łatwością wskaże nawet dziecko.

Pal licho wyjątkowo niekorzystne statystyki derbów dla Evertonu. Drużyna z Goodison Park jeszcze kilka lat temu biła się o status „Best of the Rest”, czyli najsilniejszej ekipy spoza wielkiej szóstki. W niebieskiej części Liverpoolu coś jednak wyraźnie poszło nie tak. Everton stał się jednym z kandydatów do spadku. W zeszłym sezonie udało się uratować przed degradacją, ale jeśli nic się nie zmieni, to fanów The Toffees czeka kolejna, podobna kampania.

Na poparcie tego rzut oka w ligową tabelę. Po pięciu kolejkach Everton ma na koncie okrągłe (albo elipsoidalne) zero zwycięstw. Trzy remisy i dwie porażki to cały dorobek drużyny Franka Lamparda. Chelsea, Aston Villa, Nottingham, Brentford, Leeds – z tymi rywalami mierzył się Everton. Czy to szczególnie trudny terminarz? Raczej nie. A mimo tego The Toffees mają na koncie tylko trzy remisy i są w bezpośrednim kontakcie ze strefą spadkową.

Dla nikogo nie będzie specjalnym zaskoczeniem jeśli po 6. kolejce Everton w strefie spadkowej wyląduje, bo nikogo nie zaskoczy raczej wygrana Liverpoolu w derbach miasta. The Reds sezon zaczęli marnie – w trzech pierwszych kolejkach nie zanotowali zwycięstwa. Remisy z Fulham i Crystal Palace były mocno rozczarowujące, a porażka z Man Utd była już wręcz szokiem. Wszystkie złe emocje Liverpoolu skrupiły się na Bournemouth. Biedne „Wisienki” dostały straszny łomot na Anfield – tylko jednego gola zabrakło do pierwszej w erze Premier League „dwucyfrówki”. W środę Liverpool, znów przed własną publicznością, rozgrywał znacznie trudniejszy mecz. Newcastle prowadziło 1:0, a potem niemal do końcowego gwizdka utrzymywało remis. Jednak rzutem na taśmę Fabio Carvalho zapewnił The Reds arcyważne zwycięstwo. Team Jurgena Kloppa może budować serię zwycięstw. W przeciwnym razie miałby tylko jedno zwycięstwo po pięciu meczach.

Kloppowi zwiększa się pole manewru w linii ataku. Po zawieszeniu za idiotyczną czerwoną kartkę w meczu z Crystal Palace do gry wraca Darwin Nunez. Jako że w ostatnich meczach bardzo dobrze spisywał się Roberto Firmino, to można jednak zakładać, że to Brazylijczyk rozpocznie derby dzielnicy Merseyside w podstawie, a Nunez na ławce. Niemiecki szkoleniowiec nie może skorzystać z Diogo Joty, Ibrahimy Konate czy Naby’ego Keity. Spory zgryz ma jednak też Lampard. Nie ma Dominica Calverta-Lewina, Abdoulaye Doucoure, Bena Godfrey’a czy Yerry’ego Miny.

Pozytywną wiadomością dla Lamparda może być powrót Idrissy Gueye na Goodison Park. Senegalczyk trzy ostatnie lata spędził w PSG. Paryża może nie zawojował, ale sezon w sezon grał dość regularnie. Dla Evertonu powinien to być zastrzyk jakości na pozycji defensywnego pomocnika. Czy zagra już w sobotnich derbach?

W ubiegłym sezonie dwukrotnie triumfował Liverpool – 4:1 na Goodison Park i 2:0 na Anfield. Bez niespodzianki. Czy takowej doczekamy się w sobotę? Początek konfrontacji dwóch rywali, których stadiony dzieli przysłowiowy rzut beretem już o 13:30. Derby Merseyside w erze Premier League wiele razy dostarczały gigantycznych emocji i pisały niezwykłe historie. Na taki scenariusz liczymy, choć naprawdę niewiele przemawia tutaj za Evertonem.

Related Articles