Skip to main content

Jeszcze kilka tygodni temu wszyscy fani piłkarskich niespodzianek z entuzjazmem wskazywali na Hiszpanię. Minęło trochę czasu i wszystko się uspokoiło. Taka trójka miała prowadzić i prowadzi. Czy to koniec emocji? Wprost przeciwnie!

Real i Barcelona grali w kratkę. Raz efektownie zwycięstwo, raz potężna klęska. Jedni i drudzy przecież ogrywali swoich rywali w Lidze Mistrzów. Przytoczmy choćby wygrane Realu nad Interem czy triumf Barcy w Turynie. Potem jednak Real dostawał w cymbał od Szachtara, Barca u siebie od Juve, a jedni drudzy przyjęli też ciosy od beniaminka z Cadizu czy Deportivo Alaves…

W tym czasie zasługi zbierał Real Sociedad. Baskowie grali bardzo dobrze, ale do czasu. Konkretnie do pierwszego meczu po przerwie reprezentacyjnej, gdy trafili na Cadiz. Beniaminka ograli, ale potem jakby zabrakło pary. Sporo absencji, bo nie było i Mikela Oyarzabala i nie ma Davida Silvy, ale i tak trudno wyjaśnić taki zjazd formy Txuri-Urdin. Ok, mogli przegrać z Barcą, mogli zremisować z Villarrealem. Ale remisy z Alaves, Eibarem czy Osasuną albo porażka z Levante? Tego nie da się obronić. W tych czterech meczach zgarnęli 3 z 12 punktów i spadli na czwarte miejsce. Będzie jeszcze gorzej, bo jako jedna z dwóch ekip – obok lokalnego rywala – nie mają zaległości do odrobienia.

Swoje robiło Atletico, które najpierw rozbudziło apetyty, że skończą erę ich ulubionego 1:0. Nikt nie oczekuje takich 6:1 jak z Granadą na początku sezonu czy 4:0 z Cadizem chwilę później, ale wypadałoby trochę więcej strzelać.

Tymczasem Barcelona i Real nie wrzucili nawet czwartego biegu, a przez grudzień i początek stycznia wskoczyli na podium. Dłużej to zajęło Blaugranie. Ta przecież potknęła się na Eibarze z Damianem Kądziorem, głupio straciła punkty z Valencią. Ale ta sama ekipa Koemana zagrała dobre zawody z Realem Sociedad czy ostatnio z Athletikiem Bilbao. Leo Messi nadal wielu zawodzi, ale choć trudno mieć jakiekolwiek pretensje do gościa, który miał bezpośredni udział przy 13 golach w lidze – 9 goli i 4 asysty. Często mówiło się, że nie ma takich gości obok niego jak Neymar czy Luis Suarez, z którymi super się rozumie. Takim był Ansu Fati, ale obecnie się leczy. No więc następny 18-latek wskoczył i przyjemnie się go ogląda w akcjach dwójkowych z Messim.

Real przyciśnięty do muru, też zrobił swoje. W Lidze Mistrzów awansował, a w lidze ograł Atletico, Athletic czy Celtę, po drodze wywracając się na… Elche. Nadal to nie są tak rozpędzone maszyny, jak do tego się przyzwyczailiśmy, ale wygrywają. Co ciekawe w Realu też znajduję się ktoś, o kim nikt by nie pomyślał. Karim Benzema błyszczy, a wtóruje mu Lucas Vazquez. Zinedine Zidane wymieniał tylko trzeci element w ataku. Raz stawiał na Rodrygo, ale ten doznał kontuzji. Później był Vinicius, teraz Marco Asensio, a do zdrowia doszedł przecież Eden Hazard. Tylko ten Vazquez jest nietykalny, bez względu na miejsce na boisku. Czy zagra jako prawy obrońca, czy skrzydłowy, zawsze zostawi zdrowie i jakość.

Atletico chce odjechać
W najbliższej sytuacji Atletico. Dwa punkty nad Realem, siedem nad Barcą i dwa mecze mniej od obu ekip! Drużyna Simeone ostatnio wymęczyła wygraną z Alaves, a w tygodniu ośmieszyła się w pucharze z trzecioligowcem. Zapewne to nie wpłynie negatywnie na zespół, bo i Simeone zadba o odpowiednią motywację ekipy. Może akurat wolne terminy w pucharze wykorzystają na lepszą regeneracje pod kątem ligi i Ligi Mistrzów. To może się okazać zbawienne w takim sezonie, jak ten, gdzie gra się, co trzy dni.

Dzisiaj mini-hity
Takie soboty, jak dzisiaj mają spore znaczenie. W końcu szeroka czołówka gra ze sobą. Zerknijmy, jak to wygląda w praktyce. Wczoraj i dzisiaj:

Celta(8. miejsce) vs Villarreal(5)
Sevilla(6) vs Real Sociedad(4)
Atletico(1) vs Athletic(9)
Granada(7) vs Barcelona(3)
Osasuna(19) vs Real Madryt(2)

W zasadzie tylko Królewscy dostali rywala z dołu. Pozostali będą "kisić" się we własnym sosie. W takie weekendy sporo można zyskać, ale jeszcze więcej stracić.

Wygrywasz i sam zyskujesz trzy punkty, których pozbawiasz bezpośredniego rywala, a ponadto wiesz, że trzy lub cztery kolejne drużyny również doznały wpadki. Motywacja? Podwójna albo i większa. Zapowiada się naprawdę kapitalna sobota w LaLiga. Oby tylko poziom był wyższy niż w meczach derbowych na przełomie roku. Gran Derbi w Sewilli jeszcze dały radę, ale derby Kraju Basków zawiodły po całości.

Related Articles