Skip to main content

W środowy wieczór ekipy Chelsea i Tottenhamu rozegrały drugi półfinałowy mecz EFL Cup. The Blues nie tylko utrzymali zaliczkę z pierwszego meczu, ale znów wygrali i bardzo pewnie awansowali do finału. W nim zmierzą się z Arsenalem lub Liverpoolem. W tej parze wszystko jeszcze przed nami. Dziś pierwsze spotkanie.

W normalnych okolicznościach byłby to rewanż, ale z powodu koronawirusa pierwsze spotkanie przed tygodniem zostało przełożone. Tym samym dzisiejszy mecz na Anfield Road jest pierwszy, a za tydzień na Emirates rozegrany zostanie rewanż. Kto zamelduje się w finale? Za faworyta mimo wszystko trzeba uznać Liverpool.

Drużyna Jurgena Kloppa w ostatnim czasie wygrywa większość spotkań z Arsenalem. Z czterech ostatnich The Reds wygrali trzy – 3:1, 3:0 i 4:0. W międzyczasie w październiku 2020 roku padł bezbramkowy remis w meczu właśnie Pucharu Ligi. Wtedy Kanonierzy lepiej egzekwowali rzuty karne. Był to swoisty rewanż za niesamowity mecz tych samych rozgrywek z października 2019 – wtedy padł remis 5:5, ale to Liverpool lepiej wykonywał jedenastki. Dziś karnych na pewno nie będzie, bo półfinał to jedyna runda specyficznych rozgrywek EFL Cup, w której o awansie dalej przesądza dwumecz.

Obie drużyny mocno cierpią z powodu Pucharu Narodów Afryki, rozgrywanego właśnie w Kamerunie. Liverpool stał się sztandarowym przykładem drużyny, którą ten turniej dotyka najmocniej. Nic dziwnego, bo Klopp stracił na około miesiąc Mohameda Salaha i Sadio Mane, a do tego jeszcze Naby’ego Keitę. Liczebnie to jednak Arsenal poniósł większe straty – wyjechali Thomas Partey, Nicolas Pepe, Mohamed Elneny i Pierre-Emerick Aubameyang. Ten ostatni był na cenzurowanym u trenera Mikela Artety i jego dalsze losy w północnym Londynie stanęły pod znakiem zapytania. Póki co stracił opaskę kapitańską, a drużyna bez niego spisywała się bardzo dobrze.

Arsenal w finale Pucharu Ligi grał ostatnio w 2018 roku – przegrał z Manchesterem City 0:3. Liverpool o to trofeum walczył w finale dwa sezony wcześniej – także poległ i także z The Citizens. Po remisie 1:1 lepsi w rzutach karnych byli gracze z Manchesteru, którzy stali się zresztą dominatorami Pucharu Ligi w ostatnich latach. W tym sezonie sukcesu jednak nie powtórzą, bo wyeliminował ich West Ham. Ogółem to jednak The Reds są najbardziej utytułowanym zespołem w historii rozgrywek o Puchar Ligi – sięgali po to trofeum osiem razy, a łącznie w finałach grali 12 razy. Arsenal walczy o swój dziewiąty finał. W poprzednich ośmiu Kanonierzy na ogół przegrywali – tylko dwukrotnie udało im się zgarnąć skalp.

W kontekście sytuacji w tabeli walka o Puchar Ligi powinna być ważniejsza dla Arsenalu. Przypomnijmy, że zgarnięcie tego trofeum daje prawo gry w Lidze Europy. Arsenal w tym sezonie nie gra w żadnych europejskich rozgrywkach. Oczywiście celem nadrzędnym jest triumfalny powrót do Ligi Mistrzów, ale tego Arteta nie może być pewny, bo konkurencja w Premier League jest ogromna. Wygranie Pucharu Ligi byłoby swoistym wentylem bezpieczeństwa i gwarancją, że nawet najgorszy finisz sezonu w lidze nie odbierze drużynie gry w Europie. Liverpool raczej o to martwić się nie musi – zespół Kloppa wiosną będzie próbował gonić Manchester City, który w ostatnich tygodniach wypracował sobie sporą przewagę w walce o mistrzostwo.  

Related Articles