2021 rok na pewno nie należy do drużyny Liverpoolu. Drużyna Kloppa przegrała trzeci mecz z rzędu w Premier League i to po raz kolejny, kompromitując się akcją w obronie.
Jurgen Klopp został zapytany po meczu, czy jego zdaniem to już koniec walki o tytuł. Tylko spuścił głowę i nie odpowiedział od razu, ale po chwili z wielkim bólem przyznał: – Tak. Trudno mi w to uwierzyć, ale tak jest. "The Reds" mają 13 pkt straty do Manchesteru City i jeden mecz rozegrany więcej. Dziś musieli sobie radzić na środku obrony bez: Van Dijka, Matipa, Gomeza oraz Fabinho. Trudno coś takiego poskładać w całość. Czterech zawodników, którzy byliby do gry na tej pozycji przed parą Henderson-Kabak. Ten drugi zaliczył zresztą nieudany debiut, bo kompletnie zawalił na spółę z Alissonem przy drugim golu. Obaj zawodnicy się zderzyli, a Jamie Vardy wbiegł z piłką do pustej bramki, a potem zagrał na… chorągiewce.
To było siedem minut, które wstrząsnęło drużyną Liverpoolu. Najpierw VAR-owa "linijka" odmierzyła spalonego po tym, jak James Maddison trafił do siatki z rzutu wolnego. Nikt jego zagrania nie przeciął, ale kilku zawodników przebiegało. Gol został uznany, a za trzy minuty wydarzyła się defensywna tragedia. Alisson wyszedł z bramki, żeby przeciąć długie zagranie rywali. Kabak w ogóle go nie zauważył i w kuriozalny sposób się z nim zderzył. Piłka trafiła do Vardy'ego, a ten nie mógł z takiego prezentu nie skorzystać. Liverpool był w rozsypce.
Chwilę później powinni byli dostać kolejnego gonga, ale tym razem zrehabilitował się Alisson, popisując się kapitalną interwencją. Co się odwlecze, to jednak nie uciecze i po raz kolejny Ozan Kabak był zamieszany w stratę gola. Źle się ustawił, łamiąc linię spalonego, do tego był dość daleko od Barnesa i nie miał szans, żeby go dogonić. Młody Anglik musiał podpatrywać Vardy'ego na treningach, bo z chłodną głową wykończył tę akcję, a tym samym Liverpool. Kilka minut wstrząsnęło całym zespołem Kloppa.
To była porażka numer 6 w Premier League. Nie przegrali tyle meczów łącznie w dwóch poprzednich sezonach. Niedawno zakończyli piękną serię bez porażki u siebie, ulegając Burnley. Wydawało się, że "The Reds" odbudowali formę, rozprawiając się z mocnym West Hamem i Tottenhamem, ale potem znów przyszła przegrana z Brighton, następnie upokorzenie z Manchesterem City, a teraz jeszcze taki cyrk z Leicester. Dziwne rzeczy zaczął wyczyniać w bramce zawsze pewny Alisson. Nie wróży to dobrze przed pojedynkiem z RB Lipsk w Champions League, który już za kilka dni.