Skip to main content

Anglicy mówią o tym „comeback“. Hiszpanie „remontada“. Polacy najczęściej stosują słynne „wrócić z dalekiej podróży“. Dziś Bayern może napisać swoją wielką historię w Lidze Mistrzów. Czy Bawarczyków stać będzie na „zurückkehren“, czyli powrót z piłkarskich zaświatów? Po pierwszej części dwumeczu ekipa Thomasa Tuchela przegrywa z Manchesterem City 0:3.

Na Etihad Stadium przewaga gospodarzy nie podlegała dyskusji. Citizens wyszli na prowadzenie w 27. minucie po kapitalnym strzale z dystansu Rodriego. Prawdziwa dominacja ekipy Pepa Guardioli nastąpiła po zmianie stron – po golach Bernardo Silvy i Erlinga Haalanda zrobiło się 3:0. Wynik na dobrą sprawę mógł być jeszcze wyższy, bo Bayern przestał wierzyć w korzystny rezultat i jedynie statystował grającym w piłkę rywalom. 3:0 to i tak wysoka wygrana, ale wciąż tli się jeszcze iskierka nadziei na cud. W końcu nie takie rzeczy widzieliśmy już w Lidze Mistrzów, że przywołamy tylko pamiętne dwumecze z udziałem Barcelony – ten wygrany z PSG czy przegrany z Liverpoolem.

Jest jednak „mały” problem. Manchester City rzadko przegrywa, a porażki różnicą trzech goli Citizens pod wodzą Guardioli są już absolutną rzadkością. By znaleźć ostatni taki rezultat trzeba cofnąć się do sezonu 20/21, kiedy to Obywatele ulegli Leicester 2:5, prokurując trzy rzuty karne. Przez prawie trzy lata nikt nie zdołał pokonać Manchesteru City tak wysoko. Jeśli dziś Bayern tego dokona, to będzie to naprawdę prawdziwy cud na Allianz Arenie, a Tomasz Hajto w studiu Polsatu prawdopodobnie dostanie spazmów w zachwycie nad siłą Bundesligi.

To jednak najpewniej się nie wydarzy. Zarówno sam wynik, jak i gra obu drużyn w pierwszym meczu pokazują, kto jest lepszy. Manchester City wygrał dziesięć ostatnich meczów, a ostatniej porażki doznał na początku lutego, niespodziewanie ulegając Tottenhamowi. Mistrzowie Anglii wrzucili wysokie obroty i mogą jeszcze zgarnąć dwa najważniejsze skalpy sezonu – kolejny tytuł w Premier League oraz upragnioną Ligę Mistrzów, która stała się obsesją Guardioli. Katalończyk wygrał ją dwukrotnie z Barceloną, ale potem w Bayernie i Manchesterze za każdym razem na którymś etapie fazy pucharowej musiał obejść się smakiem. Dwa lata temu przegrał finał.

City imponuje formą, czego nie można powiedzieć o Bayernie, który znalazł się w sporym kryzysie. Ten sezon nie oszczędza sympatyków klubu z Monachium. Kontuzje Manuela Neuera i Lucasa Hernandeza, medialne afery, zwolnienie Juliana Nagelsmanna, odpadnięcie z Pucharu Niemiec i niepewna sytuacja w Bundeslidze. W najgorszym wypadku Bayern może skończyć sezon bez trofeum. Dziś wieczorem prawdopodobnie Tuchelowi i spółce pozostanie walka o obronę tytułu. Borussia Dortmund ma tylko dwa punkty mniej.

Pod wodzą Tuchela Bayern zagrał pięć meczów. Dwa z nich wygrał, dwa przegrał, jeden zremisował. Porażki były jednak dotkliwe, bo kosztowały odpadnięcie z Pucharu Niemiec i najprawdopodobniej pożegnanie z Ligą Mistrzów. Remis z Hoffenheim w ostatni weekend mógł spowodować, że Borussia zrówna się z Bawarczykami w tabeli, ale ekipa z Dortmundu pokpiła sprawę i również zremisowała. Widać jednak wyraźnie, że w Monachium sprawy się komplikują. Aż 11 potknięć w lidze na 28 kolejek to bardzo dużo. Widać też brak Roberta Lewandowskiego. Najlepszy napastnik Bayernu na tym etapie sezonu w lidze ma zaledwie 11 goli – to Jamal Musiala. Lewandowski przeważnie w kwietniu kręcił się koło 20-30 trafień.

Tak jak prawie nic nie przemawiało za Chelsea w rywalizacji z Realem, tak dziś nie ma zbyt wielu argumentów, by sądzić, że Bayern odwróci losy tego dwumeczu. A jeśli nie odwrócili, to w półfinale czeka nas dwumecz Królewskich z Obywatelami. Kolejny przedwczesny finał…

Mecz na Allianz Arenie dziś o 21:00. Równolegle Inter na własnym terenie będzie chciał przypieczętować awans do półfinału w meczu z Benficą. Na półmetku tej rywalizacji jest 2:0 dla Włochów.

Related Articles