PSG po serii wzmocnień miało być walcem, który miażdży słabsze zespoły. W lidze póki co nawet bez udziału nowych gwiazd wszystko szło jak po maśle, jednak inauguracja Champions League w wykonaniu paryżan przyniosło ogromny znak zapytania i rysę na wizerunku. Dream Team Mauricio Pochettino zaledwie zremisował z Club Brugge. To była dużego kalibru niespodzianka, a już w weekend PSG czeka wyzwanie w Ligue 1 – mecz z Olympique Lyon.
Lyon sezon rozpoczął marnie. W trzech pierwszych meczach zespół prowadzony przez Petera Bosza nie wygrał ani razu. W dodatku nie były to straty punktów z potentatami ligi, a z Brest, Angers i Clermont Foot. Najdelikatniej mówiąc – rozczarowanie. Drużyna odpaliła tuż przed przerwą reprezentacyjną, pokonując Nantes. W kolejnym spotkaniu team Bosza pokonał Strasbourg, a w miniony czwartek od zwycięstwa rozpoczął kampanię w Lidze Europy. 2:0 na Ibrox z Rangersami to cenny rezultat.
Czy więc PSG ma się czego bać w kontekście niedzielnego szlagieru Ligue 1? Teoretycznie mówimy o zupełnie innej skali. Lwy w końcówce okienka pozyskały Xherdana Shaqiriego z Liverpoolu i Emersona z Chelsea (wypożyczenie), wydając na nich nieco ponad 6 mln euro. Wcześniej klub Jean-Michela Aulasa nie dokonał żadnej gotówkowej transakcji. W tym samym okienku PSG sprowadziło najlepszego piłkarza na świecie, jednego z najlepszych stoperów, jednego z najlepszych bramkarzy, jednego z najlepszych wahadłowych i czołowego defensywnego pomocnika. Pal licho kwoty, ale patrząc na nazwiska bilans transferowy PSG w tym okienku jest po prostu imponujący. I co równie ważne – udało się zatrzymać Kyliana Mbappe.
No właśnie – w niedzielę być może po raz pierwszy w Ligue 1 zobaczymy ofensywne trio Messi – Mbappe – Neymar. W Champions League magii jeszcze nie było, ale prędzej czy później to musi zadziałać. Tak się przynajmniej wydaje.
Mecz cieszy się oczywiście gigantycznym zainteresowaniem fanów w stolicy Francji. To debiut Messiego na Parc des Princes w koszulce gospodarzy. Zagrał krótki epizod w wyjazdowym meczu z Reims, a w środę grał od pierwszej minuty w Brugii.
Co ciekawe, w zeszłym sezonie Lyon spłatał figla paryżanom, wygrywając w Parku Książąt 1:0. Było to jeszcze pod wodzą Thomasa Tuchela, który zapewne nie żałuje, że parę tygodni później został zwolniony. Szybko „przygarnęła” go Chelsea, a dalszy ciąg tej historii znamy doskonale – triumf w Champions League. PSG patrzyło na to z zazdrością. Dla porządku odnotujmy, że w ligowym rewanżu na stadionie Lyonu górą byli paryżanie, wygrywając 4:2.
Jeśli PSG wygra ten mecz, znów potwierdzi się, że w tym sezonie w Ligue 1 interesująca może być jedynie walka o wicemistrzostwo. To nie tylko kwestia siły finansowej i sportowej faworyta, ale też duże straty punktowe innych kandydatów już na starcie ligi – Lille ma raptem 5 punktów, Monaco zaledwie 4, Lyon 8. Najsensowniej wygląda Marsylia, która po czterech rozegranych spotkaniach ma 10 punktów, ale czy ktoś wierzy, że OM jest w stanie rzucić wyzwanie konstelacji gwiazd z Paryża? Odpowiedź na to pytanie brzmi łudząco podobnie do tytułu tygodnika, prowadzonego przez Jerzego Urbana.