Skip to main content

To w Boxing Day na Wyspach Brytyjskich dostaje się prezenty i od lat dla piłkarskich fanów takim prezentem jest tradycyjna kolejka Premier League. Właśnie 26 grudnia 1860 roku (160 lat temu!) drużyna Sheffield FC, uznawana za najstarszy klub świata, zmierzyła się z Hallam FC. Dlatego właśnie Anglicy pielęgnują tradycję Boxing Day.

Jeśli w kalendarzu jest 26 grudnia, to od razu w głowie zapala się lampka, że trzeba wziąć pilota do ręki i zasiąść przed telewizorem, bo w Anglii będą grać w piłkę. W tym roku Boxing Day został rozbity na dwa dni w związku z pandemią, brakiem kibiców i prawami telewizyjnymi. W 2019 i 2018 roku 26 grudnia odbyło się aż po 9 meczów i tylko jeden był grany dopiero dzień później. 2020 to 6 meczów w Boxing Day o czterech różnych porach i cztery kolejne mecze następnego dnia. Można obejrzeć na żywo aż 8. Takie czasy.

26 grudnia zaczął się ofensywnie. Na King Power Stadium obejrzeliśmy wyrównane spotkanie, zakończone wynikiem 2:2. Zarówno Leicester, jak i Manchester United mieli swoje okazje, choć chyba to goście mogą sobie bardziej pluć w brodę. Dwie doskonałe sytuacje zmarnował Marcus Rashford. Jak zwykle show skradł Bruno Fernandes, dopisująć do dorobku gola i asystę. Odkąd dołączył do Manchesteru United, miał bezpośredni udział (gol lub asysta) przy 31 na 60 goli w lidze. Portugalczyk odmienił ten zespół i takie są fakty. Do tego jubileuszowego – 50. gola strzelił w Premier League Marcus Rashford.

Później można było sobie wybrać mecz. Ten, kto zdecydował się na Fulham vs Southampton powinien się puknąć w głowę. 0:0 i tylko trzy strzały celne przez 90 minut. James Ward-Prowse znów udowodnił, że przy rzutach wolnych używa cyrkla w nodze, jednak Areola jakimś cudem sparował piłkę na słupek. Drugi mecz był już ciekawszy, bo tam Aston Villa nawet w 10 nie zdjęła nogi z gazu i spokojnie poradziła sobie z Crystal Palace. Aż przykro było patrzeć na smutną minę bezradnego Roya Hodgsona. Jego zespół dopiero co przegrał z Liverpoolem 0:7, a teraz nie potrafił niczego zdziałać przez 45 minut w przewadze i jeszcze stracił dwa gole.

Największą niespodzianką Boxing Day jest wygrana Arsenalu z Chelsea. "Kanonierzy" od początku narzucili swoje tempo. Niespodziewanie obronę Chelsea rozmontowywało trzech dzieciaków – Bukayo Saka (2001), Emile Smith Rowe (2000) oraz Gabriel Martinelli (2001). Przewagę potwierdzili golem z karnego na 1:0. Później można było się już łapać za głowę. Jeszcze w pierwszej połowie po bramce Xhaki z wolnego, a w drugiej po znakomitym trafieniu Bukayo Saki. Arsenal w 56. minucie prowadził już 3:0. Końcówka to gonitwa Chelsea, gol Abrahama i pudło Jorginho z karnego. Włoch nie wykorzystał w całej karierze czterech jedenastek, z czego aż trzech w obecnych rozgrywkach. Arteta złapał głęboki oddech.

Wieczorem można było już trochę przysnąć, bo Newcastle United nie zrobiło kompletnie nic w starciu z City, a gospodarze nie chcieli się tu nawet spocić. Cancelo dwoił się i troił, ale nikt nie chciał wykorzystać jego świetnych podań. Dość szybki gol Gundogana i pełna kontrola. W drugiej połowie jeszcze po błędzie obrony trafił Ferran Torres i "Obywatele" dopisali trzy punkty po minimalnym wysiłku. De Bruyne zmarnował sam na sam i pozostaje nadal bez gola w Premier League z gry. Ważny mecz wygrał Everton, który pokonał Sheffield United i wskoczył na pozycję wicelidera. To ich czwarta wygrana z rzędu w lidze. Carletto może świętować, bo wrócił na dobry tor.

Jeszcze dziś dalsza część tradycyjnej kolejki. Leeds zagra z Burnley, West Ham z Brightonem, Liverpool z WBA, a Wolves z Tottenhamem. Wszystkie spotkania o różnych godzinach, więc można sobie urządzić kolejny dzień z Premier League i resztą serniczka.

Related Articles