Kiedy zawodnicy Bayernu wrócą z eliminacji, to zastaną na ławce trenerskiej zupełnie innego trenera – Thomasa Tuchela. Do trzęsienia stołka doszło w najlepszym niemieckim klubie. Julian Nagelsmann nie miał przecież beznadziejnych wyników, a niedawno w wielkim stylu wyeliminował PSG. Co takiego zatem stało się w Monachium?
Informacja spadła niczym grom z jasnego nieba – Nagelsmann zwolniony z Bayernu. Ale, zaraz, zaraz… przecież dopiero co zdeklasował paryżan w dwumeczu Ligi Mistrzów, tuż po przerwie reprezentacyjnej miał szykować się na Der Klassiker i odzyskać miejsce lidera Bundesligi. Nie będzie mu to jednak dane, bo ziemia zatrzęsła się w Monachium. To tym bardziej szokujące, że przecież Bayern budował mu kadrę według uznania. Nagelsmann był wymarzonym kandydatem na głównego menadżera już od kilku lat. A teraz został lekką ręką zamieniony na Thomasa Tuchela. Oczywiście pretekstem są “wyniki”, ale w to aż tak jednoznacznie trudno uwierzyć. Porażka z Leverkusen posłużyła za wytłumaczenie. Tyle, że Bayern przecież cały czas walczy o jedenasty z rzędu tytuł, a w Lidze Mistrzów zdemolował PSG. Jakie więc niezadowalające wyniki?
Nic nie zwiastowało takiego obrotu spraw. Ligą nikt w Monachium się nie podnieca, bo to dla nich codzienność. Ale wyniki Nagelsmanna w Champions League robiły wrażenie. Bayern miał grupę śmierci z Interem i Barceloną, a mimo to zdobył komplet punktów – 18 na 18 z bilansem bramkowym +16 i tylko dwiema straconymi bramkami. Co ciekawe – nie z Interem, ani Barcą, tylko Victorią Pilzno na wyjeździe. Jedną z nich strzelił znany z występów w Wiśle Kraków – Jan Kliment. Ani Messi, ani Mbappe nie byli w stanie trafić do siatki ani razu. Bayern zdeklasował PSG w dwumeczu i spokojnie awansował do ćwierćfinału. Zadanie wykonane, Messi i Mbappe nakryci czapką. Galtier nie miał za bardzo kim straszyć, wpuszczając z ławki Ekitike, Bernata czy Zaire-Emery’ego. Wydawało się, że to bardziej w Paryżu jest gorący stołek. Bayern zadziałał błyskawicznie i zaskakująco. Podobno Tuchel już od jakiegoś czasu mieszkał w Monachium i był kilka razy widziany, gdy spacerował sobie z psem po parku. “Kicker” pisał, że tym ruchem uprzedził choćby Tottenham, gdzie kilka dni później zwolniła się posada po Antonio Conte.
Julian Nagelsmann wyjechał sobie odpocząć na narty. Kompletnie nie spodziewał się tego, że będzie to jego ostatni urlop jako trenera Bayernu. Został zwolniony, gdy był na wakacjach w austriackim Zillertal. Zaskakujące tym bardziej, że nikt wcześniej nie miał takiego pełnego poparcia zarządu – czy to w kwestii ustawienia, czy działania na rynku transferowym. Hansi Flick był w konflikcie z Hasanem Salihamidziciem, co rusz wbijali sobie jakieś szpileczki, a tutaj relacje obu panów były dobre. Najpierw pojawiły się tylko plotki, między innymi od Fabrizio Romano, który ostatnio puszcza trochę różnych zakrzywień statystycznych, a w przypadku spekulacji, a nie transferów, zdarza mu się spektakularnie przestrzelić. Tym razem coś było na rzeczy, bo jeszcze w ten sam dzień największe niemieckie redakcje zgodnie potwierdziły, że Nagelsmann został zwolniony ze skutkiem natychmiastowym. Bayern wolałby dokończyć sezon z nim na ławce, ale przestraszył się głównie tego, że ktoś Tuchela podbierze. Niesmak pozostawia to, że Nagelsmann dowiedział się o zwolnieniu z mediów, a nie bezpośrednio od zarządu.
Tłumaczeniem były wyniki sportowe, przede wszystkim te w Bundeslidze. No i kolejne komplikacje taktyczne, mieszanie ustawień. Bayern zremisował siedem spotkań i przegrał trzy, w tym to z Leverkusen, po którym stracił pozycję lidera. Bardziej wydaje się, że Kahn i cała śmietanka po prostu bardziej wolała Thomasa Tuchela z całym autorytetem i sukcesami. W końcu on może o sobie powiedzieć, że jest zwycięzcą Ligi Mistrzów, a Nagelsmann jednak nie. “Bild” informował, że to jeden z głównych powodów. W końcu Tuchel już kilka lat temu miał zostać trenerem Bayernu, ale wtedy trafił do PSG. Jego zwolennikiem nie był Uli Hoeness, który uważał go za zbyt dumnego i upartego, niepasującego do Bayernu. Zdaniem tego samego dziennika kilku liderów Bayernu zaczęło też powątpiewać w plany taktyczne Nagelsmanna, skoro doprowadziły one do straty tylu punktów ze słabymi drużynami w Bundeslidze. Jednym z tłumaczeń jest też brak odpowiedniego spożytkowania Cancelo, który jest światową gwiazdą.
Nic, tylko czekać teraz na Der Klassiker, który od razu na start otrzyma temperaturę wrzenia. Przecież Tuchel nie rozstał się z Borussią Dortmund w miłej atmosferze, a teraz zadebiutuje od razu przeciwko tej drużynie i ma szansę zepchnąć ją z miejsca lidera.