Skip to main content

Marcin Bułka został bohaterem Nicei po rzutach karnych! To musi być niesamowite uczucie – wyeliminować zespół, z którego jesteś wypożyczony. Polski bramkarz obronił dwa rzuty karne i wyrzucił PSG z Pucharu Francji.

Wiadomo, jak to było z Marcinem Bułką. A po co on tam idzie do PSG? Żeby autografy zbierać? A nie mógł sobie wybrać normalnego klubu, zamiast lansować się zdjęciami z Neymarem i spółką? A, bo nie ma ambicji i idzie ławę grzać. Ledwie złapał za długopis, a każdy wiedział przecież lepiej, że zmarnował sobie karierę. Szansa na kontrakt z PSG to przecież jedna okazja na milion, wyjątkowa szansa, której nawet wielu lepszych bramkarzy nie otrzyma. Tyle, że Bułka poczuł luz na tyle, że to był w pierwszym szeregu prześmiewców gestu Erlinga Haalanda, to spowodował wypadek wypożyczonym Lamborghini, to sypał w "Foot Trucku" anegdoty, między innymi jak to Angel di Maria całym sercem nienawidzi Manchesteru United. Wyglądało to na nieprzyjemny dla oka lans. Sprawa później obiegła media w całej Anglii i narobiła przypału Bułce i Di Marii, więc trochę przystopował. Jakoś tak wyszło, że przestał budzić powszechną sympatię.

Marcin Bułka od razu ruszył z grubej rury. Zamienił rezerwy Chelsea na szatnię z Thiago Silvą, Marco Verrattim, Marquinhosem czy Kylianem Mbappe. Udało mu się w pierwszym sezonie nawet zagrać w jednym meczu z FC Metz. Zwykle łapał się na ławkę rezerwowych, jeżeli było miejsce dla trzech bramkarzy, bo drugim był Sergio Rico. Tylko kiedy debiutował w PSG, to nie miał nawet skończonych 19 lat. Próbował wypożyczeń do FC Cartagena, Chateauroux. W pierwszym nie mógł wygryźć bramkarza Marca Martineza, w drugim bronił w czerwonej latarni drugiej ligi francuskiej i w międzyczasie złamał kostkę. Na dziewięć meczów pięć przegrał, trzy zremisował i tylko jedno wygrał. Podczas jego całego pobytu na wiosnę, zespół Chateauroux wygrał tylko raz na 16 spotkań i zleciał z hukiem do Championnat National. Do bezpiecznej pozycji stracił 18 punktów. Trudno się cieszyć z takiego wypożyczenia.

Aż wreszcie po 3,5 roku czekania trafił mu się mecz życia (przynajmniej na ten moment). Normalnie i tak siedzi na ławce rezerwowych, bo w Ligue 1 broni Walter Benitez, który w zespole jest już sześć lat i czasami pod nieobecność Dantego zakłada opaskę kapitana. Bułka dostał już drugą szansę w Pucharze Francji w tym sezonie. Bronił wcześniej z trzecioligowym Cholet, gdzie Nicea przepchnęła awans wstydliwym 1:0. PSG nie będzie się przecież ośmieszać i zakazywać występów wypożyczonemu Polakowi, który w świecie piłki znaczy tyle, co nic. Nikomu nawet nie przyszło to do głowy, bo byłoby to kuriozalne. Tym razem stanął naprzeciwko Messiego, Icardiego, Draxlera czy Mbappe. Takiej próby w swoim życiu jeszcze nie miał.

Wreszcie po latach gdzieś na peryferiach piłki albo czując wielki futbol tylko na codziennych treningach – Marcin Bułka doświadczył swojego momentu. Zagrał na nosie PSG, wyeliminował swojego pracodawcę z Pucharu Francji. W konkursie rzutów karnych obronił dwa strzały – od Leandro Paredesa i młodego Xaviego Simmonsa. I wszystko to w dodatku na Parc des Princes, czyli u siebie! Polak był bohaterem dopiero w rzutach karnych, bo wcześniej PSG biło głową w mur. Dobrze zorganizowana defensywa dowodzona przez Dantego dopuściła do tylko dwóch celnych strzałów. Składu w lidze nie wywalczy, ale swój moment zapamięta do końca życia i może kontynuować przygodę w Pucharze Francji w ćwierćfinale.

Related Articles