Powrót trenera Marka Papszuna pod Jasną Górę na nowo rozbudził emocje związane z częstochowskim byłym Mistrzem Polski. Raków się zmienił, ale najwyraźniej nie zmieniła się koncepcja budowania solidnej, europejskiej drużyny. Nadal jednak niezrozumiałym fenomenem „Medalików” jest pozycja napastnika. Zwykle nieskutecznego napastnika.
Na wstępie słowo wyjaśnienia. Oczywiście, wyniki osiągane przez Raków w ostatnich pięciu latach nie podlegają dyskusji. Mistrzostwo, dwukrotnie drugie miejsce, udział w europejskich pucharach są w skali PKO Bank Polski Ekstraklasy wynikami rewelacyjnymi. Częstochowska drużyna potrafiła i wciąż potrafi serwować nam widowiskowy, efektowny futbol. Jednak gołym okiem widać, że profil napastnika preferowany przez sztab „Medalików” nie przynosi zbyt okazałej zdobyczy bramkowej, a budowanie zespołu bez skutecznego napastnika, mimo jakościowych partnerów za plecami, jest drogą donikąd. Doskonale uwypukliła to kampania Rakowa w Lidze Europy.
Ale po kolei. Pierwszy sezon częstochowian po powrocie do Ekstraklasy skupiony był wokół utrzymania ligowego bytu. Cel został osiągnięty bez kłopotu, a kluczowymi zawodnikami ówczesnej kadry Rakowa byli dwaj Czesi – wielki jak dąb stoper Tomaš Petrasek (6 goli) i ofensywny pomocnik Petr Schwarz (8 bramek) – oraz rosły kostarykański napastnik Felicio Brown Forbes, który w 27 meczach wpisywał się na listę strzelców dziesięciokrotnie. Dotychczas jest to najskuteczniejszy snajper Rakowa w jednym sezonie Ekstraklasy, o którym można mówić, że był klasyczną „dziewiątką”. Każdy kolejny nie zdołał uzyskać dwucyfrowej liczby trafień. Drugi z napastników, Sebastian Musiolik w 35 spotkaniach strzelił ledwie 6 bramek. Więcej goli od Forbesa miało w Ekstraklasie aż 10 zawodników.
W kolejnym sezonie pierwszym wyborem na szpicy był Łotysz Vladislavs Gutkovskis, równie wysoki jak napastnik z Kostaryki. „Gutek” trafił pod Jasną Górę z Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. W zgodnej opinii kibiców był symbolem drewnianego napastnika, który w niewyjaśniony sposób potrafił jednak strzelać bramki. Przez trzy sezony w barwach Rakowa Gutkovskis zdobywał w lidze kolejno 7, 9 i 8 goli. To wciąż niewiele, a patrząc przez pryzmat zespołu skuteczniejszym zawodnikiem był ofensywny pomocnik Ivi Lopez, który w każdym z sezonów Łotysza miał na koncie więcej trafień (odpowiednio 9, 20 i znów 9. Pozostali napastnicy w drugim sezonie? Jakub Arak i Oskar Zawada po 1 golu, zaś Musiolik bez bramki. Mimo to Raków został wicemistrzem Polski.
Następna kampania częstochowian również zakończyła się drugim miejscem w lidze, wywalczonym na plecach Lopeza, który został królem strzelców Ekstraklasy. Gutkovskis z 9 strzelonymi bramkami został wyprzedzony przez 12 innych, skuteczniejszych ligowców. Koledzy z linii ataku ponownie nie popisali się. Musiolik zaledwie 3 gole, natomiast Arak, Alexandre Guedes i Ilja Szkurin nie wpisali się na listę strzelców. Wynik zespołowy znów bronił wyborów sztabu szkoleniowego Rakowa, na przekór profilowi wysokiego, nie do końca zwrotnego napastnika, który nie potrafi strzelać goli seriami.
Rok później Raków został Mistrzem Polski. Znów bez solidnie punktującego napastnika, natomiast kolektywnie. Niemal połowę goli dla „Medalików” strzelali pomocnicy – Bartosz Nowak 10, Lopez 9, a Władysław Koczergin dołożył 8 trafień, zrównując się w liczbie bramek z Gutkovskisem. Znamienne, że od powrotu Rakowa do Ekstraklasy o jego sukcesach decyduje właśnie druga linia, a nie napastnicy, którzy w normalnie funkcjonujących zespołach odgrywają decydującą rolę. Mistrzowski sezon nie poszedł równie dobrze w Europie, a brak skutecznego napastnika odbił się na końcowym wyniku, jakim było odpadnięcie na ostatniej prostej ze Slavią Praga.
Kolejny sezon również uwypuklił braki Rakowa w linii ataku, a dodatkowo kontuzja Lopeza kompletnie obnażyła braki „Medalików”. Klub z Częstochowy co prawda awansował do fazy grupowej Ligi Europy, ale odebrał tam bolesną lekcję od Atalanty, Sportingu i Sturmu Graz. Ofensywna mizeria zakończyła się dopiero 7 miejscem w tabeli na koniec sezonu Ekstraklasy, co było ogromnym rozczarowaniem pod Jasną Górą. Jasnym punktem zespołu był młody chorwacki napastnik Ante Crnac, który strzelił 8 goli. Pięć trafień dołożył drugi z napastników, Łukasz Zwoliński. Trzeci ze snajperów, Fabian Piasecki, stał się symbolem indolencji strzeleckiej Rakowa – 14 meczów w lidze bez gola.
Po 13 kolejkach trwającego sezonu PKO Bank Polski Ekstraklasy Raków znów plasuje się w czołówce ligowej tabeli. W obecnych rozgrywkach za sukcesem „Medalików” stoi głównie żelazna dyscyplina w obronie – częstochowianie stracili zaledwie 4 gole. Znów nie można przejść obojętnie wobec ofensywnych poczynań zespołu trenera Marka Papszuna. Najskuteczniejszym strzelcem jest obecnie Jean Carlos Silva (3 gole), grający na pozycji lewego wahadłowego. Profil rosłego napastnika w Rakowie jest nadal forsowany i wciąż nie daje efektu. Pierwszy wybór szkoleniowca, Patryk Makuch, strzelił zaledwie jedną bramkę, natomiast jego zmiennik, Jonatan Braut Brunes dwie. Ośmiu innych napastników z drużyn ligowych rywali ma ich co najmniej dwa razy tyle.
Kto wie, być może pomysł trenera Papszuna na grę bez napastników znów przyniesie efekt w postaci ligowego podium i udziału w europejskich pucharach. Nie można jednak przejść obojętnie wobec faktu, że w Częstochowie mają klapki na oczach, próbując udowodnić całej piłkarskiej Polsce, że białe jest czarne i odwrotnie. Raków potrzebuje skutecznego napastnika z dwucyfrową zdobyczą bramkową co sezon, jeżeli chce poważnie liczyć się poza krajowym podwórkiem. Doskonale pokazują to tegoroczne przykłady Angela Rodado z Wisły Kraków czy Afimico Pululu z Jagiellonii Białystok.