Nie było trenerskiej karuzeli na miarę Serie A czy Bundesligi. Nie było wysypu transferów jak w latach ubiegłych. Nie było takiej bomby, jak Messi w PSG. Mimo wszystko Premier League pozostaje najciekawszą ligą świata, a startuje właśnie dziś meczem Brentford – Arsenal. Realne szanse na tytuł mistrzowski mają cztery ekipy.
Tym głównym faworytem są oczywiście obrońcy tytułu. Pep Guardiola zdobył z Manchesterem City trzy mistrzostwa na pięć sezonów. Nie wygrał ligi w debiutanckich dla siebie rozgrywkach 16/17 oraz w sezonie 19/20, kiedy nieprawdopodobną formę prezentował Liverpool. Za każdym razem kończył jednak na podium. Jego drużyna to prawdziwa maszynka do wygrywania. Nic więc dziwnego, że Citizens są traktowani jako kandydat nr 1 także i przed startem sezonu 21/22. Latem klub opuścił Sergio Aguero, który wybrał ofertę Barcelony, by grać u boku Leo Messiego. Co z tego wyszło? Wszyscy wiemy. Wespół z Aguero do Dumy Katalonii przeszedł także Eric Garcia. Trudno mówić tu jednak o dużych osłabieniach, bowiem obaj w poprzednim sezonie nie stanowili istotnej siły dla Obywateli. Guardioli udało się za to dopiąć hitowy transfer Jacka Grealisha z Aston Villi, a to prawdopodobnie nie koniec. Trwają zaawansowane rozmowy z Tottenhamem, na temat wykupienia Harry’ego Kane’a. To byłby strzał porównywalny z przejściem Messiego do PSG. Póki co jednak Kane pozostaje zawodnikiem Kogutów, a smaczku sprawie dodaje fakt, że w inauguracyjnej kolejce Man City zagra właśnie z Tottenhamem. Czy Kane w ogóle wystąpi? Biorąc pod uwagę, że dopiero niedawno wznowił treningi, jest to mało prawdopodobne.
Siłę Manchesteru City znamy doskonale, ale za plecami Citizens czają się bardzo mocne drużyny. Wicemistrzem zeszłego sezonu zostali sąsiedzi zza miedzy – United. Czerwone Diabły nie zasypiają gruszek w popiele i ciągle myślą o powrocie na szczyt. Po odejściu Sir Alexa Fergusona ta sztuka się nie udała. Pomóc w realizacji marzeń ma przede wszystkim Jadon Sancho, na którego wydano 85 mln euro. Co ciekawe, wciąż potwierdzony nie został transfer Raphaela Varane’a z Realu Madryt, choć już kilka tygodni temu media obiegła informacja, że wszystko jest przyklepane. Solskjaer na pewno liczy na to, że formę z Euro 2020 na boiskach Premier League będzie w stanie sprzedać Paul Pogba, a także że Bruno Fernandes zapomni o formie z Euro 2020 i zagra tak jak zawsze w barwach Red Devils.
Rzutem na taśmę brąz rozgrywek 20/21 zgarnął Liverpool, który w pewnym momencie znalazł się naprawdę daleko od strefy dającej prawo gry w Champions League. Bardzo udany finisz drużyny Jurgena Kloppa pozwolił jednak uniknąć kłopotów, jakie nastręcza brak rywalizacji w elicie. Klopp w tym sezonie liczy przede wszystkim na to, że uda się uniknąć plagi kontuzji, jaka dotknęła jego drużynę rok temu. Z gry wypadali co rusz kolejni zawodnicy, a najbardziej dotkliwe były osłabienia w defensywie. Długotrwałych kontuzji doznawali Virgil van Dijk, Joe Gomez czy Joel Matip. Potem także ich zastępcy łapali urazy, a Niemiec łatał linię obrony kim popadło. Sprowadził nawet Ozana Kabaka z broniącego się przed spadkiem z Bundesligi Schalke. W takich okolicznościach finisz na 3. miejscu to niezły wynik. Póki co najistotniejszym ruchem The Reds w lecie było ściągnięcie Ibrahima Konate z RB Lipsk. To oczywiście stoper i potencjalny kandydat do gry w parze z van Dijkiem, gdy ten dojdzie do pełni sił.
Czwarty poważny kandydat by zamieszać w walce o mistrzostwo Anglii to oczywiście Chelsea. Aktualni zwycięzcy Ligi Mistrzów i triumfatorzy niedawnego meczu o Superpuchar Europy z miejsca muszą być traktowani jako poważny gracz. Game changerem sezonu 20/21 okazała się zmiana trenera. Thomas Tuchel jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zrobił z The Blues konkurencyjną ekipę. W lidze w końcówce zaczęły przydarzać się głupie straty punktów, ale wygrana w Champions League wynagrodziła to z nawiązką. Tuchel trzykrotnie potrafił pokonać Pepa Guardiolę – w Pucharze Anglii, lidze, a na koniec w finale Ligi Mistrzów. Tym samym Niemiec wyraźnie rzucił wyzwanie Hiszpanowi. W dodatku Chelsea finalizuje właśnie transfer Romelu Lukaku! Jeśli Timo Werner nie sprawdził się w roli dziewiątki, to w duecie z Lukaku powinni stanowić naprawdę śmiercionośną broń. Dobry trener, głębia składu na każdej pozycji, świetny snajper z przodu. Tu wszystko się zgadza.
W angielskiej nomenklaturze wciąż funkcjonuje określenie Big Six, ale mało kto traktuje poważnie szanse Tottenhamu czy Arsenalu. Oba kluby są raczej na zakręcie. Tottenham z Nuno Espirito Santo w roli trenera to duża niewiadoma. Spurs zapewne stracą Kane’a, a Bryan Gil na pewno nie będzie godnym następcą kapitana reprezentacja Anglii. Sprowadzenie Lautaro Martineza z Interu stanęło zaś pod znakiem zapytania, bo Nerazzurri spieniężyli już Hakimiego i Lukaku. Jeśli chodzi o Arsenal, to póki co Kanonierzy rozbili bank, by wzmocnić obronę, ale czy kogokolwiek na kolana rzuca transfer Bena White’a z Brightonu?
Mocne ekipy mają także Leicester czy Aston Villa. Nie wolno lekceważyć West Hamu, który był objawieniem rozgrywek 20/21, a także choćby Leeds. Debiutancki sezon drużyny Marcelo Bielsy w elicie był więcej niż obiecujący. W tym sezonie w roli beniaminków zobaczymy Norwich, Watford i Brentford. Trudno z miejsca wyrokować, kogo na co stać, ale w przypadku Norwich spadek na pewno nas nie zaskoczy. W końcu lawirowanie między Premier League a Championship to specjalność Kanarków. Kto jeszcze może drżeć o ligowy byt? Kiepsko prezentuje się Southampton. Nie lepiej Newcastle czy Crystal Palace. Za dużo jakości nie ma także w Burnley, ale na stanowisku menadżera trwa Sean Dyche, a to chyba wciąż atut.
Pierwszy gwizdek nowego sezonu Premier League już dziś o 21:00. Prawdopodobnie to także ostatni sezon angielskiej elity w Canal+…