Skip to main content

Choć od transferowej sagi z Leo Messim minęło już parę miesięcy, to temat wciąż powraca jak bumerang. Czy już zimą Manchester City spróbuje dogadać się z Argentyńczykiem, którego kontrakt wygasa latem? A jeśli się dogada, to czy spróbuje go pozyskać jeszcze zimą, oczywiście po przelaniu na konto Barcelony odpowiedniej sumki? A może któryś z kandydatów na nowego prezydenta klubu zdoła namówić Messiego do pozostania w Katalonii do końca kariery? Mając w garści atut w postaci deklaracji sześciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki, taki kandydat z miejsca stałby się murowanym faworytem w wyścigu o fotel.

To wszystko dywagacje, a tymczasem trwa sezon. Manchester City wygląda jakby miał bóle fantomowe po utracie Messiego, choć ten de facto nigdy tam nie zagrał. Drużyna Pepa Guardioli ma ogromne problemy ze zdobywaniem goli, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia. Citizens uchodzili za wzorzec drużyny ofensywnej, która nawet prowadząc 4:0 dąży do strzelania kolejnych goli. O indolencji Obywateli piszemy zresztą w innym tekście – CZYTAJ.

Czy Manchester City to sieroty po Messim? Być może latem Guardiola był przekonany, że uda mu się ściągnąć najlepszego piłkarza na świecie i postanowił nie szukać innych wzmocnień do ofensywy, tym bardziej, że już wcześniej okazyjnie wyłowił Ferrana Torresa z Valencii.

Citizens Messiego nie pozyskali, choć być może temat powróci. Czy wygrała na tym wszystkim Barcelona? Tu pojawiają się duże wątpliwości. W ostatni weekend wpuszczony z ławki Messi był bohaterem meczu z Betisem. Jego wejście odmieniło losy meczu, a Duma Katalonii wygrała 5:2. Messi zdobył dwa gole – jeden z karnego, a jeden z gry. No właśnie – z gry. Choć to już listopad, to było to pierwsze trafienie z gry Messiego w tym sezonie, licząc wszystkie rozgrywki. Aż się wierzyć nie chce, ale w Champions League w trzech meczach trzykrotnie trafiał z karnych, a w La Liga wykonał skutecznie jedną jedenastkę. Liczby jak na Messiego szokująco słabe. I wcale nie przekłamujące.

Messi gra (a być może biorąc pod uwagę mecz z Betisem raczej "grał") najsłabiej w swojej karierze. To że drepcze i nie uczestniczy w grze obronnej to żadna nowość. Kolejni trenerzy Barcelony po prostu muszą się do tego przyzwyczaić, bo w tej kwestii 33-letni zawodnik raczej się już nie zmieni. Ale tak marna skuteczność, mnóstwo strat, coraz mniej dokładne podania. W wielu meczach tego sezonu, w tym także w prestiżowym El Clasico, Messi był cieniem samego siebie sprzed lat czy choćby miesięcy.

To wciąż Messi. Ma podłogę tam, gdzie inni mają sufit. I wciąż bywa geniuszem. Wciąż bywa najlepszy na boisku, choć gra nie na swoim poziomie. Z Juventusem rządził i dzielił. Powinien zaliczyć z 5 asyst, ale koledzy pudłowali na potęgę. Jednak nie da się ukryć, że przebłyski to trochę za mało. Argentyńczyk przyzwyczaił, że jest jednoosobową lokomotywą, ciągnącą barceloński pociąg. Po siedmiu kolejkach na jego koncie spodziewalibyśmy się przynajmniej 10 goli i kilku asyst. A tymczasem jest 3+0. Choć to zero to w wielu meczach "zasługa" partnerów z zespołu, którzy nie potrafią spożytkować podań Messiego.

Po słabszych występach Barcy i jej kapitana hiszpańskie media analizują niemal każdy ruch, gest, zachowanie czy nawet minę Messiego. Dużo mówi się, że ten nie odczuwa już radości z gry. Snuje się po boisku i wygląda na człowieka nieszczęśliwego. Oszukanego przez klub i uwięzionego. Momentami faktycznie tak to wygląda. Jest jednak profesjonalistą. Wie, że nie może sobie pozwolić na strojenie fochów. Kocha klub, który dał mu wszystko, więc wychodzi na boisku i próbuje dawać z siebie to, co najlepsze. Ale nie jest w formie. Albo wiek zaczyna robić swoje, albo wychodzi zmęczenie końcówką sezonu 19/20 i początkiem nowego. Może też zmęczenie psychiczne po historii z niedoszłym odejściem z klubu. W dodatku Koeman "odpalił" najlepszego przyjaciela Messiego – Luisa Suareza. Przychylności Argentyńczyka tym nie zyskał, choć akurat trener nie jest od tego, by zyskiwać czyjąś przychylność. Enrique też miał momentami nie po drodze z Messim, a finalnie poprowadził Blaugranę do potrójnej korony. Valverde i Setien próbowali mu się przypodobać i kończyli z kolejnymi klęskami w Champions League.

Co będzie dalej? Czy kryzys formy już za Messim i niedługo znów zobaczymy go na czele klasyfikacji strzelców La Liga, a Barcelonę w czubie tabeli? Druga połowa meczu z Betisem pokazała, że tak może być. Ale nie wiadomo czy zimą Guardiola znów nie wykręci numeru swojego ulubionego podopiecznego z barcelońskim czasów i nie zaproponuje mu współpracy.

Related Articles