Miejsc jest tylko sześć, a chętnych bardzo dużo. Victoria Pilzno, Dinamo Zagrzeb, Maccabi Haifa, FC Kopenhaga, Benfica i Rangers FC. To zespoły, które przeszły przez bramę piłkarskiego raju i dostały się do Ligi Mistrzów poprzez eliminacje. Zdecydowanie najsłabsze z tego grona jest Maccabi, które wraca na ten etap po 13 latach.
Dinamo Zagrzeb to drużyna, która jest największym beneficjentem zmiany Platiniego. Już szósty raz dostała się do fazy grupowej Champions League poprzez ścieżkę mistrzowską. To zresztą nie jest debiut dla żadnej z ekip – Victoria Pilzno i FC Kopenhaga awansowały tak po raz trzeci, a Maccabi Haifa po raz drugi. Trafiają się jednak niemal co sezon dość oryginalni beneficjenci zatwierdzonego kilkanaście lat temu pomysłu. Do fazy pucharowej były w stanie awansować: Sheriff Tyraspol, Ferencvaros, Karabach Agdam, Legia, Astana, CFR Cluj, Żylina czy Debreczyn. Każdy z tych zespołów po razie wykorzystał drabinkę mistrzów. Kilka lat temu stałymi bywalcami byli: BATE Borysów, Celtic czy APOEL. Ci ostatni dotarli potem nawet do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Do elity wróciła też Victoria Pilzno, która uprzednio musiała też odzyskać tytuł mistrza Czech. W awansie pomógł im niewypał z Wisły Kraków – Jan Kliment, który zdobył bramkę na wagę fazy grupowej.
Kilkanaście lat temu Michel Platini zaproponował mistrzom słabszych federacji wejście do Ligi Mistrzów innymi drzwiami. Chodziło bowiem o to, by przykładowy mistrz Polski, mistrz Danii, czy mistrz Węgier nie trafiał w eliminacjach na Barcelonę, Real Madryt, Arsenal czy inny Juventus. Weźmy takie starcie Wisły Kraków z Barcą w sezonie 2008/09. Już po losowaniu było wiadomo, że Polacy nie mają najmniejszych szans. Udało się co prawda wygrać 1:0 w Krakowie, co przeszło do annałów polskiej piłki, ale wcześniej na Camp Nou było 0:4 i marzenia o Lidze Mistrzów należało odłożyć na bok. To były czasy, gdy w eliminacjach grały po dwie drużyny angielskie, dwie hiszpańskie, dwie włoskie, francuska i niemiecka. Wisła nie musiała trafić na Barcę, mogła też choćby na Liverpool, Arsenal, czy Juventus. Zespół nierozstawiony był skazywany na pożarcie przez gigantów.
Reforma Platiniego zakładała coś, co udało nam się wykorzystać tylko jeden jedyny raz. Aż żal, że obowiązywała dopiero od sezonu 2009/10, bo był to zmierzch wielkiej Wisły Kraków pod rządami Bogusława Cupiała. Wisła w pierwszym sezonie po reformie nawet nie zdołała wejść na ścieżkę krajowych mistrzów, która obowiązywała początkowo od trzeciej rundy, bo skompromitowała się doszczętnie z Levadią Talinn, co pozostaje jedną z największych klęsk polskiej piłki. Lech odpadał z mistrzem Czech – Spartą Praga, później Wisła przez kilkanaście minut była w Lidze Mistrzów, utrzymując korzystny wynik z APOEL-em, ale wiemy jak to się skończyło. Śląsk dostał lanie od mistrza Szwecji – Helsingborga 1:6 w dwumeczu, Legia odpadła ze Steauą na ostatniej prostej, tylko przez nieszczęsne bramki na wyjeździe, ale i kompromitowała się przez błąd z Bereszyńskim, czy przegrywając ze Spartakiem Trnava, który miał w składzie byłych piłkarzy Ekstraklasy. Tylko raz przekroczyła bramy raju i doznała zaszczytu gry z Realem, Borussią Dortmund i Sportingiem.
Za chwilę znów Liga Mistrzów zmieni swoją formułę. Od sezonu 2024/25 w fazie grupowej mają grać nie 32, lecz 36 zespołów. Największą rewolucją jest brak fazy grupowej. Każdy zagra osiem spotkań z ośmioma różnymi przeciwnikami. Dojdą więc dwa dodatkowe spotkania. To nie oznacza jednak, że brama zostanie zamknięta dla mistrzów. Nadal będzie obowiązywała ścieżka mistrzowska, co więcej, otrzyma jedno dodatkowe miejsce (które notabene zostało im kilka lat temu odebrane). To przedostatnia edycja w dobrze znanej nam formule. Tym razem do fazy grupowej trafili mistrzowie: Czech (17. miejsce w krajowym rankingu UEFA), Chorwacji (18. miejsce), Izraela (21. miejsce) i Danii (14. miejsce). Polska zajmuje 30. miejsce, a Lech Poznań, w obecnym formacie nie przebrnął nawet pierwszej fazy eliminacyjnej, a takich faz jest aż cztery, a właściwie to pięć, gdyby policzyć preeliminacje dla ekip z San Marino czy Andory.
UEFA z jednej strony betonuje Ligę Mistrzów dla krezusów, dając im po cztery miejsca (od 2024/25 nawet pięć dla dwóch najlepszych federacji – zapewne niemal co rok będzie to Hiszpania i Anglia), ale z drugiej strony dzięki temu o pozostałe wolne miejsca mogą bić się te słabsze drużyny.