Ekstraklasa straciła jednego z najlepszych ligowych piłkarzy. Bartosz Slisz trafił oficjalnie do Atlanty United. Zapłacono za niego 3,5 mln dolarów (3,2 mln euro). Pomocnik jest ostatnio w świetnej formie, trafił do kadry narodowej i zaczął coraz więcej znaczyć w Legii.
Wróćmy do 2020 roku i zimowego okienka transferowego. Bartosz Slisz został właśnie wytransferowany z Zagłębia Lubin do Legii Warszawa za półtora miliona euro, bo tyle mniej więcej wynosiła klauzula wykupu. Raczej zastanawiano się kto i po co wydał tyle pieniędzy. Owszem, był to młody talent, ale czy na taką sumę? Slisz potwierdzał to kolejnymi bezbarwnymi występami, w których niczym specjalnym się nie wyróżniał. Ot, po prostu przebywał na boisku. Ani nie było z niego wielkiego pożytku w akcjach ofensywnych, ani też specjalnie nie wyróżniał się w odbiorach, przechwytach i dyrygowaniu środkiem pola. Tak w pełni zaufał mu dopiero Czesław Michniewicz.
Bartosz Slisz nigdy nie był tak dobry, jak w tym sezonie. Z zachowawczego piłkarza, który często bał się coś popsuć i brać na siebie odpowiedzialność stał się bardziej waleczny i przebojowy. No i bardziej widoczny. To piłkarz, który przez lata w Legii polaryzował. Jedni mówili, że jest potrzebny, bo wykonuje niewidoczną robotę, inni z kolei jej w ogóle nie zauważali, twierdząc, że to talent kreowany na siłę i nie ma żadnych atutów. Może i rzeczywiście tak było, jednak w sezonie 2023/24 jest to już kompletnie nieistotne, bo Slisz odmienił swoje oblicze. Bierze piłkę, walczy jakoś tak bardziej, podłącza się do ofensywy, nie boi ryzykownych decyzji. Przede wszystkim zaczął grać odważniej i pokazywać ten potencjał, którego w przeszłości wielu nie zauważało. Teraz musieliby być ślepi.
Ślepy nie był też Michał Probierz, który dał mu zagrać w pięciu spotkaniach w 2023 roku. Slisz wrócił do kadry po prawie dwóch latach, gdy zadebiutował z San Marino u Paulo Sousy. Zagrał po 90 minut z Wyspami Owczymi i 90 minut z Czechami. Zastąpił tuż po przerwie Patryka Dziczka w spotkaniu z Mołdawią, bo zawodnik Piasta kiepsko się spisał. W Legii zagrał w 165 spotkaniach. Zdobył pięć bramek, ale przecież nie za to był rozliczany. Wywalczył dwa mistrzostwa, Puchar Polski oraz Superpuchar Polski. Za kadencji Czesława Michniewicza zaliczył fajną przygodę z Ligą Europy, teraz inną w Lidze Konferencji (m.in. pokonanie A.Villi 3:2). Slisz zagrał 90 minut. Wyróżniali się inni, ale on robił swoje. Harował. Faulował i dawał się faulować, miał kilka wybić i ani razu nikt go nie okiwał. Solidnie.
Wydaje się, że w Legii osiągnął już sufit, dorównał do oczekiwanego potencjału, dlatego należało postawić kolejny krok. Zagra w Atlancie United, z którą podpisał kontrakt do 2028 roku. I nie jest to klub, któremu bliżej do zamknięcia tabeli, a raczej do walki o mistrzostwo kraju. Slisz nie przychodzi tam jako gwiazda, gdyż nie ma kontraktu tzw. “designated player”. Mimo to mają wobec niego spore oczekiwania. W przeszłości na tej pozycji grał Darlington Nagbe. Ten defensywny pomocnik cztery razy w karierze zdobył MLS Cup, czyli ligowe mistrzostwo, które trochę myląco nazywa się “cup”. W sumie Nagbe ma cztery tytuły mistrzowskie z trzema klubami, więc w MLS traktuje się go jako jedną z ikon. W Atlancie grał przez dwa sezony (2018 i 2019). Klub ten ma naprawdę bardzo duże ambicje i oczekiwania.