Tytułowe pytanie najbardziej interesuje kibiców w Bundeslidze oraz Lidze Europy. Do tej pory było 18 prób pokonania drużyny z Leverkusen, ale nikomu się nie udało. Najbliżej był Bayern Monachium, który też jako jedyny urwał punkt obecnemu liderowi Bundesligi. Drużyna Xabiego Alonso ma przed sobą trudne zadanie, bowiem trzeba odprawić kolejnego z mocnych rywali – Borussię Dortmund.
18 wygranych i jeden remis to dotychczasowy bilans Bayeru Leverkusen. Brakuje już przymiotników oraz ich stopniowania do opisania dyspozycji najlepszej – jak dotąd – drużyny w Europie. Patrząc na wyniki lig TOP5, nikt nie jest w stanie wykazać się taką skutecznością, co ekipa Xabiego Alonso. Baskijski trener zaszczepił w swoich podopiecznych wszystko, co najlepsze. Jest “gen zwyciężania”, ale przede wszystkim to widowiskowa gra. 37 goli w dwunastu potyczkach ligowych, to średnia ponad trzech sztuk na spotkanie. Tylko Bayern jest lepszy w tej materii, ale oczywiście w dużej mierze za sprawą Harry’ego Kane’a – 18 z 43 goli.
W Lidze Europy dorzucili kolejnych 14 goli w pięciu meczach i już dawno temu wygrali swoją grupę, oczekując na przeciwnika w 1/8 finału. Oczywiście tutaj można nieco z politowaniem popatrzeć na zestaw rywali – Karabach, Molde i Hacken – ale trudno mieć pretensje, że odprawiali z kwitkiem kolejnych przeciwników. Podobnie, jak sprawa wyglądała w Pucharze Niemiec, gdzie drużynom z niższych lig zaaplikowali 13 sztuk w 180 minut!
Czy to ten sezon?
Neverkusen czy też Vizekusen to dwa prześmiewcze przydomki Bayeru w Niemczech. Wzięły się oczywiście z niesamowitej “umiejętności” wywracania się na samym końcu, tuż przed metą. Najbardziej za Bayerem ciągnie się sezon 2001/2002, w którym na ostatniej prostej przerżnął możliwość zgarnięcia potrójnej korony. Najtrudniejsza do wyjaśnienia była sytuacja z Bundesligi. Na dwie kolejki przed końcem ekipa Klausa Toppmollera miała pięć punktów przewagi nad Bayernem Monachium. Mimo tego przegrała tytuł i zakończyła w roli wicemistrza kraju. Za porażkę w Glasgow na Hampden Park trudno mieć pretensje, bowiem Real Madryt zgarniał wtedy drugi z rzędu tytuł Ligi Mistrzów. Musiało boleć, skoro odbyło się to na ostatniej prostej, a dodatkowo Los Blancos wygrali po legendarnym golu Zinedine’a Zidane’a. Chwilę wcześniej jednak Die Schwarzroten przegrali finał Pucharu Niemiec z Schalke 2:4.
Bayer nie jest utytułowanym klubem. Mimo posiadania wielu ciekawych wychowanków i byłych graczy w historii, na ich koncie nie ma żadnego mistrzostwa kraju. Jest zaledwie jeden DFB Pokal oraz Puchar UEFA. To jednak stare dzieje, bo mówimy o latach 1993 oraz 1988.
Teraz jednak wiele osób wierzy, że sezon 2023/2024 pod wodzą Xabiego Alonso może być tym, w którym w końcu zobaczą Bayer na szczycie. Czy to możliwe? Patrząc na ligową tabelę, jak najbardziej. Trzeba jednak pamiętać, że mimo tylko jednej wpadki, ich główny rywal – Bayern – zanotował jedną więcej. Dużo nie udało się zyskać, a przecież monachijczycy potrafią być w drugiej części sezonu bezwzględni i wykorzystać wszystkie potknięcia, nawet na samym końcu, o czym Borussia Dortmund z maja tego roku mogłaby najlepiej potwierdzić. W Europie konkurencja duża, ale np. rozgrywki Pucharu Niemiec mogą być idealną okazją do trofeum. W TOP16 pozostało zaledwie pięć ekip z Bundesligi, a dwie kolejne na pewno odpadną lada moment w parach BVB – Stuttgart oraz Gladbach – Wolfsburg. Piątym zespołem jest Bayer, który z Paderbornem nie powinien mieć kłopotów. Scenariusz wymarzony.
Nieuzależnieni
O ile Bayern może być niezwykle zadowolony z postawy Kane’a, o tyle jego ewentualna zapaść strzelecka lub kontuzja oznaczałaby wielką tragedią dla drużyny Thomasa Tuchela. W Leverkusen takiego “kłopotu” nie ma. Nie ma napastnika tej klasy, bowiem wszystko odbywa się kolegialnie. Świetne liczby ma wielu piłkarzy. Imponują m.in. liczby osiągane przez… bocznych obrońców. W samej lidze Jeremie Frimpong i Alejandro Grimaldo są odpowiedzialni za 11 goli oraz 9 asyst! Dorzućmy do tego wyniki Jonasa Hofmanna, Victora Bonniface czy Floriana Wirtza i mamy prawdziwą DRUŻYNĘ. A to wszystko w momencie, gdy kolejnych kontuzji doznawał Patrick Schick. Przypomnijmy, że Czech jeszcze w sezonie 2021/2022 strzelił 24 gole w Bundeslidze. Niestety, od tamtej pory uległ wielu kontuzjom. W obecnym sezonie rozegrał zaledwie minutę w Bundeslidze i niecałą godzinę w dwóch występach w Lidze Europy. Dobra informacja jest taka, że strzelił gola w czwartek przeciwko Hacken. Teraz ma czas, by dojść do nieco lepszej formy przez grudzień, a także w trakcie miesięcznej przerwy.
There was only ever going to be one choice… 🥹🇨🇿#BKHB04 | #Bayer04 #UEL #aCROSSeurope #Schick pic.twitter.com/ZGOu2b0mWG
— Bayer 04 Leverkusen (@bayer04_en) December 1, 2023
Bayer to nie tylko gra “do przodu”, mimo że zawodnicy z linii obrony osiągają dobre liczby. Wśród nich jest także Jonathan Tah. Dla wielu ekspertów Bundesligi to dzisiaj najlepszy defensor ligi! W jakiejkolwiek formie nie byłaby reprezentacja Niemiec, to jednak pewne miejsce w środku obrony, obok Antonio Rudigera ora Matsa Hummelsa mówi samo za siebie. Zresztą eksperci i kibice twierdzą, że w przypadku gry czwórką z tyłu, to właśnie Hummels, a nie Tah powinien usiąść na ławce rezerwowych. Zresztą reprezentantów po stronie Bayeru jest więcej. Oczywiście jest nim Wirtz, a dodatkowo 31-letni Hofmann, a także nieoczywiste – dla niedzielnego kibica – nazwisko jak Robert Andrich.
Pierwszy test zaliczony
Kilka dni temu tak pisaliśmy w zapowiedzi wtorkowych spotkań grupy śmierci Ligi Mistrzów. – Jeśli wszystko pójdzie po myśli żółto-czarnych, wówczas dołączą do duetu Bayer i Bayern w Bundeslidze, zameldują się w kolejnych rundach DFB Pokal oraz Ligi Mistrzów. Jest jednak scenariusz wyjątkowo pesymistyczny, czytaj: dwa odpadnięcia plus zakończenie walki o tytuł w lidze. To oczywiście wiązałoby się z końcem pracy trenera w 2023 roku – to w kontekście grudniowego terminarza BVB. Jak się okazało, pierwsza przeszkoda – Milan – została pokonana bez kłopotu. Oczywiście mecz mógłby się inaczej potoczyć, gdyby Gregor Kobel nie obronił rzutu karnego Oliviera Giroud. Jednak Szwajcar był górą, a po chwili już Marco Reus dał prowadzenie swojej drużynie, która finalnie wygrała 3:1 i awansowała do 1/8 finału. Niewiele brakowało, a już wygrałaby grupę, ale… błąd Szymona Marciniaka w Paryżu sprawił, że będzie trzeba o triumf w grupie powalczyć z PSG u siebie.
Tyle że trudne mecze… dopiero się zaczęły dla ekipy Edina Terzicia. Bayer lada moment, a później wyjazd do Stuttgartu na mecz 1/8 finału DFB Pokal. Potem powrót do domu na spotkania z RB Lipsk i PSG. Dopiero przed świętami trochę wytchnienia z Augsburgiem oraz Mainz.
Strzelający Anglik w Dortmundzie? Znajome!
Jamie Bynoe-Gittens to nie jest nowe nazwisko w Dortmundzie. W klubie już od trzech lat, ale jego talent jeszcze nie rozkwitł na tyle, by można było go porównywać do jego pobratymców. Mowa oczywiście o Jadonie Sancho i Jude Bellinghamie, na których BVB zarobiło gigantyczne pieniądze. Były gracz Reading i Manchesteru City rozegrał dotychczas zaledwie 346 minuty w tym sezonie, ale jego liczby w tym czasie prezentują się więcej niż przyzwoicie – 2 gole i 3 asysty. 19-latek zagrał tylko osiem razy w tym sezonie, w tym pięciokrotnie od pierwszej minuty. Co ciekawe zawsze, gdy zaczynał to Borussia Dortmund wygrywała. Tak było w ostatnim tygodniu. Najpierw szansa od 1. minuty przeciwko imienniczce z Moenchengladbach zakończona golem i asystą. Kilka dni później w Mediolanie można powiedzieć, że powtórzył te wyczyny. Najpierw to jego faulował Davide Calabria, po czym Reus dał prowadzenie zespołowi. Później Anglik już sam trafił do bramki Mike’a Maignana. Czy to początek lepszej formy Bynoe-Gittensa? W Dortmundzie mają nadzieję, że początek wysokiej dyspozycji kolejnego Anglika, który ma ogromny potencjał, by w przyszłości dać dużo – sportowo oraz finansowo klubowi.
Making his Mark in his 1st UCL Start 🖊️ pic.twitter.com/hKyI48z3VQ
— Borussia Dortmund (@BlackYellow) November 29, 2023
***
Początek niedzielnej potyczki na BayArena o godzinie 17:30. Spotkanie do obejrzenia w Unibet TV!