W sobotę Chelsea przegrała finał Pucharu Anglii z Leicester po pięknym golu Youriego Tielemansa. Okazja do rewanżu przychodzi już kilka dni później. Choć stawką dzisiejszego meczu nie jest trofeum, to trudno powiedzieć, by było to mniej istotne spotkanie. Ba, być może jest nawet ważniejsze, bo dla The Blues ewentualne potknięcie może oznaczać utratę Ligi Mistrzów. Może, choć nie musi.
Nakreślmy sobie zatem obecną sytuację. Poza zasięgiem są już dwie ekipy z Manchesteru. Trzecie Leicester ma 66 punktów, czwarta Chelsea 64, a piąty Liverpool 63. Do końca sezonu jeszcze dwie kolejki. Można zakładać, że The Reds wygrają swoje mecze z Burnley i Crystal Palace. W niedzielę w niezwykłych okolicznościach wygrali z West Bromwich Albion. W doliczonym czasie gry zwycięskiego gola zdobył bowiem bramkarz, Alisson Becker. Taki zastrzyk pozytywnej energii powinien poprowadzić byłych mistrzów kraju do zgarnięcia sześciu punktów w dwóch ostatnich kolejkach.
Jeśli więc Chelsea chce utrzymać miejsce w TOP 4, nie może pozwolić sobie na stratę punktów dziś, a także w ostatniej kolejce z Aston Villą. Jednak o tym, że Leicester będzie niewygodnym, trudnym rywalem, Tuchel przekonał się już kilka dni temu. Warto jednak zauważyć, że jeśli to Chelsea wygra dziś wieczorem na Stamford Bridge, wskoczy na 3. miejsce w Premier League i w niedzielę może zaklepać sobie brązowe medale. Wtedy w trudnej sytuacji znajdą się Lisy. W ostatniej kolejce zagrają z Tottenhamem. Jeśli przegrają dwa ostatnie mecze, mogą zostać wyprzedzeni przez Liverpool i znów rzutem na taśmę wypaść z czołowej czwórki. Tak było w ubiegłym sezonie, kiedy porażka z Man Utd w 38. kolejce kosztowała drużynę Brendana Rodgersa utratę Ligi Mistrzów. Różnica trzech oczek między Leicester a Liverpoolem powoduje, że jeśli zespół z King Power Stadium dziś przegra, to w grę może wejść liczenie bramek. Póki co bilans Leicester to +21, a Liverpoolu… +21. To zdecydowanie może być fascynujący finisz. Nie jest jeszcze tak, że Liverpool ma już wszystko w swoich rękach, ale jest bardzo prawdopodobne, że komplet punktów w dwóch ostatnich spotkaniach da podopiecznym Kloppa upragnioną czwórkę.
Wróćmy do Chelsea, która może być jeszcze największym przegranym sezonu. Finał Pucharu Anglii wszakże może być tylko przygrywką do kolejnych trudnych chwil. Jeśli ziści się scenariusz, w którym 3. i 4. miejsce w lidze przypadnie w udziale Leicester i Liverpoolowi, to The Blues pozostanie jeszcze jedna furtka do przyszłorocznej Ligi Mistrzów. Wygranie tegorocznego finału w Porto 29 maja. Tam jednak czeka już głodny sukcesu w Europie Pep Guardiola ze swoim Manchesterem City. W pesymistycznym scenariuszu Chelsea zajmie 5. miejsce w lidze i przegra dwa trofea w finałowych meczach. A Tuchel smak porażki w finale Ligi Mistrzów zna doskonale – przegrał przecież rok temu jako trener PSG.
Z kolei Leicester po wygraniu pierwszego w historii klubu Pucharu Anglii, chce iść za ciosem i po raz drugi w historii wejść do Champions League. Pierwszy raz był dość udany i zakończył się ćwierćfinałem. Tam minimalnie lepsze okazało się Atletico Madryt. Czy pięć lat później Jamie Vardy i spółka znów pokażą się w elicie z jak najlepszej strony? Na razie muszą wytrzymać presję na finiszu tego sezonu. Wygrana z Chelsea da już gwarancję, bo choć Liverpool wciąż będzie mógł wyprzedzić punktowo, to The Blues będą mieli już 4 punkty straty na kolejkę przed końcem. Jest więc o co grać. Start dzisiejszego meczu w Londynie o 21:15.