Przedświąteczny prezent jakim był katarski mundial dostarczył kibicom wiele emocji, ale pamięć o nim uleciała błyskawicznie. Powoli spoglądamy w przyszłość i kolejne mistrzostwa świata, które wracają na kontynent amerykański. Dwóch z trzech gospodarzy – USA i Meksyk – gościło już najlepsze drużyny świata. Trzeci z nich, Kanada, była „domem” dla turnieju do lat 20. Tam rodziły się i upadały kariery wielu znanych nazwisk.
„KRYCHA” I BIAŁO-CZERWONI
Punktem wyjścia do tego tekstu były moje własne wspomnienia związane z tym turniejem oraz decyzja Grzegorza Krychowiaka o zakończeniu reprezentacyjnej kariery. Tak, kariery, bowiem mimo wielu kontrowersji związanych z byłym już pomocnikiem biało-czerwonych „Krycha” z czystym sumieniem i podniesioną głową będzie mógł nazywać swoją piłkarską podróż karierą. Długą i krętą, pełną wzlotów i upadków, sukcesów i porażek, ale wciąż naprawdę wspaniałą karierą. Krychowiak na stałe zapisał się na kartach historii francuskiego Stade de Reims. Dwa kapitalne sezony w Sevilli zakończyły się dwoma triumfami w Lidze Europy, a sam „Krycha” w pierwszym finale rozgrywanym na Stadionie Narodowym w Warszawie wpisał się na listę strzelców. Transfer do Paris Saint-Germain okazał się być jednak pomyłką, przygody w West Bromwich Albion również nie da się zapisać po stronie sukcesów, natomiast okres gry w rosyjskim Lokomotiwie Moskwa to prime-Krychowiak jako ofensywny pomocnik. W ostatnich latach pochodzący z Gryfic pomocnik monetyzuje swoją bogatą karierę, rozmieniając na drobne swój talent ogonami w Grecji i egzotyką w Arabii Saudyjskiej. Wszystko zaczęło się jednak w Kanadzie.
Reprezentacja Polski na kanadyjski turniej weszła w zasadzie kuchennymi drzwiami. Jako gospodarz Mistrzostw Europy do lat 19 w 2006 roku miała za zadanie zakwalifikować się do światowego czempionatu rozgrywanego rok później. Spośród ośmiu uczestników ME kwalifikację do mundialu miało otrzymać aż sześć najlepszych drużyn. Sprawa była więc prosta – należało uniknąć kompromitacji i nie zająć ostatniego miejsca w grupie. Kadra trenera Michała Globisza, wieloletniego ojca sukcesów młodzieżowych reprezentacji, w drugiej kolejce pokonała Belgię 4:1, a hat-trickiem popisał się młody talent z warszawskiej Legii, Dawid Janczyk. O nim więcej w dalszej części tekstu. Polacy wyprzedzili w grupie Belgów i awansowali do mistrzostw świata. Do 21-osobowej kadry Globisz dołączył dwóch 17-latków – Wojciecha Szczęsnego z akademii Arsenalu oraz właśnie Krychowiaka, który piłkarskie szlify zbierał w juniorach słynnego Girondins de Bordeaux.
O ile „Szczena” kanadyjskie mistrzostwa oglądał z perspektywy ławki rezerwowych – niepodważalną pozycję w bramce miał Bartosz Białkowski, wówczas zawodnik Southampton – o tyle „Krycha” dość niespodziewanie znalazł się w wyjściowej jedenastce na pierwszy mecz grupowy z Brazylią. Sobota, 30 czerwca, 20:37, Montreal, do rzutu wolnego w odległości ok 25. metrów na wprost bramki Cassio podchodzą Krychowiak oraz Krzysztof Strugarek, który po wymianie uwag z nastoletnim pomocnikiem zostawia mu piłkę. „Krych” uderza mocno, tuż przy słupku. Wyciągnięty golkiper reprezentacji Brazylii jest bez szans. Szał radości kanadyjskiej Polonii na trybunach. Dyżurny komentator ze studia w Warszawie, Jacek Jońca jest równie zaskoczony jak brazylijscy piłkarze. Radość zamienia się w dramat już pięć minut później. Z drugą żółtą kartką z boiska wylatuje Krzysztof Król, wtedy gracz Realu Madryt C. Ponad godzina pozostałego czasu gry upływa pod znakiem „obrony Częstochowy”. Obrony skuteczne. Polska wygrywa. Krychowiak zostaje bohaterem.
W kolejnym meczu grupowym miejsce w szeregu pokazali nam Amerykanie. Porażka 1:6 była nokautem. Honor biało-czerwonych uratował najjaśniejszy punkt naszej reprezentacji Dawid Janczyk, który otworzył wynik meczu. O być albo nie być Polacy zagrali z Koreą Południową. Znów na listę strzelców wpisał się Janczyk, ale Koreańczycy zdołali wyrównać stan meczu. Klasą dla siebie był obchodzący tego dnia urodziny Białkowski, który bronił jak w transie, zapewniając reprezentacji Polski bezcenny remis i awans do fazy pucharowej. Tam czekała na Polaków Argentyna. Wynik po raz kolejny otworzył „Murzyn” (jak nazywano Janczyka), ale naszpikowana talentem reprezentacja „Albicelestes” zrobiła z naszych piłkarzy „chłopów”. Do remisu doprowadził Angel Di Maria, a dzieła zniszczenia dopełnił dublet Sergio Aguero, który przy pierwszym golu „skończył karierę” Adrianowi Markowi z Zagłębia Sosnowiec przerzucając nad nim piłkę, zaś przy drugim zabawił się z Białkowskim jak z dzieckiem, kładąc go na murawie.
Z 21 zawodników, którzy pojechali do Kanady oprócz Krychowiaka przebiło się niewielu. Spektakularną karierę robi rezerwowy wówczas Wojciech Szczęsny. Z Górnika Łęczna i roli drugiego z rezerwowych bramkarzy podczas turnieju, do większej piłki i roli wiecznego rezerwowego wypłynął Przemysław Tytoń, bohater inauguracyjnego meczu EURO 2012 przeciwko Grecji, w którym obronił rzut karny. Ogony w PSV Eindhoven, udane sezony w Elche i Stuttgarcie to mimo wszystko skromny dorobek pochodzącego z Zamościa bramkarza. Dużo lepiej wiedzie się Białkowskiemu, który na poziomie Championship wyrobił sobie wielką markę. Ponad dekada kapitalnych występów na zapleczu w barwach Notts County, Ipswich Town i Millwall nie wystarczyła, aby przebić się do Premier League. I jeśli liczyć to w kategoriach kariery wśród biało-czerwonych to już wszyscy. Wysoki poziom polskiej Ekstraklasy osiągnęli Jarosław Fojut, Adam Danch, Patryk Małecki, Łukasz Janoszka oraz w mniejszym stopniu Tomasz Cywka i Maciej Dąbrowski. Pozostali zniknęli z radarów. Największym zawodem okazał się Janczyk. Zawodnik, który miał być nadzieją polskiej piłki po turnieju trafił do CSKA Moskwa, gdzie nie poradził sobie z rywalizacją, finalnie topiąc swój talent w alkoholu. Co ciekawe trzech piłkarzy odmówiło udziału w zgrupowaniu przed mistrzostwami, a co za tym idzie gry w turnieju. Byli to: Adam Marciniak, Maciej Korzym i… Kamil Grosicki!
NARODZINY GWIAZD FUTBOLU
Kanadyjski młodzieżowy mundial był przedsionkiem kariery nie tylko dla Krychowiaka. Sami grupowi rywale Polaków obsadzeni byli piłkarzami, którzy przez kolejną dekadę robili furorę zarówno w reprezentacjach swoich krajów, jak również w poważnej europejskiej piłce. Wśród „Canarinhos” największe sukcesy świętowali David Luiz i Marcelo, którzy mają na koncie tryumf w Champions League. Bogatą karierą może pochwalić się także Willian, zdobywca Pucharu UEFA i Ligi Europy, zaś Renato Augusto zapisał się na kartach historii Bayeru Leverkusen jako członek drużyny sezonu 2008/2009 w Bundeslidze. Spośród Amerykanów w Europie najlepiej poradzili sobie Michael Bradley i Jozy Altidore. Obaj najlepszy okres notowali podczas występów w Eredivisie, natomiast rekordy śrubowali w barwach kadry USA. Pierwszy zagrał aż 151 razy dla „Jankesów”, co jest trzecim najlepszym wynikiem w historii amerykańskiej piłki. Drugi zaś 42 razy wpisywał się na listę strzelców – więcej goli na koncie mają jedynie Clint Dempsey i Landon Donovan. 115 występów dla reprezentacji USA to również 9. wynik w historii. Z kolei z kadry Korei do poważnego futbolu trafili Lee Chung-yong (ponad 200 spotkań w lidze angielskiej) oraz Ki Sung-yueng (dekada gry na Wyspach Brytyjskich).
Prawdziwą furorę zrobili tryumfatorzy całego turnieju, Argentyńczycy. Sergio Aguero, Angel Di Maria, Papu Gomez, Ever Banega, Sergio Romero – to nazwiska, których przedstawiać nie trzeba. Mówimy tu o mistrzach i wicemistrzach świata, triumfatorach europejskich pucharów i legendach swoich europejskich pracodawców. Sukcesy klubowe bez wielkiej przygody reprezentacyjnej odnosili również Federico Fazio, Emiliano Insua, Claudio Yacob, Pablo Piatti czy Gabriel Mercado. „Albicelestes” z drużyny z 2007 roku spokojnie złożyliby całkiem konkretną jedenastkę. Drudzy z finalistów nie mieli tyle szczęścia. Czesi przez cały turniej ślizgali się z meczu na mecz – dwa remisy w grupie, szczęśliwa wygrana z Panamą, dwa awanse po rzutach karnych w fazie pucharowej. Wicemistrzostwo świata było ogromnym sukcesem „Pepików”, ale z 23-osobowej kadry jedynie Marek Suchy i Ondřej Mazuch przebili się w Europie. Pierwszy przez 5 lat podporą defensywy Basel, drugi dotarł z Dnipro Dniepropietrowsk do finału Ligi Europy. Brązowi medaliści, Chilijczycy, wypuścili w świat prawdziwe gwiazdy – Alexis Sanchez i Arturo Vidal już podczas turnieju mieli na koncie występy w pierwszej reprezentacji „La Roja”. Obaj byli gwiazdami topowych klubów w Europie. Obok nich piękną kartę zapisali Gary Medel, Mauricio Isla i Carlos Carmona. Cała piątka przez lata stanowiła o sile reprezentacji Chile. Poza podium turnieju znaleźli się Austriacy, z których najlepiej w piłce poszło Sebastianowi Prödlowi, Martinowi Harnikowi i Zlatko Junuzoviciowi. Wszyscy trzej odnaleźli swoje miejsce na ziemi w Bundeslidze. Co ciekawe każdy z nich zagrał w barwach Werderu Brema.
Młodzieżowe mistrzostwa świata w Kanadzie wykreowały również inne gwiazdy piłki. Na ćwierćfinale zatrzymali się Hiszpanie, w których składzie zagrali dwaj późniejsi mistrzowie świata seniorów, Gerard Pique i Juan Mata. Renomę na Półwyspie Iberyjskim wyrobili sobie także Mario Suarez i Antonio Adan. Na Argentynie zatrzymała się reprezentacja Meksyku, w której brylowali wówczas Giovani dos Santos i Javier Hernandez. O ile skrzydłowy wykrzesał ze swojej poprzecinanej kontuzjami kariery tyle ile mógł, o tyle „Chicharito” osiągnął szczyt na poziomie kadry „El Tri”, której jest najlepszym strzelcem w historii, zapisując na koncie 52 trafienia. Z kolei Hector Moreno, kolejny z uczestników turnieju, zakończył reprezentacyjną karierę ze 132 występami, co dało 7. miejsce w historii Meksyku. W barwach Urugwaju, który już w 1/8 finału pożegnał się z turniejem przegrywając z USA z dobrej strony pokazali się Edinson Cavani, Luis Suarez i Martin Caceres. Cała trójka z powodzeniem radziła sobie w Europie osiągając sukcesy w piłce klubowej. Na karcie reprezentacyjnej wszyscy trzej zawędrowali do najlepszej dziesiątki pod względem występów w kadrze „Los Charruas”. Suarez jest ponadto najlepszym, a Cavani drugim strzelcem drużyny narodowej Urugwaju w historii.
Bardzo słabo wypadł jeden z faworytów przed każdą młodzieżową imprezą, czyli reprezentacja Portugalii. Z ówczesnej drużyny jedynie Rui Patricio i Fabio Coentrao mogą mówić o piłkarskiej karierze. Ciekawostką był udział w imprezie Stevena Vitorii, byłego już zawodnika Lechii Gdańsk, który w seniorskim futbolu z powodzeniem reprezentuje Kanadę, dla której rozegrał już ponad 40 meczów. Z kolei Kanadę na Bośnię i Hercegowinę zamienił Asmir Begović, który wypłynął na szerokie wody Premier League dzięki występom w Stoke i Bournemouth. Pojedynczy zawodnicy z reprezentacji, które nie poradziły sobie na turnieju, a w przygodzie z piłką udało się osiągnąć jakiś sukces na tle swojego rocznika to Steven Fletcher i Robert Snodgrass z kadry Szkocji, Efe Ambrose z Nigerii, Celso Borges z reprezentacji Kostaryki oraz Atsuto Uchida i grający ogony podczas turnieju Shinji Kagawa, reprezentanci Japonii. Trzeba przyznać, że jak na jeden turniej z udziałem 24 drużyn lista zawodników, którzy poradzili sobie w seniorskim futbolu na wysokim poziomie jest dość pokaźna. Jednak nie dla wszystkich kanadyjska przygoda była bramką do sławy i sukcesów.
ZMARNOWANE TALENTY
Kilka piłkarskich rozczarowań znalazło się wśród grupowych rywali Polaków. W kadrze Brazylii najbardziej rozczarowali napastnicy. Typowani na wielkie gwiazdy Jo i Alexandre Pato nie zrobili kariery na miarę swoich talentów. Jo co prawda strzelił 14 goli w pierwszych 18 meczach dla CSKA Moskwa, ale kolejne lata gry to równia pochyła i powrót do Brazylii po zaledwie 6 latach gry w Europie. Z kolei świetnie rozwijającą się karierę Pato w Milanie zatrzymały permanentne kontuzje. Rok 2013 był początkiem końca przygody z wielką piłką dla brazylijskiego napastnika, który pożegnał się z Mediolanem i Europą. Swoje talenty rozmienili na drobne także Amerykanie. Freddy Adu był gwiazdą piłkarskich menadżerów komputerowych, a świetne występy w DC United rozpalały wyobraźnię skautów. Świetny występ w kanadyjskim mundialu był jedynie łabędzim śpiewem czarnoskórego napastnika. Adu odbił się od słynnej Benfiki Lizbona, popadając z każdym kolejnym sezonem w coraz większy marazm – Serbia, Finlandia, testy w Sandecji Nowy Sącz, szwedzka trzecia liga. Niespełniony talent amerykańskiej piłki kompletnie zawiódł. Danny, a w zasadzie Daniel Szetela, to kolejny zmarnowany produkt soccera zza oceanu. W tamtych czasach dziennikarze i eksperci „wpychali” go do reprezentacji Polski, ale ówczesny selekcjoner Paweł Janas stwierdził, że „takich piłkarzy jak Szetela mamy w Polsce dwustu”. Wówczas wszyscy pukali się w głowę, ale czas pokazał, że to „Janosik” miał rację. Szetela przemknął przez jeden sezon w Serie B i wrócił do USA, gdzie przez 3 lata zmagał się z kontuzją kolana i przeszczepem rozerwanej łąkotki. Mimo niezłej gry w MLS w barwach Cosmosu Nowy Jork nigdy nie wrócił na wysoki poziom.
Ze składu mistrzów świata, którzy aktywnie uczestniczyli w sukcesie najsłabiej wypadł Lautaro Acosta. Krótka przygoda w Hiszpanii przerywana była kontuzjami kostki, po której zawodnik nigdy nie wrócił do oczekiwanej dyspozycji, kontynuując karierę w ojczyźnie w barwach Lanus. Wśród wicemistrzów świata największym rozczarowaniem okazał się być Martin Fenin. Wielki talent z FK Teplice trafił od razu po mistrzostwach do Eintrachtu Frankfurt, gdzie przywitał się hat-trickiem. Później było już coraz gorzej, a przygoda z poważnym futbolem zakończyła się dość szybko. Finał tej historii jest dosyć smutny – w 2021 roku Fenin przyznał się do problemów z alkoholem i kłopotów ze zdrowiem psychicznym. Część czeskich kadrowiczów przewinęła się przez Ekstraklasę jak np. Lukaš Kubaň, Jakub Mareš czy kolejny z niespełnionych talentów Tomaš Pekhart, obecnie zawodnik warszawskiej Legii, który jako nastolatek trafił to Tottenhamu. Pekhart dopiero w stolicy naszego kraju notuje liczby jakich oczekiwali jego inni pracodawcy z europejskich klubów. Z kadry Chile o nieudanej karierze może mówić Mathias Vidangossy. W czerwcu 2007 roku podpisał pięcioletni kontrakt z Villarreal, ale nigdy nie zadebiutował w tym klubie. Wśród Austriaków absolutnym rozczarowaniem okazał się być Rubin Okotie, który nie poradził sobie nigdzie poza ligą austriacką, a jego karierę mocno wyhamowała kontuzja kolana.
Swojego ogromnego potencjału nie wykorzystali także Hiszpanie. Strzelec 5 goli na turnieju Adrian Lopez mimo gry w Primera Division z trudem przekroczył liczbę 40 trafień przez 15 lat grania na najwyższym szczeblu. Jeszcze gorzej poszło Marcosowi Garcii, bardziej znanemu w naszym kraju jako Marquitos (Górnik Łęczna i Miedź Legnica), który oprócz Polski zwiedził także Bułgarię i niższe ligi hiszpańskie. Wielkiego talentu nie udźwignął Esteban Granero. Gwiazda piłki juniorskiej jako dorosły piłkarz osiągał sukcesy klubowe z Realem Madryt nie będąc pierwszym wyborem trenerów. Mimo niemal 300 występów w La Liga nigdy nie zagrał w pierwszej reprezentacji Hiszpanii. Po młodzieżowej piłce od seniorów odbili się Urugwajczycy. Mathias Cardaccio i Tabare Viudes w 2008 roku trafili do Milanu. Pierwszy zgrał dwukrotnie, drugi przebywał na boisku w koszulce „Rossonerich” zaledwie 7 sekund, nie dotykając nawet piłki. Kompletnie przepadł Elias Figueroa, który podobnie jak Adu był znanym talentem z piłkarskich menadżerów. Ciekawą historię ma Meksykanin Efrain Juarez, który w wieku 18 lat trafił do rezerw Barcelony. Wobec niewielkiego wsparcia i małej liczby minut na boisku sam zrezygnował z występów dla „Blaugrany”, aby regularniej grać i móc reprezentować Meksyk na kanadyjskim mundialu. Nigdy nie dowiemy się, czy rozmienił swoją karierę, mimo 39 występów w barwach „El Tri”, w tym podczas Mistrzostw Świata w RPA. Na koniec zostawiłem sobie Pelego, ale spokojnie – tego z Portugalii. Młody talent, który debiutował w barwach Salgueiros w wieku 17 lat nigdy nie wszedł w buty słynnego Brazylijczyka. Epizody w Interze Mediolan i Realu Valladolid, a później powolny zjazd przez Turcję, Grecję i Cypr. Z powodu problemów z sercem nie zagrał ani razu w szwedzkiej Eskilstunie, ani rumuńskiej Dunarei Calaraşi.
Kanadyjski turniej był dla wielu piłkarzy wspaniałą przygodą i możliwością reprezentowania swojego kraju w największej młodzieżowej imprezie piłkarskiej. Jedni poszli drogą Aguero czy Krychowiaka, inni skończyli jak Freddy Adu. Za trzy lata Kanadyjczycy zobaczą na swoich stadionach gwiazdy w swoim primie. Wówczas także nie unikniemy porównań – w końcu to Argentyna, podobnie jak na mundialu U-20 w 2007 roku, będzie bronić tytułu mistrza świata.