Od wielu tygodni w Ekstraklasie nie wygrał żaden beniaminek. Prawdę mówiąc w 14. kolejce, która rusza już dziś, nie zapowiada się na przełamanie tej marnej serii. Nie zanosi się też na zmianę lidera, a jedno poniekąd wynika z drugiego.
Zacznijmy od meczów piątkowych – o 18:00 Piast Gliwice zagra z Koroną Kielce. W ciemno obstawiajcie remis! Gliwiczanie mają na koncie już 9 remisów po 13 meczach, a kielczanie wprawdzie tylko 5, ale to również ich najczęstszy wynik. Po Piaście spodziewaliśmy się dużo więcej, Korona raczej jest tu, gdzie mogliśmy przewidywać.
Po zapewne remisowej inauguracji kolejki, w drugim dzisiejszym meczu zagra Jagiellonia Białystok ze Stalą Mielec. Białostoczanie, mimo porażki z Pogonią Szczecin, utrzymali pozycję wicelidera. Stal z kolei przerwała serię czterech porażek i wygrali… przy Łazienkowskiej. Team Kamila Kieresia ma 15 punktów, a skoro beniaminkowie są wyjątkowo słabi, to póki co na Podkarpaciu znów odganiane są pesymistyczne wizje spadku. O punkty w stolicy Podlasia będzie jednak bardzo ciężko, bo Jaga nie wygrała od dwóch kolejek i zespół Adriana Siemieńca będzie podrażniony.
W sobotę o 15:00 przenosimy się na stadion Cracovii, gdzie Puszcza Niepołomice zagra z Pogonią Szczecin. Portowcy mają dobre wspomnienia z obiektu przy ul. Kałuży w Krakowie – nie tak dawno wygrali nam 5:1 z prawowitym gospodarzem obiektu. A gdy trafia się na teoretycznie jedną z najsłabszych drużyn w stawce, można liczyć na powtórkę i kolejne ostre strzelanie. Puszcza uciułała 10 punktów i daje jej to status najlepszego z beniaminków. Na tym dobre informacje się kończą, bo nawet w przypadku sensacyjnej wygranej z Pogonią, ekipa Tomasza Tułacza pozostanie w strefie spadkowej.
Widzew Łódź – Warta Poznań to drugi z sobotnich meczów. W centralnej Polsce starcie dwóch drużyn, które muszą uważać, by w końcówce rundy nie stoczyć się do strefy spadkowej. Widzew jest na 12. miejscu, ale ma w zanadrzu zaległy mecz. Gdyby go wygrał, przeskoczyłby do środkowej strefy. Warta żadnych zaległości nie ma, ale w ostatnich trzech meczach uzbierała 5 punktów i choć nadal jest pierwsza nad kreską, to ma przynajmniej pewność, że w tej kolejce nie zleci niżej. Dawid Szulczek musi już myśleć o wzmocnieniu kadry zimą, bo wąska kołderka w tej rundzie szybko okazała się problemem. Wystarczyło kilka kontuzji i zespół z Poznania popadł w tarapaty.
Na koniec soboty przenosimy się do Poznania. Lech zagra z Ruchem Chorzów i oczywiście będzie murowanym faworytem tego niebieskiego starcia. Kolejorz wprawdzie w dwóch ostatnich kolejkach remisował, ale meczu z przedostatnim w tabeli zespołem nie ma prawa się obawiać.
W niedzielę Ekstraklasa serwuje trzy dania. Na przystawkę pojedynek lidera z outsiderem. Przewodzący tabeli Śląsk Wrocław zechce wrócić na zwycięskie tory po remisie z Ruchem. Druga wpadka z beniaminkiem byłaby już trudna do wyjaśnienia. ŁKS jest w beznadziejnej formie, czego dowodem była domowa porażka 0:5 z Górnikiem Zabrze. W tygodniu łodzianie postraszyli Raków w Pucharze Polski, ale po dogrywce i tak odpadli. Nie mamy za wiele argumentów, by sądzić, że drużyna Kazimierza Moskala może powalczyć we Wrocławiu. Ten główny to piłkarskie porzekadło, że dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.
Raków Częstochowa ewidentnie ma gorszy czas. Zaledwie jeden punkt w dwóch ostatnich meczach w lidze, do tego marne występy w fazie grupowej Ligi Europy i męczarnie w Pucharze Polski. Wyjść z tego mini-kryzysu zespół Medalików spróbuje w niedzielę, gdy do Częstochowy zawita Zagłębie Lubin. Miedziowi mają 20 punktów – tyle co Legia. Z drugiej jednak strony zespół Waldemara Fornalika nie wygrał trzech ostatnich meczów, a dwa ostatnie przegrał. Mowa tylko o lidze, bo gdyby dorzucić Puchar Polski, mamy kolejną porażkę. W Zaduszki Zagłębie przegrało z Cracovią.
Piłkarską niedzielę skończy mecz Radomiaka z Legią. W Radomiu pewnie nie cieszą się, że zespół wicemistrzów Polski przyjeżdża właśnie teraz, gdy notuje serię czterech porażek z rzędu. Przecież taka passa nie może trwać wiecznie i Legia prędzej czy później przełamie się w lidze. Jeśli jednak nie, to Radomiak w niedzielę może przeskoczyć swojego rywala, bo na dziś strata punktowa zespołu Constantina Galki wynosi 2 punkty. W czwartek Legia wygrała w Tychach mecz pucharowy, ale to żaden wyznacznik. Radomiak w tygodniu miał wolne, bo z Pucharem Polski pożegnał się już we wrześniu.
Kolejkę w poniedziałek zwieńczy mecz Górnika Zabrze z Cracovią. Na początku sezonu jedni byli w kryzysie, a drudzy znajdowali się w wysokiej formie i nie przegrywali. Dziś role się odwróciły – to Górnik jest wyżej w tabeli i po dwóch kolejnych zwycięstwach Jan Urban mógł wreszcie odetchnąć z ulgą. W trudnej sytuacji znalazły się za to Pasy, które z 15 punktami na koncie osunęły się w bezpośrednie sąsiedztwo strefy spadkowej. Ciekawe, jak będzie wyglądać tabela w poniedziałek około 21:00…