Skip to main content

Barcelona odpadła z europejskich pucharów i Copa del Rey, więc do końca sezonu może skupić się już wyłącznie na walce o mistrzostwo Hiszpanii. Póki co przewaga podopiecznych Xaviego jest bezpieczna, ale mogła być jeszcze wyższa. W ostatnich dwóch kolejkach Blaugrana remisowała 0:0 z Gironą i Getafe. Pora na przebudzenie, bo w niedzielę miękkiej gry na pewno nie będzie – na Camp Nou przyjeżdża Atletico Madryt.

Barcelona ma 11 oczek przewagi nad Realem. Wydaje się, że sprawa mistrzostwa jest przesądzona, ale jeśli w tej kolejce Duma Katalonii przegra, strata Królewskich może zmaleć do 8 punktów. Wciąż dużo, ale do końca sezonu pozostanie osiem kolejek, a w Barcelonie zacznie się mówić o kryzysie. Coś, co było pewne, nagle zacznie stawać pod znakiem zapytania. Właśnie dlatego niedzielny mecz w stolicy Katalonii jest tak istotny.

Potknięcia Barcelony zbiegają się z dołkiem formy Roberta Lewandowskiego. Polak po mundialu jest wyraźnie cieniem samego siebie. Nie strzela bramek taśmowo, do czego nas przyzwyczaił, a na dodatek gra tak, jakby zmagał się z jakimś mikrourazem. W klasyfikacji strzelców po piętach zaczyna mu deptać Karim Benzema. Kibice reprezentacji Polski martwią się kryzysem Lewego, tak jak niepokoić musi się tym Xavi.

Tymczasem Atletico jest na zupełnie innym biegunie. Po beznadziejnym początku sezonu, teraz zespół Diego Simeone imponuje formą. Ostatniej ligowej porażki Los Colchoneros doznali 8 stycznia… z Barceloną. Od tamtej pory zagrali 13 spotkań w La Liga – 10 wygrali, 3 zremisowali. Ostatnich sześć meczów Atletico to same zwycięstwa. Wydawało się, że ekipa z Wanda Metropolitano będzie drżeć o grę w Lidze Mistrzów, a tymczasem dziś traci tylko 2 punkty do Realu! Simeone opanował wszystkie kryzysy i nagle jego zespół znów stanowi monolit. Inna sprawa, że jesienna forma zespołu kosztowała madrytczyków wczesne odpadnięcie z europejskich pucharów. Atletico zajęło w swojej grupie Ligi Mistrzów ostatnie miejsce i od wielu miesięcy nie musi już przejmować się grą na arenie międzynarodowej.

Wspominaliśmy o styczniowej wiktorii Barcy nad Atletico. Team Xaviego wygrał tamten mecz 1:0 po bramce Ousmane Dembele. Francuz jest jednym z tych graczy, których w rewanżu nie obejrzymy. Oprócz niego w Barcelonie niedostępni są Andreas Christensen i Sergi Roberto. Po stronie Atletico nie wystąpią pauzujący za kartki Geoffrey Kondogbia i Marcos Llorente, a także kontuzjowani Reinildo Mandava i Memphis Depay. Występ tego ostatniego przeciwko Barcelonie byłby niewątpliwym smaczkiem tego meczu.

Pamiętajmy jednak, że jest jeszcze Anotine Griezmann, który kilka ostatnich lat swojej kariery spędził w Barcelonie, gdzie nigdy nie potrafił wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Gdy wydawało się, że będzie jednym z najważniejszych piłkarzy na świecie, obok Messiego i Ronaldo, jego kariera zaczęła zjeżdżać w dół. Dziś nikt zapytany o najlepszych graczy na kuli ziemskiej nie wymienia Griezmanna. Ten w Atletico znów jest ważną postacią, strzelił w tym sezonie La Liga 11 goli dorzucił 8 asyst. Wyraźnie odbudowuje się w klubie, w którym czuje się jak w domu. W Barcelonie był ciałem obcym, zawsze w cieniu innych – przede wszystkim Messiego.

Messiego, którego powrotem do Barcelony żyje cała Katalonia i pewnie pół Europy. To ostatnio bardzo gorący temat. Wydaje się, że Argentyńczyk opuści Paryż, a to oznacza, że oczywiście jego macierzysty klub jest na pole position starań o podpis Leo. Póki co jednak drużyna musi skupić się na niedzielnej batalii z rozpędzonym rywalem z Madrytu. Wygrana przybliży Barcelonę do mistrzostwa na wyciągnięcie ręki.

Related Articles