Atletico wygrało na Civitas Metrapolitano 2:1, ale tak naprawdę… może czuć się przegrane. Wszystko przez zmarnowaną doskonałą sytuację Samuela Lino z 75. minuty. Mogło być już po tym dwumeczu, a tam Sebastien Haller odpowiedział i sprawa awansu jest otwarta. De facto to Borussia bardziej się cieszy po tej porażce.
To kolejny mecz w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, który rozpoczął się w piorunującym stylu. Madryt najwidoczniej lubi oglądać szybko zdobyte bramki. Najpierw Bernardo Silva błyskawicznie rozpoczął na Santiago Bernabeu, a w drugim dniu z Ligą Mistrzów zrobił to Rodrigo de Paul. Można powiedzieć, że Borussia Dortmund oba trafienia podarowała. Naprawdę nie przystoi na takim poziomie popełniać takich błędów. Przecież pierwsza bramka to strata tuż przed własną szesnastką (!) po próbie rozgrywania od bramkarza. De Paul przęjął piłkę i nawet nie musiał jej poprawiać, tylko od razu uderzył, bo znajdował się już tak blisko bramki. Druga sytuacja jest jeszcze bardziej kuriozalna, bo nie dogadali się świetni przecież stoperzy – Nico Schlotterbeck oraz Mats Hummels. Ten pierwszy w dziwny sposób nagle się uchylił i zadziwił tym tego bardziej doświadczonego. Alvaro Morata rozprowadził akcję, zagrał do Griezmanna, a ten do Samuela Lino. W taki spobób “Los Colchoneros” prowadzili dwiema bramkami do przerwy.
Świetnie grali w pierwszej połowie i nie pozwalali dortmundczykom na kreowanie sytuacji. Specjalnie oddali im piłkę, by w odpowiednich momentach uderzać i ją odbierać. Jeden celny strzał po stronie BVB mówi wszystko o tej połowie. W drugiej części gry zrobiło się więcej miejsca. Borussia musiała się bowiem otworzyć, jeżeli nie chciała musieć odrabiać dwumrakowej straty u siebie. I tak naprawdę to może się cieszyć i dziękować Bogu za taki rezultat, bo Gregor Kobel dokonał w 75. minucie rzeczy niebywałej. Tak naprawdę to dzięki niemu Niemcy w ogóle nadal są obecni w tym dwumeczu. Wydawało się, że strzał Samuela Lino po prostu musi wpaść do siatki. Był samiutki na dalszym słupku, zamykał akcję z rzutu rożnego. Dołożył tylko stopę, a wtem pojawił się Kobel niczym Superman. Wyciągnął się jak struna, rozłożył ręce i fantastyczną paradą uchronił zespół przed wynikiem 0:3. Borussia po tym mogłaby już odklepywać, a tak…
Sebastien Haller zdołał trafić w 81. minucie. Ta bramka kontaktowa zmienia tak naprawdę wszystko. Kilka minut wcześniej mogło być pozamiatane, a tutaj Borussia złapała kontakt. Nahuel Molina był bardzo bliski powodzenia w tej akcji, bo świetnie “przeczytał” prostopadłą piłkę i nie pozwolił Hallerowi do niej dojść. Problem jednak jest taki, że jej nie wybił, a po prostu przeciął podanie. Piłkę tę zgasił na stopie. Haller okazał się niezwykle sprytny. Pokazał doskonałą wręcz koordynację, gdy zdołał “wrócić” po piłkę. Zdążył się obrócić o 180 stopni i instynktownie uderzył, pokonując Oblaka. Atletico może zatem czuć się wyjątkowo zawiedzione, gdyż powinno mieć zdecydowanie lepszy wynik po meczu na Civitas Metropolitano. Diego Simeone, Antoine Griezmann, a przede wszystkim Samuel Lino muszą żałować okazji z 75. minuty. Jeżeli to BVB awansuje, to będzie ta akcja śniła się po nocach lewemu wahadłowemu. Jak pamiętna akcja Ousmane Dembele z Liverpoolem, gdy mógł dobić “The Reds” golem na 4:0, a praktycznie podał piłkę Alissonowi do koszyka. Jak się to skończyło, to doskonale pamiętamy… tu jednak bardziej trzeba docenić kunszt golkipera BVB.
Na wielkie uznanie zasługuje też Antoine Griezmann, który dwoił się i troił w ofensywie i defensywie. Do tego już jednak fani hiszpańskiej piłki są przyzwyczajeni. Posłał aż sześć kluczowych podań i wykreował dwie tak zwane duże szanse, a oprócz tego też intensywnie pracował w obronie, notując kilka wybić i odbiorów piłki. Na uznanie zasługuje także… atmosfera obiektu Civas Metropolitano, który jest talizmanem Atletico, a już najbardziej w Champions League. Pięć wygranych na pięć może budzić respekt. “Los Colchoneros” nie są gościnni. Ostatnio przekonał się o tym Inter, który miał już dwie bramki przewagi w dwumeczu, ale tego nie dowiózł. Został skarcony. W delegacjach podopiecznym Diego Simeone idzie już gorzej, dlatego miał rację Haller mówiąc jak bardzo ważny jest ten kontaktowy gol. Wystarczy przecież tylko… wygrać jedną bramką i dobrniemy do dogrywki.