Skip to main content

To już drugi z rzędu hat-trick Karima Benzemy w Lidze Mistrzów. Zdobył je nie z byle kim, bo pierwszy z PSG, a teraz z Chelsea. Real Madryt wygrał 3:1 na Stamford Bridge i jest bardzo blisko półfinału tych elitarnych rozgrywek. Prawdziwym królem jest Benzema, autor 37 bramek w tym sezonie.

To był bardzo szybki i ofensywny mecz, który dobrze się oglądało. Głównie w pierwszej połowie. Żadna z drużyn nie chowała się za podwójną gardą, obie oddały w sumie po pięć strzałów celnych. Chelsea ogólnie miała dwa razy więcej okazji, ale przeważyły dwie rzeczy – dyspozycja obu bramkarzy oraz bezwzględna skuteczność Karima Benzemy. Nie lubię stosować w piłce nożnej tzw. "gdybizmu", ale tu akurat się o niego pokuszę. No więc gdyby Francuz grał w ataku Chelsea, to wynik mógłby wyglądać na 3:1, ale w drugą stronę. Po prostu jedna z drużyn miała Karima Benzemę, a druga nie. Wystarczyły tylko dwa mecze z rzędu, żeby przybliżył się do dorobku Roberta Lewandowskiego. Hat-trick z PSG, hat-trick z Chelsea i Benzema ma już w tej edycji Champions League 11 bramek, tylko o jedną mniej niż Lewy.

Pierwsza połowa to naprawdę mnóstwo emocji i jazda kamery w obie strony. Zaczęło się od poprzeczki Viniciusa Juniora w 10. minucie, oczywiście swój udział miał w tym Karim Benzema, który sprytnie podał piętą do Valverde. Courtois pierwszy raz został sprawdzony przez Reece'a Jamesa z rzutu wolnego. Sparował strzał, wybił mocno, do boku, aż na aut. Interwencja bez zarzutów i dobra decyzja, bo na Stamford Bridge było mokro. Dobrze znany duet rozmontował Chelsea w 21. minucie. Vinicius-Benzema i mieliśmy 1:0. Tyle tylko, że nie było to samo dołożenie głowy, a naprawdę efektowne i trudne uderzenie z 14 metrów. Minęły trzy minuty i Chelsea była w jeszcze większym szoku, bo Benzema znów trafił z główki. Tym razem urwał się Thiago Silvie i wykorzystał wrzutkę Modricia. Francuz mógł mieć hat-tricka jeszcze w pierwszej połowie, ale pokazał, że jest człowiekiem i nie trafił.

Havertz zdobył bramkę kontaktową jeszcze w pierwszej połowie, a druga wyglądała tak, że Real po prostu się czaił, a Courtois fruwał w bramce i był bardzo czujny. Popisał się jedną wspaniałą paradą, kiedy piłka leciała w okienko po strzale Azpilicuety. Chelsea napierała, ale popełniła katastrofalny błąd. Edouard Mendy za lekko podał do Rudigera, ten jeszcze mógł sytuację uratować, ale też nie wybił najlepiej, trafiając w Benzemę, no to sobie kapitan Realu skompletował hat-tricka. Drugiego z rzędu w Champions League. A w ogóle weźmy siedem ostatnich meczów Benzemy w Realu. Uwaga, w KAŻDYM zdobył co najmniej bramkę. Pokonywał bramkarzy Alaves, Rayo Vallecano, Realu Sociedad, PSG, Mallorki, Celty Vigo, a teraz Chelsea. Niektórych nawet po dwa albo czy trzy razy. Jego nieobecność w El Clasico była aż nadto widoczna. W siedmiu ostatnich spotkaniach strzelił 13 bramek. Kosmiczna forma. Ma już 37 goli w tym sezonie. Takiego nie miał jeszcze nigdy. To teraz najpoważniejszy kandydat do Złotej Piłki.

Karim Benzema paradoksalnie zyskał na odejściu Cristiano Ronaldo. Wcześniej musiał dużo na niego pracować, dlatego Portugalczyk uwielbiał z nim grać. Mówiło się, że to najmądrzej i najlepiej grający napastnik świata w momencie, gdy nie ma przy sobie piłki. Teraz nie tylko rozgrywa, ale i jest główną strzelbą. Zapowiada się, że w całym sezonie przekroczy barierę 50 bramek. To kosmiczna statystyka, a do tego dochodzi też dwucyfrowa liczba asyst. Benzema nie tylko kończy akcje, ale i pomaga to robić innym, znalazł wspólny język z Viniciusem Juniorem, a pierwszy gol z Chelsea to idealne tego potwierdzenie. Patrząc na obecną formę, to Real Madryt ma najlepszego bramkarza na świecie i najlepszego piłkarza na świecie. Może więc grać przeciętnie, ale Courtois będzie pilnie strzegł bramki i pola karnego, a Karim Benzema wyczaruje coś, mając pół okazji. Warto oglądać mecze Realu i obserwować poruszanie się po boisku Francuza. Jest po prostu nieuchwytny.

 

Related Articles