Skip to main content

Legia Warszawa przegrała na Villa Park 1:2, ale pokazała się z naprawdę dobrej strony. Na pewno efektowna bramka Ernesta Muciego zostanie przez kibiców dobrze zapamiętana.

W 20. minucie Ernest Muci błysnął piłkarską inteligencją. Po tej akcji wypadało tylko powiedzieć: wow! Zrobił w konia podstawowego przecież pomocnika “The Villans” – Boubacara Kamarę. Kiedy Francuz akurat szybko rzucił okiem w swoją lewą stronę, to Muci zrobił krok do tyłu. Pokazał, że się wycofuje, przyjmuje pozycję i nie będzie pressował. Później jednak znów zrobił trzy kroki do przodu i zamknął linię podania do skrzydła. Kamara tego nie wiedział i zamiast do Casha, podał właśnie do Albańczyka. Ten ustawił sobie piłkę na techniczny strzał i załadował idealnie po winklu. Można to oglądać, oglądać i zapętlać, bo bramka była naprawdę piękna. Muci na tle Aston Villi pokazał się rewelacyjnie, strzelając już przecież trzeciego gola przeciwko Anglikom.

Trafił na Villa Park na 1:1, bo wcześniej kibice mogli czuć się zaniepokojeni, że skończy się jakimś wysokim wynikiem. Gospodarze błyskawicznie ułożyli sobie mecz. Kapuadi stracił piłkę, Elitim nie przeciął podania, a Moussa Diaby popędził skrzydłem, mając hektary miejsca. Była to bardzo błyskawiczna akcja w wykonaniu byłego piłkarza Bayeru Leverkusen. Zwiódł jeszcze Artura Jędrzejczyka i uderzył lewą nogą w długi róg. Na tablicy mieliśmy dopiero czwartą minutę. To mogło rozochocić gospodarzy, napędzić ich tak, by wrzucili pełen luz. Minęło kilka minut, a Kacper Tobiasz musiał interweniować dwa razy – najpierw wybił główką poza polem karnym, a potem dobrze przypilnował bliższego słupka, gdy uderzał Duran. I kiedy wydawało się, że bliżej jest tu dwubramkowego prowadzenia, to wtedy Villa Park uciszył Ernest Muci.

Legia mogła nawet na początku drugiej połowy prowadzić! Świetną akcję na prawym skrzydle zrobili Bartosz Slisz i Paweł Wszołek. Jeden reprezentant podał prostopadle, a drugi dośrodkował w pole karne. Tam w trochę dziwny sposób do strzału złożył się lewy wahadłowy Gil Dias. Uderzył takim przedziwnym szczupakiem, ale złożyło się tak, że omal nie przelobował Robina Olsena. Piłka zatrzymała się na poprzeczce. Chwilę później gości w grze utrzymał Kacper Tobiasz, który w sytuacji sam na sam doskonale zatrzymał Moussę Diaby’ego. Francuz znów zwiódł Jędrzejczyka i prawie zdobył podobną bramkę do tej z pierwszej połowy. Na drodze stanął jednak bramkarz Legii.

Legia grała nieźle, ale zawaliła przy stałym fragmencie. Gola nie strzelił im z główki żaden dryblas, którego trudno upilnować, tylko akcję zamknął lewy obrońca Alex Moreno, bo Wszołek zawalił przy pilnowaniu. Sprawdzano jeszcze linię spalonego, ale nie było mowy o anulowaniu bramki. Legia mogła przegrać 1:3, ale miała szczęście przy strzale Leona Baileya, bo piłka po jego lobie trafiła w poprzeczkę i odbiła się tak, że wylądowała prosto na linii, nie przekraczając jej całym obwodem. Legia doznała drugiej porażki w fazie grupowej, jednak była to porażka bez wstydu. Awansu z pierwszego miejsca raczej nie będzie, jednak trzeba się jeszcze skupić w ostatniej kolejce, by nie dać się pokonać Holendrom z Alkmaar. Jeżeli AZ wygra, to “Wojskowi” wypuszczą awans do 1/16 finału. Legii wystarczy w Warszawie remis.

Related Articles