
Przed reprezentacyjną przerwą o Serie A mówiło się najwięcej w kontekście meczu Juventus – Napoli. Meczu, którego nie było. Dziś znamy już decyzję władz Serie A, ale to na pewno nie kończy burzy. Ba, to wręcz rozpoczyna nawałnicę sądową, jaką zapowiada prezes Aurelio De Laurentiis. W cieniu tych pozaboiskowych przepychanek w sobotę czeka nas bardzo interesujący mecz. Napoli podejmie prowadzącą w ligowej tabeli Atalantę Bergamo.
Najpierw jednak dwa słowa, a może i nieco więcej, na temat niedoszłego starcia Starej Damy z Napoli. Jak pewnie wszyscy wiedzą rozbiło się o koronawirusa, wykrytego u dwóch graczy Napoli (w tym Piotra Zielińskiego) i jednego członka sztabu. Przynależny Neapolowi ASL, czyli włoski odpowiednik Sanepidu, zakazał drużynie wyruszenie na mecz do stolicy Piemontu. Napoli posłusznie posłuchało się i do Turynu nie pojechało. O planowanej godzinie na stadionie Juventusu pojawili się tylko sędziowie i piłkarze Bianconerich – że tak się stanie, wiadomo było praktycznie od rana. Serie A nalegała by grać, twierdząc, że ASL nie uwzględnia specjalnego protokołu medycznego zawartego pomiędzy ministerstwami sportu, zdrowia i władzami ligi.
Faktem jest, że zarówno w tym, jak i poprzednim sezonie, odbywały się już mecze, mimo zakażeń w tej czy innej drużynie. Jeśli piłkarz lub członek sztabu uzyskuje pozytywny wynik, reszta drużyny może nadal trenować i grać, pod warunkiem, że zawodnicy zostaną ponownie przetestowani i będą mieć negatywne wyniki. W tym wypadku coś jednak wymknęło się spod kontroli. Napoli zostało ukarane walkowerem i odjęciem punktu. Teraz prezes De Laurentiis zapowiada prawniczą batalię, a że jest hardy, to wszyscy wiedzą, a najboleśniej przekona się o tym niedługo Arkadiusz Milik, który kilka miesięcy swojej kariery piłkarskiej spędzi w tzw. "Klubie Kokosa". To jednak temat na osobną dyskusję.
Milik na aucie, Zieliński z wirusem – Polaków w sobotę w akcji nie zobaczymy, ale zobaczymy naprawdę kapitalny mecz. Atalanta to lider, który po trzech kolejkach może pochwalić się kompletem punktów. Podopieczni Gian Piero Gasperiniego nie stracili przez kilka tygodni przerwy między sezonami swoich walorów ofensywnych. Po trzech meczach mają 13 zdobytych goli, a na rozkładzie Torino, Lazio i Cagliari. Wygląda na to, że znów atakowana będzie magiczna bariera 100 goli w sezonie, której finalnie w rozgrywkach 19/20 nie udało się przebić.
Napoli przed feralnym nie-meczem z Juve także notowało udany początek. Zdobywcy Pucharu Włoch pokonali 2:0 Parmę i 6:0 Genoę. Mecz z drużyną Andrei Pirlo zapowiadał się szczególnie ciekawie, zwłaszcza, że trenerem Napoli jest przecież inny wybitny włoski piłkarz z tego samego pokolenia – Gennaro Gattuso. Niestety, do sobotniego szlagieru Azzurri przystąpią z tylko pięcioma punktami na koncie.
W zeszłym roku w październiku na Stadio San Paolo padł remis 2:2. Jedną z bramek dla Napoli strzelił Milik, a gola na wagę remisu dla Atalanty Josip Ilicić. W sobotę żaden z nich nie zagra. Rewanż w Bergamo miał miejsce na początku lipca – Atalanta ograła Napoli 2:0.
Oba zespoły w tygodniu czekają mecze w europejskich pucharach. Atalanta swoją walkę w Champions League rozpoczyna od wyjazdowego meczu z duńskim Midtjylland. Napoli w czwartek zagra u siebie z holenderskim AZ Alkmaar.
Fani calcio powinni szykować się na bardzo smakowitą sobotę, bo mecz Napoli z Atalantą to nie jedyny szlagier tego dnia. Trzy godziny później rozpoczną się derby Mediolanu.