Skip to main content

To się już powoli wymyka wyobraźni. Jude Bellingham to nie człowiek, tylko maszyna zaprogramowana do niszczenia przeciwników. Nie ma go, znika na moment, żeby za chwilę załatwić dla Realu trzy punkty. Ostatnia ofiara jest niezwykle przyjemna dla fanów “Królewskich” – sama Barcelona i to na Camp Nou!

Jude Bellingham to urodzony lider. Kropka. Takich cech się nie wypracowuje, tylko się z nimi rodzi. Przecież to jeszcze piłkarski dzieciak z rocznika 2003, a jednak niezwykle dojrzały, grający już przez kilka sezonów na najwyższym europejskim poziomie. Trudno uwierzyć, że ten chłopak ma dopiero 20 lat i już jest tak ukształtowany. Zaczął, gdy miał ich 16, dlatego ma się wrażenie, że gra, gra i gra… a cały czas pozostaje młodziutki. Bellingham trochę odpocznie, na chwilę zniknie, niby go nie ma, ale za chwilę mówi: dobra, ja to załatwię. I tak już od trzech miesięcy. W ogóle mu się nie nudzi. Real może grać słabiej, ale ma Jude’a Bellinghama i to często wystarczy.

Jego liczby są porywające. To już 10 goli w Primera Division i trzy w Champions League, tak więc razem 13. Nie ma znaczenia, czy jedzie do Andaluzji, Kraju Basków, czy może ktoś przyjeżdża na Santiago Bernabeu – Osasuna czy inne Getafe. Po Europie też chętnie podróżuje, bo przecież po indywidualnej akcji załatwił Napoli, strzelił też z Bragą. No to może El Clasico go zweryfikuje i tam wypadnie słabo? No… okazuje się, że też nie. Zweryfikowało go, ale w 100% pozytywnie. Gdyby Real nie miał Bellinghama, to tego meczu by nie wygrał. Wiedział jednak po co go kupuje. W El Clasico pokazał, że nie jest jednowymiarowy, bo i potrafi kropnąć z daleka, ale ma też doskonały timing w polu karnym. Trochę przypadkowo piłka znalazła się pod jego stopami, ale coś za często “przypadkowo” się znajduje akurat tam, gdzie stoi Jude Bellingham.

Potrafi wcisnąć głowę przy dośrodkowaniu (Almeria, Celta Vigo), dobić strzał kolegi, przewidując, że bramkarz wypuści piłkę (Getafe), znaleźć się w takim miejscu, żeby wepchnąć piłkę do siatki z bliska (Almeria, Union Berlin), przedryblować kilku gości i zrobić samodzielny rajd (Napoli), czy kropnąć z daleka (Barcelona). Wiele z tych goli strzelał w trudnych dla Realu momentach, przesądzając o punktach – z Almerią “Królewscy” przegrywali 0:1. Potem dwie dołożył Jude i jeszcze asystował. Końcowy wynik? 3:1. Z Celtą Vigo trafił na 1:0 w 81. minucie i taki wynik się utrzymał. Z Getafe strzelił jeszcze później, bo w 95. minucie na 2:1. Też ważne trzy punkty. Z Unionem Berlin wcisnął piłkę do siatki z bliska w 94. minucie – oczywiście na 1:0. Z Napoli zrobił wynik w pierwszej połowie, bo gdy miał piłkę, to ciągle było niebezpiecznie. Skończył z bramką i asystą.

Załatwił też Gironę, Osasunę, a teraz w dramatycznych okolicznościach Barcę. To jego momenty chwały. Lewandowski nie mógł przeboleć porażki, bo Barca długo prowadziła, ale Real Madryt miał sprowadzonego za 100 milionów Bellinghama. Będzie liderem środka pola przez wiele lat. Nawet Carlo Ancelotti jednak nie może się nadziwić strzeleckiej formie swojego podopiecznego. Mówił: – Zdobył wspaniałego gola przy pierwszym uderzeniu, a przy drugim był mądry i sprytny. Jesteśmy zaskoczeni. Wszyscy są zaskoczeni jego poziomem i skutecznością w ataku. Wchodzi w pole karne, to już wiemy, ale dzisiaj nas zaskoczył jeszcze czymś innym, bo strzelił wspaniałego gola z daleka… W tej chwili to on jest zawodnikiem, który robi różnicę. Modrić nie potrafił wyjaśnić tego fenomenu. Podkreślił tylko dojrzałą osobowość… 18 lat młodszego kolegi. Chorwat mógłby być jego ojcem! Dodał też, że sprawia wrażenie jakby nie był nowym zawodnikiem, ale grał w Realu od dawna.

Bellingham umie wszystko i jest dobry we wszystkim. To nie tylko bramki, ale też praca w defensywie, mądre ustawianie się. Jest taka statystyka, którą określamy dokładnie jako zablokowane podania przeciwnika. Trzeba się dobrze ustawić, żeby przeciąć zagranie rywala. Króluje w tym Bellingham, który miał aż 22 takie interwencje. Dopiero drugi jest Gavi (16), a trzeci Ayoze Perez z Betisu (15). Tak więc często jest też jednym z pierwszych obrońców i co istotniejsze – skutecznych. Real ma z niego mnóstwo pociechy. “The Beatles” śpiewali – Hey, Jude, don’t be afraid i rzeczywiście Jude nie ma się czego obawiać. Obawiać się muszą ci, którzy staną na jego drodze.

Related Articles