Lionel Messi udzielił wywiadu w hiszpańskiej telewizj "La Sexta". Rozmowa ta była głośno zapowiadana od dobrego tygodnia. Oczekiwanej "bomby" nie było, ale Argentyńczyk podsumował kilka ciekawych kwestii.
Przede wszystkim wszyscy czekali na jedno – gdzie zagra Messi? Wywiad owiany był nutką tajemnicy, próbowano nakręcić w ten sposób opinię publiczną i fanów piłki nożnej na całym świecie. Leo Messi jednak… wcale nie powiedział, czy zostaje w Barcelonie, czy jednak ma zamiar odejść i to jest największym rozczarowaniem wywiadu. Piłkarz "Dumy Katalonii" dzieli się za to innymi przemyśleniami.
Wywiadów nie udziela, dlatego ten był tak wyczekiwany. Porozmawiał z Jordim Evole, jednym z najbardziej rozpoznawalnych hiszpańskich dziennikarzy. O przyszłości gadać nie chciał, oprócz… jednego wątku: – Nigdy nie kryłem, że chciałbym zagrać w MLS, ale jeszcze nie teraz. Teraz nie wiem, czy odejdę lub zostanę. Jeśli odejdę, to w najlepszy możliwy sposób. Potem chciałbym wrócić do Barcelony i pracować w tym klubie. Chcę działać w piłce, ale nie jako trener, bardziej jako dyrektor sportowy. A więc Messi otworzył sobie furtkę do USA, być może na sam koniec kariery.
Poruszył za to więcej tematów z przeszłości, jak krytyka pracy Bartomeu, kompletne niezrozumienie sprzedaży Suareza, ale także – co bardziej ciekawe – sprawy bardziej osobiste. Mówił trochę o swoim dzieciństwie, ojcu, o tym, jakim on sam jest ojcem. Nie opowiedział się też po stronie żadnego kandydata na prezydenta Barcelony. Stwierdził, że nie będzie się mieszał w politykę. Jordi Evole bardzo umiejętnie prowadził wywiad, podpuszczał, żartował, wręczył nawet piłkarzowi przewodnik po Manchesterze i Paryżu. Messi się nie stresował, dziennikarz przełamywał barierę, przechodząc na stronę, którą Argentyńczyk odsłania bardzo, bardzo rzadko.
Ważne jest też to, co powiedział w kontekście burofaksu, którym wzbudził wielką sensację. Oberwało się Bartomeu: – Gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym to jeszcze raz. Wiele razy mówiłem prezydentowi, że chcę odejść, a wysłanie do niego burofaksu było jedynym sposobem, bo nie brał moich słów na poważnie. Czułem, że to najlepszy moment, żeby odejść. Pragnąłem dalej walczyć o Ligę Mistrzów i krajowe puchary. Chciałem odejść, robiąc wszystko w normalny sposób. Bartomeu nie chciał tego zaakceptować, a potem zaczął mnie oczerniać w mediach. Musiałem podjąć okropną decyzję o opuszczeniu klubu mojego życia. Nie sadzę, że trafię kiedyś do lepszego miasta. Moja rodzina w ogóle nie chciała się stąd wyprowadzać.
Powiedział też, że Barcelona jest jego całym życiem, ale klub nie ma pieniędzy na Neymara, więc słowa Brazylijczyka, że "zagrają razem" były po prostu życzeniowe. Oburzyło go to, że Barca tak lekką ręką pozbyła się jego Suareza: – Oddali go za darmo, płacąc mu za ostatnie lata kontraktu tylko po to, żeby puścić go do zespołu, który walczy o takie same trofea, jak my.
Najważniejszą decyzję zostawił jednak na później. Mają mu podpowiedzieć "serce i rozum".