Mając na względzie zadłużenie klubu, trudno było przypuszczać, że latem obejrzymy transferową ofensywę FC Barcelony. Bardziej realny był scenariusz, w którym zdobywcy Copa del Rey najpierw spróbują się pozbyć przepłaconych gwiazd w stylu Ousmane’a Dembele czy Philippe Coutinho, a potem ruszą na zakupy. Jak na razie jest jednak zupełnie inaczej. Barcelona może okazać się jednym z królów polowania!
Wszystko wskazuje na to, że Joan Laporta nie chce być zapamiętany jako ten prezes, za kadencji którego Leo Messi odszedł z klubu. Wiadomo, że gdyby do tego doszło, byłoby to w 99% „zasługą” jego poprzednika, Josepa Marii Bartomeu, ale formalnie stałoby się to za rządów Laporty. Ten jednak ma dobre relacje z Messim, wypracowane jeszcze podczas swojej poprzedniej prezesury. Wszystko wskazuje na to, że namówi Argentyńczyka na nowy kontrakt. Nie może być inaczej, skoro na Camp Nou trafił już wielki przyjaciel Messiego – Sergio Aguero.
To odpowiedź na beznadziejny ruch Bartomeu, który oddał za bezcen Luisa Suareza. Nie dość, że pozbawił Messiego dobrego kolegi, to pozbawił także drużynę kilkunastu ważnych goli w sezonie. Mało tego – pomógł bezpośredniemu rywalowi, który finalnie w dużej mierze dzięki temu zdobył mistrzostwo Hiszpanii. Czy można zrobić coś głupszego? Pewnie można, ale trzeba by dużo wysiłku intelektualnego, by znaleźć przykład. Aguero nie tylko poprawi humor Messiemu, bo przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Ma być też realnym wzmocnieniem ataku. To prawdziwy napastnik, o podobnym stylu gry do Suareza. Jeśli omijać go będą kontuzje, jest w zasadzie gwarantem goli. Szczególnie obok takiego asystenta jak Messi. Tu jednak trzeba być ostrożnym, bo zakończony już sezon 20/21 Aguero miał stracony właśnie przez rozmaite perypetie ze zdrowiem. Może to być więc transferowy strzał w sam środek tarczy, a może być niewypał. Póki co na pewno był to element negocjacji z Messim. Z tej perspektywy ruch Laporty wydaje się w 100% zrozumiały, a mogą być z niego spore zyski sportowe, bo 33-letni Aguero to wciąż zawodnik o niesłychanym talencie do strzelania goli.
Drugi transfer z Manchesteru City, o którym mówiło się od dawna, to Eric Garcia. Młody hiszpański stoper wraca do klubu, z którego się wywodzi. W tym transferze też w zasadzie wszystko się zgadza. Garcia w Citizens nie potrafił się przebić do wyjściowego składu. Ostatnio podstawowymi stoperami byli John Stones i Ruben Dias, a często grywał też Aymeric Laporte. Czwartym wyborem Pepa Guardioli był zaś Nathan Ake. Przejście Garcii do Barcy było praktycznie przesądzone, więc trener też niespecjalnie miał powody, by stawiać na młodego obrońcę. Wiadomo, że Gerard Pique ma już swoje lata, a żaden z innych stoperów Barcy nie jest gościem, o którym można pisać wyłącznie w superlatywach. Samuel Umtiti to piłkarz ze szkła, Clement Lenglet lubi odwalić jakiś numer, a Ronald Araujo i Oscar Mingueza nie mają zbyt dużego doświadczenia. Na pewno przyjście Garcii oznacza, że jeden lub dwóch z wymienionych opuści Camp Nou. Najłatwiej byłoby spieniężyć Umtitiego, który w czasie gdy był zdrowy, stał się liderem obrony Barcelony. Pytanie czy Blaugrana zechce sprzedać stopera o takim potencjale.
Aguero i Garcia to chyba nie koniec wzmocnień. Ponoć przesądzone jest już także przejście Georginio Wijnalduma. Holenderski defensywny pomocnik już latem ubiegłego roku był transferowym celem Ronalda Koemana. Teraz nie przedłużył kontraktu z Liverpoolu i wszyscy twierdzą, że jest dogadany z Dumą Katalonii. Do ogłoszenia transferu pozostały ponoć testy medyczne, które opóźniają się, bo selekcjoner Oranje nie chce wypuścić Wijnalduma ze zgrupowania reprezentacji. Wijnaldum wzmocni rywalizację w drugiej linii i może stworzyć znakomity duet z rodakiem, Frenkiem de Jongiem. Powoli schodzący z piłkarskiego firmamentu Sergio Busquets musi wreszcie zostać zastąpiony kimś mobilniejszym, ale o określonej klasie sportowej. Tej w żadnym wypadku nie dał w tym sezonie Miralem Pjanić, który powinien być jednym z pierwszych kandydatów do sprzedaży. Inna sprawa, że po takim sezonie cena za Bośniaka nie będzie wygórowana.
Koeman chce sprowadzić na Camp Nou dwóch Holendrów. Obok Wijnalduma ma to być Memphis Depay, czyli lider ofensywy Lyonu. Ten transfer podobno także jest na ostatniej prostej do realizacji. Jeśli Barcelona faktycznie sięgnie po Depay’a, można być pewnym, że będzie też chciała sprzedać przynajmniej dwóch ofensywnych piłkarzy, a faworytami do odejścia są wymienieni już Dembele i Coutinho. Być może także Martin Braithwaite. Ciekawe co w takiej sytuacji z Antoinem Griezmannem, który pod koniec sezonu coraz lepiej dogadywał się na boisku z Messim. Atak Griezmann – Aguero – Messi? Depay w takim układzie musiałby pogodzić się z rolą zmiennika? Co z Fatim, który kiedyś wreszcie wyleczy kontuzjowane kolano?
Pytań jest wiele, ale widać wyraźnie jedno. Laporta postanowił pójść na całość. Zadłuży klub jeszcze bardziej, by dzięki sportowym sukcesom systematycznie zapełniać klubową kasę i spłacać zobowiązania. To ryzykowna, ale wydaje się, że jednocześnie przemyślana strategia. Pierwsza kadencja tego prezesa obfitowała w sukcesy i na pewno marzy on o kolejnym, podobnym okresie. Mając Messiego w składzie trzeba stawiać sobie najwyższe cele – odzyskanie mistrzostwa kraju i Ligi Mistrzów.