Skip to main content

Jak mawiał Ferdynand Kiepski – są na świecie rzeczy, które się fizjologom nie śniły. I jedną z takich rzeczy jest na pewno porażka Bayernu Monachium w Pucharze Niemiec z drugoligowym Holstein Kiel!

Mamy dopiero 14 stycznia, a Bayern już przegrał więcej meczów (dwa) niż w całym 2020 roku! Oczywiście dokładniej rzecz ujmując – w pucharze przegrał dopiero po rzutach karnych, a po 90 minutach był remis. Jednak fakty są takie, że mistrzowie Niemiec pożegnali się z rozgrywkami już w drugiej rundzie. Żeby dodatkowo "dopełnić" obraz tej sensacji, to Flick wcale nie wystawił głęboko rezerwowego składu. Od początku na murawę wybiegli: Neuer, Davies, Sule, Kimmich, Tolisso, Sane czy Gnabry. Nawet w 75. minucie wszedł też Robert Lewandowski.

Wydawało się, że Bayern kontroluje spotkanie. Bawarczycy prowadzili już od 13. minuty po trafieniu Gnabry'ego. Zastosowali udany pressing na połowie przeciwnika, akcję rozprowadził właśnie Gnabry i sam ją zakończył. Muller chciał do byłego gracza Arsenalu podać głową, ale jego zagranie odbił Ioannis Gelios. Pech jednak chciał, że trafił prosto w Gnabry'ego, a ten spokojnie wbił piłkę do pustej bramki. Sytuacja zemściła się, kiedy Muller fatalnie przestrzelił z kilku metrów. Minutę później długa piłka przeszła ponad głowami obrońców, a Fin Bartels spokojnie pokonał Manuela Neuera.

Bayern odpowiedział niemal od razu po rozpoczęciu drugiej połowy. Pięknym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Leroy Sane. Robert Lewandowski wchodził przy wyniku 2:1 i raczej miał po prostu zakończyć tę zabawę, ale kompletnie nie spodziewał się, że Holstein Kiel w 95. minucie wyrówna na 2:2. No to mieliśmy dogrywkę, w której Bawarczycy praktycznie przez 30 minut "siedzieli" na przeciwnikach, ale nie przyniosło to rezultatu.

Ioannis Gelios dobrze czuł piłkę przy konkursie jedenastek. A to dotknął ją przy strzale Lewandowskiego, a to trochę za wysoko się rzucił przy strzale Alaby, później znowu wyczuł Douglasa Costę. Strzały graczy Bayernu były jednak za silne. W końcu pomylił się Marc Roca. Swoim ostatnim strzałem Fin Bartels – strzelec pierwszego gola – przyklepał olbrzymią sensację, a później wszyscy obowiązkowo wbiegli na murawę wyściskać bramkarza. Co za sensacja!

Related Articles