Skip to main content

Mamy pierwszą niespodziankę fazy play-off na tegorocznych mistrzostwach Europy. Reprezentacja Czech pokonała 2:0 faworyzowaną Holandię i zagra w ćwierćfinale z Danią. Kluczowa w tym meczu była czerwona kartka dla Matthijsa De Ligta w 55. minucie.

Ile strzałów celnych w tym spotkaniu oddali Holendrzy? Otóż zero. Vaclik nie musiał bronić żadnego strzału na swoją bramkę, co nie znaczy, że mógł się ustawić w kolejce do pośredniaka po robotę. Jego interwencja była kluczowa dla losów calego spotkania. Kiedy Donyell Malen wyszedł sam na sam z  bramkarzem Sevilli, to ten wyczekał go do końca i wygarnął mu piłkę spod nóg. Chwilę po tej interwencji Czesi rozpoczęli akcję, po której z boiska wyleciał De Ligt. Gdyby nie obrona Vaclika, to zespół zaczynałby od środka. Kilka razy też bardzo dobrze czytał grę przy wyjściach we własnej szesnastce, choć raz musiał mu pomóc Tomas Kalas, bo uprzedził go Dumfries.

Pierwsza połowa to były raczej nudy, działo się coś może raz na 15 minut, w sumie niewiele, zwiastowało to wynik 0:0, dogrywkę i rzuty karne. Może warto wyróżnić sytuację, w której to szczupakiem próbował uderzać Tomas Soucek, ale nieczysto trafił w piłkę. Gdyby trafił, to padłby gol wyjątkowej urody. Przy tej akcji można było choć na chwilę poderwać się z fotela. Drugą godną wyróżnienia akcją jest blok De Ligta po strzale Antonina Baraka, a trzecią nieudane uderzenie Van Aanholta po być może jedynym godnym pochwały zagraniu Memphisa Depaya w tym spotkaniu. Holendrzy grali słabo, ale Czechom o to przecież chodziło.

Zawiedli liderzy. Nie błyszczał Memphis Depay ani Gini Wijnaldum, ani Frenkie De Jong, a De Ligt do tego osłabił zespół głupią czerwoną kartką. Zamazał tym świetną interwencję z pierwszej połowy, kiedy wślizgiem zablokował strzał Baraka i uratował drużynę przed stratą gola. Wydawało się, że sytuacja jest opanowana, ale stoper Juventusu się poślizgnął i zagarnął świadomie piłkę ręką, podczas gdy Schick wyszedłby sam na sam. Sędzia pokazał mu żółtą kartką, ale kiedy obejrzał sobie wszystko na monitorze, to stało się jasne, że musi wyrzucić go z boiska. Po czerwonej kartce Holendrzy już nie istnieli. Stać ich było na oddanie ledwie jednego niecelnego strzału. Słabo grali w 11 na 11, a mając jednego zawodnika mniej już kompletnie nie potrafili "ugryźć" dobrze ustawionego zespołu Jaroslava Silhavego. Jeśli ktoś zasługuje na wyróżnienie, to Denzel Dumfries, który próbował coś rozruszać swoją prawą stroną.

Bramkę numer cztery zdobył Patrick Schick i to na pewno jedna z najjaśniejszych gwiazd tego turnieju. Zapamiętamy przede wszystkim jego gola ze Szkotami prawie z połowy boiska, ale także i karnego w spotkaniu z Chorwacją, kiedy to sam wymierzył sprawiedliwość z zakrwawionym nosem, bo został znokautowany przez Dejana Lovrena. Teraz to on dobił Holendrów w 80. minucie, wykorzystując podanie Tomasa Holesa, czyli nieoczekiwanego bohatera 1/8 finału. Holes zdobył bramkę na 1:0 z główki, a później dołożył asystę. Witamy Czechów w ćwierćfinale, a Frank De Boer znowu będzie musiał się tłumaczyć, a przecież nie ma najlepszej prasy…

Related Articles