Skip to main content

Już wiadomo, że Real Madryt nie obroni tytułu zdobytego wiosną ubiegłego roku. W 1/8 finału Copa del Rey Królewscy odpadli po kolejnych pasjonujących derbach z Atletico. Co więcej w rozgrywkach nie ma także finalisty z poprzedniej edycji – Osasuny. Jednak pozostało sporo czołowych ekip z Hiszpanii, a już w ćwierćfinale czeka nas przynajmniej jeden, a może więcej, hitów tych rozgrywek.

Gdy losowano pary poprzedniej rundy, u większości drużyn można było zapewne odczuć gromkie “Uff”, po ukazaniu się pojedynku Atletico z Realem. W końcu było jasnym, że jeden z faworytów odpadnie z rywalizacji. Spotkanie, jak to derby, miało dodatkowy smaczek. W końcu tydzień wcześniej Los Blancos ograli lokalnego rywala 5:3 w półfinale Superpucharu Hiszpanii, który był pierwszym krokiem w kierunku zdobycia trofeum. Jednak Rojiblancos chwilę później zrewanżowali się, także wykorzystując dogrywkę i wygrali 4:2. W nagrodę dostali przeciwnika, który dobrze radzi sobie w pucharach, ale głównie tych europejskich – Sevillę. Przeciwnik niby w słabej dyspozycji ligowej, ale dla drużyny z Andaluzji to może być jedyna okazja na kwalifikacje do europejskich pucharów na przyszły sezon. Zresztą, zanim zaczniemy opowieść o wszystkich parach 1/4 finału Copa del Rey, najpierw poznajmy rozkład jazdy.

Pary 1/4 finału:
Wtorek, 21:30 Celta Vigo – Real Sociedad
Środa, 19:30 Mallorca – Girona
Środa, 21:30 Athletic – Barcelona
Czwartek, 21:00 Atletico – Sevilla

Hit i klasyk w Bilbao
Spotkania Athletiku z Barceloną to klasyki hiszpańskiej piłki, ale także klasyki Copa del Rey. Tylko w ostatnich 15 latach aż czterokrotnie te dwie drużyny rywalizowały w samym finale Pucharu Króla! Wszystkie padły łupem Blaugrany, ale dla porównania w XXI wieku to jedyna para, która powtarzała się w decydującej potyczce tych rozgrywek. Zresztą pucharowe boje tych ekip nie ograniczały się “tylko” do Pucharu Hiszpanii. W Superpucharze trzy mecze i tutaj jednak bilans lepszy dla Los Leones – dwa zwycięstwa do jednego Barcelony. To jednak dodatek i najnowsza historia do tego, co się wydarzy w środowy wieczór na San Mames.

Teoretycznie, gdy gra Barcelona w ciemno można mówić, że będzie faworytem takiej potyczki. Tyle że wyjazd na La Catedral to zawsze trudna misja dla wszystkich zespołów. W tym sezonie jedynie Real Madryt był w stanie wywieźć stamtąd komplet punktów w lidze, a po “oczku” Getafe z Valencią. Zresztą ci ostatni to pogromca Basków z ostatniego weekendu. Porażka na Mestalla była bolesna dla drużyny Ernesto Valverde z kilku powodów. Jednym z nich było wypadnięcie z TOP4 LaLiga, a drugim koniec genialnych serii. Sześć wygranych z rzędu oraz 14 kolejnych gier bez porażki! Zwłaszcza ta druga robi wrażenie, gdyż rozpoczęła się 29 października ubiegłego roku. Jej początek miał miejsce tuż po ligowej porażce Athletiku z… Barceloną na Motjuic. Wtedy po październikowej przerwie reprezentacyjnej Blaugrana wygrała 1:0 po golu Marca Guiu. 18-latek wówczas debiutował w pierwszym zespole i kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko za Fermina Lopeza dostał podanie od Joao Felixa i otworzył worek z bramkami dla ekipy Xaviego. Na jego nieszczęście do klubu w międzyczasie trafił Vitor Roque, zatem utalentowana “9” z La Masii spadła jeszcze w hierarchii napastników. Nieoczekiwanie jednak Guiu niedawno dostał aż 60 minut w meczu z Unionistas w Pucharze Króla.

Kolejny debiutant w cieniu Ferrana Torresa
Po niedzielnej wygranej Barcelony w Sewilli bohaterem pierwszych stron gazet został Ferran Torres. Nic dziwnego, skoro wychowanek Valencii ustrzelił hat-tricka i zapewnił wygraną nad Betisem. Kilka dni wcześniej krytykowany za reakcje po golu przeciwko trzecioligowcowi w Pucharze Króla – uciszał kibiców po bramce na 1:1 – teraz już w blasku chwały. Zresztą początek nowego roku jest dla niego niezły, bowiem w 2024 to najskuteczniejszy strzelec Barcy – 5 goli. Wydaje się, że powinien być jednym z pierwszych wyborów Xaviego na najbliższe mecze, bez względu na rodzaj rozgrywek, w jakich przyjdzie grać Katalończykom.

We wspomnianym meczu z Salamance pierwsze minuty – 45 drugiej połowy – dostał kolejny debiutant z La Masii. Pau Cubarsi wszedł wówczas na środek obrony. Kilka dni później wybiegł już w podstawowym składzie na Betis. Wykorzystał spore braki na środku obrony oraz ustawienie Julesa Kounde na prawej stronie defensywy. W momencie debiutu był w przededniu swoich 17. urodzin i co ciekawe Barca w podstawowym składzie miała tego dnia aż dwóch graczy urodzonych w 2007 roku! Wielki talent pokazał się z dobrej strony i być może już niedługo będzie częstszym gościem w składzie Barcelony.

Puchar ratunkiem, ale z haczykiem
Są dwa kluby, dla których Puchar Króla to w zasadzie jedyna opcja na kwalifikacje do Europy na kolejny sezon. Pisałem o Sevilli, ale podobna sytuacja jest w przypadku Celty Vigo. Pierwsi mieli jeszcze jakieś szansę przez aktualną edycję europejskich pucharów, ale ta się skończyła wraz z czwartym miejscem fazy grupowej Ligi Mistrzów. W tym momencie oba te zespoły są tuż nad przepaścią, czytaj: strefą spadkową. Celta na 16., a Sevilla na 17. miejscu w tabeli z dwoma i jednym punktem przewagi nad Cadizem. Z jednej strony Copa del Rey jest szansą na ratunek nieudanego sezonu ligowego, z drugiej jakimś rozproszeniem i odciągnięciem uwagi od tego, co najważniejsze – bytu w LaLiga. Umówmy się: spadek do drugiej ligi to byłaby tragedia dla takich klubów. Zwłaszcza tak wielkiego, jak Sevilla. Ktoś powie, że to niemożliwe, gdyż dysponują zbyt mocnym składem. W teorii tak, ale przecież, gdy Malaga dekadę temu była o krok od półfinału Ligi Mistrzów też tak by każdy powiedział o ich późniejszych losach. Dzisiaj to ledwie trzecioligowiec!

Tyle że droga do decydujących rund niedaleka przed Sevillą i Celtą. Trudno powiedzieć, kto będzie miał trudniejsze zadanie, chociaż wydaje się, że ci pierwsi. Los Nervionenses zagrają na wyjeździe z Atletico, opromienionym po wygranych derbach i minimalnym triumfem w Granadzie. Dodatkowo Sevilla praktycznie nic nie zmieniła się po przyjściu nowego trenera. Quique Sanches Flores na moment tchnął ducha w drużynę – 3:0 z Granadą, a później zespół wrócił na stare tory i przegrał cztery kolejne mecze ligowe. W miniony weekend doszło wręcz do kompromitacji, bo tak trzeba nazwać 1:5 z Gironą. Po drodze do 1/4 finału Copa del Rey eliminował głównie ekipy z niższych lig, aż do poprzedniej rundy, gdy pokonał 3:1 Getafe. Wtedy błysnął Isaac Romero. 23-letni napastnik w tym sezonie błyszczał w rezerwach i jak się okazało “zabawił” tam zbyt długo. Wszedł do pierwszego zespołu trzy mecze temu i już na jego koncie są trzy trafienia! To w tym momencie jeden z nielicznych pozytywów drużyny z Andaluzji.

***

Celta Vigo to drużyna ze wszech miar dziwna. Od lat przecież dysponująca ciekawą kadrą i od lat zawodząca. W tym sezonie nie jest inaczej. Drużyna Rafy Beniteza nadal nad strefą spakową i jednocześnie dość pewnie ogrywająca swoich rywali w rozgrywkach pucharowych. W nich błyszczy ligowy joker Anastasios Douvikas. Grek w lidze głównie wchodzi z ławki, a w Copa del Rey ustrzelił już 6 goli. Co ciekawe to zasługa trzech dubletów – Sestao, Amorebieta oraz Valencia – i pod tym względem jest podobny do Asiera Villalibre, napastnika Athletiku Bilbao. Ten również popisał się trzema dubletami, a wspomniany duet jest na czele klasyfikacji strzelców rozgrywek, wyprzedzając Abdona Pratsa(Mallorca) i Cristhiana Stuaniego(Girona) o dwa gole.
Wracając do Celty, tej przyjdzie się zmierzyć z Realem Sociedad, który w zasadzie… mógł nie wyjeżdżać z Balaidos. Oba zespoły spotkały się w sobotę w lidze i lepsi okazali się Baskowie. Nadzieją dla Celestes na pozytywny rozwój wypadków w pucharze będzie ich dotychczasowa historia w tym sezonie. Wyeliminowali bowiem dwie baskijskie ekipy – Amorebiete i Sestao River. Tyle że drużyny spod Bilbao grające w drugiej i trzeciej lidze a czołówka LaLiga to dwie pary kaloszy.

Druga pieczeń na drugim ogniu
Tak można określić cel Girony. Rewelacja LaLiga na moment potknęła się z Almerią, ale po chwili pokazała, że był to bardziej wypadek przy pracy. Mecze z Rayo i Sevillą załatwili jeszcze przed przerwą strzelają w nich po trzy gole w trakcie pierwszej połowy. Trudno zatem się dziwić, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tym bardziej że sportowo trafili na jednego ze słabszych rywali – Mallorca. Wyjazd na Baleary do łatwych należeć nie będzie, a ich rywal chętnie się zrewanżuje za ligowe 3:5. Jedynym kłopotem Michela i spółki będzie obsada środka defensywy. Nie ma Davida Lopeza, kontuzjowany jest Juanpe, a Eric Garcia dołączył do listy powołanych poza oficjalnym obiegiem informacji. Klub najpierw podał informacji, że nie jedzie na wyjazd, a później trener ogłosił jego powrót, zastrzegając przy tym, że jego występ może należeć do ryzykownych. Wobec tego duża szansa na występ przez młodym Węgrem z gruzińskimi korzeniami Antalem Jakobiszwilim, który w ostatnich dniach dostał dwie szansę w dłuższym wymiarze czasowym.

Po wyeliminowaniu lokalnego rywala chrapkę na Copa del Rey ma także Atletico Madryt. Tym bardziej że Cholo Simeone i spółka dawno już nie zaszli nawet do finału. Argentyńczyk podniósł trofeum w roli szkoleniowca Atleti tylko raz, w pierwszej edycji, w której miał okazje prowadzić Colchoneros – 2012/2013. Od tamtej pory “tylko” dwa połfinały w sezonach 2013/2014 i 2016/2017. W sześciu ostatnich edycjach tylko dwukrotnie udało im się osiągnąć ćwierćfinał, który jest również teraz. Tyle że mając kolejny domowy mecz i rozbitą Seville naprzeciwko siebie to okazja na wejście do czwórki nadarza się idealna.

Related Articles