W ubiegłym sezonie Palmeiras. Wcześniej Flamengo, a teraz… oba zespoły spotkają się razem w finale Copa Libertadores. Kluby z dwóch największych i najważniejszych brazylijskich miast zdominowały Puchar Wyzwolicieli. Dzisiaj zagrają w stolicy Urugwaju. To trzeci taki finał w historii rozgrywek.
Przez wiele lat przyzwyczailiśmy się do finałów Libertadores w formule dwumeczu. Być może było to bardziej sprawiedliwe, jednak dostarczało mniej emocji. Teraz jedno spotkanie, na neutralnym gruncie, to zawsze będzie święto futbolu. Tak było chociażby w styczniu ubiegłego roku w Limie, gdy rozgrywano finał za sezon 2019. Wówczas Flamengo ograło River Plate 2:1. Dwanaście miesięcy temu niemal pusta Maracana – z wiadomych względów – gościła derby stanu Sao Paulo. Palmeiras minimalnie okazał się lepszy od Santosu. Wtedy jednak oglądaliśmy bardzo nudne "widowisko". Jak będzie teraz?
Dwóch obrońców trofeum
Jedni i drudzy bronią swoich trofeów za poprzedni sezon. Palmeiras chce to zrobić w Copa Libertadores. Tej sztuki w ostatnich latach blisko było River Plate, jednak polegli w Limie przeciwko Flamengo. Ostatnim klubem, który wygrał te rozgrywki dwa razy z rzędu była Boca Juniors. W 2000 roku pokonali… Palmeiras, a dwanaście miesięcy później meksykańskie Cruz Azul.
Flamengo jeszcze przez kilka dni jest obrońcą tytułu mistrzowskiego w Brazylii. Nawet więcej, Rubro-Negro wygrywali dwa ostatnie tytuły – w 2019 roku także. Wcześniej po Brasileirao sięgnął Palmeiras, który zgarniał mistrzostwo w 2018 i 2016 roku! Teraz jednak na 99% nowym mistrzem będzie Atletico Mineiro z Hulkiem w składzie. Zresztą były gwiazdor Porto zmierza po koronę króla strzelców, mimo że na jego koncie ledwie 15 goli.
Gabigol i spółka
Flamengo od finału w Limie tak naprawdę niewiele się zmieniło. Najlepiej o tym świadczy skład wystawiony na półfinałowy rewanż w Guayaquil. W porównaniu do meczu z River Plate wyszło trzech nowych zawodników. Poza tym ósemka powtórzyła się! To fenomen na kontynencie. Często najlepsze drużyny są w błyskawicznym tempie rozbierane przez europejskie kluby. O ile obecość Filipe Luisa i Diego Alvesa nie dziwi, gdyż kończą powoli przygody z piłką, o tyle reszta tak. Rodrigo Caio ma 28 lat, Willian Arao 29, Everton Ribeiro 32, Giorgian De Arrascaeta 27, Bruno Henrique 31, Gabriel Barbosa 25. Przynajmniej trzech-czterech graczy spokojnie mogłyby wchłonąć solidne europejskie marki.
Inna sprawa, że dwóch ostatnich odbiło się od europejskich klubów. A z pozostałych tylko Everton Ribeiro wyściubił nosa poza Brazylię. Ten jednak wybrał wojaże po Bliskim Wschodzie.
Siedmiu wspaniałych
Teraz porównajmy skład Flamengo z ostatniego finału Libertadores i drugiego półfinału obecnego sezonu. Siedem nazwisk pojawia się w obu wyjściowych jedenastkach. Mowa tutaj o: Wevertonie, Marcosie Rochy, Luanie, Gustavo Gomezie, Danilo, Raphaelu Veidze i Ronym. Ten ostatni oczywiście po wygranej w Libertadores zapisał się w pamięci niechlubnie podczas Klubowych Mistrzostw Świata. Może to nie był karny na miarę Simone Zazy, ale jednak Rony doszczętnie skompromitował się swoim uderzeniem w meczu z Al-Ahly o trzecie miejsce.
Tradycyjnie wielkie zapowiedzi mistrza Ameryki Południowej, a później anonimy z Afryki lub Azji ogrywają niby wielkie gwiazdy, które marzą o podboju Europy.
***
Ostatni raz finał Libertadores oglądaliśmy w 2018 roku. Wówczas Sportklub transmitował oba mecze pomiędzy Boca a River. Także rewanż w… Madrycie. Trzech ostatnich finałów w polskiej telewizji nie było. Teraz będzie okazja to nadrobić. Transmisja w Polsacie Sport Extra o godzinie 21:00.