Skip to main content

To był bardzo jednostronny mecz. Tottenham prowadzony przez Ryana Masona nie sprawił sensacji i musiał uznać wyższość Manchesteru City. "Koguty" mogą się jednak cieszyć, że skończyło się porażką 0:1, bo bilans strzałów w tym meczu był porażający – 21 do 2 dla City.

Tottenham na trofeum czeka już od 2008 roku i można zacytować tutaj kultowy tekst ze "Shreka" – no to se jeszcze poczeka. Wtedy drużyna z północnego Londynu sięgnęła właśnie po Puchar Ligi, pokonując w dogrywce Chelsea 2:1. Choć brzmi to dość absurdalnie, to prowadził ich wówczas Juande Ramos, czyli totalny trenerski niewypał. Jednak to właśnie on zdobył z Tottenhamem ostatni puchar, a w jego drużynie grali wówczas tacy gracze, jak: Robbie Keane, Dimitar Berbatow, Ledley King, Aaron Lennon czy Paul Robinson w bramce.

Od początku widać było, kto rządzi na boisku. Tottenham praktycznie nie wychodził ze swojej połowy, a Harry Kane w pierwszej części gry zanotował tylko… trzy podania. Zespół Ryana Masona w tym meczu nie istniał. Nie wiadomo jakim cudem utrzymywał w ogóle do 82. minuty wynik 0:0. "Obywatele" zmarnowali tyle okazji, że gdyby tutaj jakimś cudem po jednym farfoclu przegrali, to Pep Guardiola pewnie by ich rozszarpał. Tottenham nie wyglądał na zespół, który tyle lat czeka na trofeum. Przypominał raczej pogodzonego ze swoim losem boksera, który wie, że prędzej czy później czeka go nokaut.

W 14. minucie Manchester City powinien prowadzić. Piłka po strzale Sterlinga z 7-8 metrów leciała już do bramki, ale nogę wystawił Eric Dier i uratował swój zespół. Dziesięć minut później dokładnie to samo zrobił Alderweireld. W ostatniej chwili uniósł nogę i zablokował strzał Fodena. Tottenham miał tak naprawdę tylko jedną groźną okazję po uderzeniu Lo Celso. Argentyńczyk rozbudził zaspanego Zacka Steffena. Strzał był bardzo kąśliwy, ale Amerykanin spisał się na medal. Cały czas to "Obywatele" napierali. Szczęścia nie miał Mahrez, który kilka razy groźnie uderzał, ale znalazł je Aymeric Laporte, który po strzale głową został nieoczywistym bohaterem meczu.

Pep Guardiola zawłaszczył sobie Puchar Ligi, bo nie wypuszcza tego trofeum od czterech lat. Zaczęło się w 2018 roku od lekcji dla Arsenalu Arsene'a Wengera, później była wygrana w karnych z Chelsea w meczu, który rozsławił Kepa, bo nie chciał zejść z boiska. Rok temu pokonana została Aston Villa, a w tym Guardiola odebrał marzenia Ryanowi Masonowi, dla którego był to dopiero drugi mecz w karierze. Fernandinho i Sergio Aguero zdobyli w sumie po szóstym Pucharze Ligi i są pod tym względem rekordzistami.

Related Articles