Skip to main content

Jerzy Brzęczek nie jest już trenerem Wisły Kraków. Były selekcjoner reprezentacji Polski sam podał się do dymisji. Forma Wisły była ostatnio żenująca. Ostatnie pięć meczów w 1. lidze to cztery porażki i tylko jeden remis. Cierpliwość się skończyła.

Styl gry Wisły Kraków od początku sezonu był mało przekonujący. Taką Arkę Gdynia Wisła pokonała 1:0 po rzucie karnym, mimo że przez ponad pół godziny grała w 11 na 9. Wisła grała trochę lepiej od rywali, raczej przepychała spotkania, wygrywała jednym golem. Pięć ostatnich kolejek to jednak jest już dramat w pięciu aktach. Tu już styl odzwierciedlał wyniki. “Funkcję trenera Wisły Kraków przestał pełnić Jerzy Brzęczek. Dymisja szkoleniowca została przyjęta przez władze Klubu.” – poinformował klub na swoich social mediach. Nawet nie dwa lata temu był jeszcze selekcjonerem reprezentacji Polski, później spadł z Ekstraklasy i nie dał sobie rady w 1. lidze. W krótkim czasie zaliczył spektakularny upadek. Tym razem nie może już tłumaczyć się nadmierną medialną krytyką i chować za podwójną gardą. Po prostu zawalił. Siedem wygranych na 27 spotkań to bilans zawstydzający (jedno na 13 w Ekstraklasie).

Jeszcze niedawno kibice na trybunach śpiewali ironicznie: “Glory, glory, alleluja, trzeba wypie***lić wuja”. Doczekali się. Oczywiście sam Brzęczek nie jest winny całej krakowskiej degrengoladzie, ale w dużej mierze to on za nią odpowiada. Wszystko to firmował twarzą i trzeba przyznać, że akurat ze swoim nie najlepszym PR-em pasował do tego bajzlu. Kadrę Wisły budowano po omacku, chaotycznie, bez żadnego przemyślenia. Bywało tak, że w jeden dzień ogłaszano kilku nowych piłkarzy. Przypominało to zmianę turnusu w nadmorskiej miejscowości. Autobus przywozi do sanatorium nowych gości, a starzy właśnie zbierają się do wyjazdu. Mimo tego całego chaosu, początek w 1. lidze był bardzo udany. A to Jerzy Brzęczek odpowiadał za transfery, był jednocześnie trenerem i dyrektorem sportowym, a do tego jeszcze szefem skautów. Łączył te trzy funkcje, mając pełną władzę na rynku transferowym.

Brzęczek znów, podobnie jak w reprezentacji Polski, zaczął tworzyć syndrom oblężonej twierdzy. Mówił między innymi o tym, że rywale Wisły w 1. lidze będą dodatkowo motywowani finansowo. Cały czas miał też olbrzymi żal, że nie było dane mu poprowadzić reprezentacji Polski na Euro, na które to się przecież dostał. Kiedy przyszedł prowadzić Wisłę, to postawił tezę w “Przeglądzie Sportowym”, że on, w przeciwieństwie do Paulo Sousy, wyszedłby na Euro z grupy. Może i tak by było, nie da się tego zweryfikować. W każdym razie czuł się pewnie przed podjęciem nowej pracy. Odsapnął i był gotowy na to, żeby spokojnie utrzymać “Białą Gwiazdę” w Ekstraklasie, ale… to mu się nie udało. Wiślacy niespodziewanie spadli z ligi, natomiast Brzęczek dostał dużą władzę w klubie i miał za zadanie awansować z powrotem. Jak już wiadomo, temu zadaniu nie podołał… kiedy jednak Wisła zajmowała 1. miejsce w I lidze, to chwalił się tym, że wprowadza wielu wychowanków i nikt jakoś o tym nie wspomina.

Wisła przeobraziła się w zespół bardziej pragmatyczny. Na początku sezonu nie przypominała drużyny, która spadła z ligi – wiernej stylowi gry, nie patrząc na punkty, bo przecież i tak się utrzymamy. Nie. Wisła w 1. lidze punktowała, choć czasami wcale nie powinna, ale trudno ją było krytykować, dlatego Brzęczek czuł się pewnie i wspominał o tym, że robi awans dzieciakami. Może z przodu jeszcze jakoś to wyglądało, głównie za sprawą indywidualności, natomiast bardzo łatwo można było ukąsić słabą Wisłę w defensywie. Na ostatnich pięć spotkań Brzęczek zdobył tylko punkt. Ładnego stylu gry nie było od dawna, ale Wisła przestała też punktować i zsuwała się w dół tabeli. W tej chwili do bezpośredniego awansu traci sześć punktów. Zawsze można trafić do baraży, ale tam już może być różnie. Najbardziej bolesna była przegrana ze Stalą Rzeszów, czyli beniaminkiem. Zespół z Rzeszowa po prostu zmiażdżył Wisłę Brzęczka, miał 62% posiadania, grał efektownie, tworzył kolejne okazje, a 2:1 było tam niskim wymiarem kary.

Brzęczek włączył sobie piosenkę dawnego zespołu O.N.A. i powiedział sobie dość.

Related Articles