Cały czas Barca wypycha z klubu Frenkiego de Jonga. Chce pozbyć się zawodnika, który zajmuje pierwsze miejsce na liście płac i ma jeszcze długi, czteroletni kontrakt. Obecny zarząd dopatrzył się nawet jakichś nieprawidłowości przy przedłużaniu kontraktu w 2020 roku.
Frenkie de Jong był jednym z dwóch gigantycznych transferów Barcelony w 2019 roku. To były czasy prezesa Bartomeu, poprzedniego zarządu i życia ponad stan. W 2017 roku wydano ponad 250 milionów euro na Philippe Coutinho i Ousmane Dembele, a dwa lata później około 200 na Frenkiego de Jonga i Antoine’a Griezmanna. Paradoksalnie, jeszcze tylko ten najbardziej irytujący, mający kłopoty wychowawcze i kilka razy skreślany już w Barcy Dembele, ma szansę na zrobienie tutaj kariery. Coutinho i Griezmann to niewypały, a de Jong obciąża klub ogromną pensją za kontrakt przedłużony w 2020 roku. Na mocy nowej umowy zarabia zdecydowanie najlepiej i ma ją dodatkowo aż do 2026 roku. Klub musi ciąć koszty, dlatego chce za wszelką cenę wypchnąć Holendra.
Barcelona przesadzała z kontraktami dla największych gwiazd, dlatego teraz ten syf wymaga posprzątania. Frenkie, według różnych źródeł, może liczyć na 560 tysięcy euro brutto miesięcznie, czyli aż o 200 tysięcy brutto więcej niż Lewandowski i 300 tysięcy więcej niż Dembele. Wszystko to jest pokłosiem odraczanych wypłat, na które godził się Holender. Innym zawodnikiem, którego chętnie Barca by się pozbyła, jest Miralem Pjanić. 32-letni Bośniak spędził sezon na wypożyczeniu w Besiktasie, ale także znajduje się bardzo wysoko na liście płac i ma jeszcze dwuletni kontrakt. On jednak wcale nie musi zostać wypchnięty, bo już na wypożyczeniu zrezygnował z części pensji i teraz jest gotowy, by zrobić to ponownie i powalczyć o miejsce w składzie.
Kiedy Bartomeu był na wylocie, to chwytał się brzytwy i wszystkich ostrych rzeczy dookoła, próbując ratować swoją posadę i gasić pożar benzyną. De Jong razem ze swoim agentem wykorzystali ten moment i przedłużyli kontrakt aż do 2026 roku na bajońskich warunkach. Serwis “The Athletic” dotarł do informacji, że obecny zarząd uważa, iż wówczas doszło do złamania przepisów, dlatego klub chciałby powrócić do poprzednich warunków umowy z piłkarzem, a więc tych z 2019 roku. Barcelona grozi piłkarzowi nawet pozwem sądowym, będąc pewna swoich racji. Holender zgodził się wtedy na odroczenie należnych mu pieniędzy, dlatego tak gigantyczny jest w tej chwili jego kontrakt.
Nowy zarząd nie ma zamiaru płacić za błędy poprzedników. De Jong nie chce rezygnować z takiej tygodniówki, która jest też pokryciem dawnych zaległości. Manchester United od dwóch miesięcy monitoruje jego sytuację. Erik ten Hag bardzo chciałby w drużynie piłkarza, z którym pracował w Ajaksie, ale ten po pierwsze wolałby występować w Lidze Mistrzów, po drugie wcale nie zamierza rezygnować z klubu, o którym marzył od dziecka i właśnie w nim jest, a po trzecie musi dojść do porozumienia w sprawie zaległej kasy. United nie jest w stanie zagwarantować Holendrowi tak wysokiego kontraktu, w którego skład wchodzą długi Barcy. Nawet ich cierpliwość się skończyła, bo mówi się o pozyskaniu Adriena Rabiota.
To na pewno jedna z najbardziej skomplikowanych sag transferowych ostatnich lat, bo w grę wchodzą tutaj dziwne kombinacje finansowe, odraczanie wypłaty, bajoński kontrakt, dług, który dla jednej strony nie jest długiem, a dla drugiej jest. De Jong jeszcze nie podjął decyzji w sprawie przyszłości. Może się to skończyć nawet sprawą w sądzie i analizą kontraktu, który został przedłużony w 2020 roku. A może po prostu wyląduje w Chelsea i część długu zostanie spłacona kwotą transferową? Jeżeli Frenkie nie zgodzi się na obniżenie obiecanej mu pensji, to nadal będzie z klubu konsekwentnie wypychany. Tym bardziej, że inni gracze idą po kolei na ustępstwa. Większy zawsze może więcej, a żaden piłkarz nie będzie ważniejszy niż klub. No i kibic zawsze stanie po stronie swojej ulubionej drużyny, narzucając presję, co też jest umiejętnie wykorzystywane.