
3 kwietnia Athletic Bilbao przegrał finał Copa del Rey za zeszły sezon, ulegając Realowi Sociedad 0:1. Podopieczni Marcelino dostali za tamten zasłużone słowa krytyki. Okazji na rehabilitację nie wykorzystali. W ostatnią sobotę przegrali kolejny finał – tym razem za sezon bieżący. Przegrali z kretesem, bo Barcelona rozbiła Basków 4:0, a mogła znacznie wyżej.
Od pierwszych minut Barcelona narzuciła swoje warunki gry. Widać było, że podopieczni Ronalda Koemana szybko chcą zapomnieć o porażce w klasyku z Realem. W efekcie posiadanie piłki przez praktycznie całą pierwszą połowę utrzymywało się na niebotycznym wręcz poziomie. Barcelona kontrolowała futbolówkę przez 4/5 czasu. Nie było to bezproduktywne klepanie sztuka dla sztuki, które przez ostatnie lata Blaugrana serwowała wielokrotnie. Okazji także nie brakowało, a najlepszą miał Frenkie de Jong, który po podaniu Leo Messiego trafił w słupek. Do przerwy Baskowie wymurowali 0:0, sami odpowiadając tylko raz, po stałym fragmencie gry.
W drugiej części spotkania Barcelona wciąż dusiła, ale po niewykorzystanych szansa Antoine’a Griezmanna i Sergio Busquetsa kibice Dumy Katalonii mogli zacząć powątpiewać, czy przewagę uda się zamienić na konkrety. W obu sytuacjach doskonale instynktownie bronił Unai Simon, który na chrapkę na bycie bramkarzem nr 1 reprezentacji Hiszpanii na zbliżającym się Euro.
Dobra passa Simona skończyła się po akcji Messi – de Jong – Griezmann, którą sfinalizował ten ostatni. Worek z bramkami został rozwiązany. Na dobre. Athletic nie potrafił odpowiedzieć niczym ciekawym, a Barcelona nie zadowoliła się jednobramkowym prowadzeniem. Na 2:0 podwyższył de Jong, który głową zamknął dośrodkowanie Jordiego Alby.
Potem postrzelać postanowił także Messi, który uznał najwyraźniej, że fajnie byłoby zostać najlepszym strzelcem w historii finałów Copa del Rey. Jak postanowił, tak zrobił. Strzelił dwa kapitalne gole, w których podobać się mogły całe akcje. Jednak mimo wszystko bramka na 3:0 pobiła trafienie na 4:0, które poprzedziła ponad dwuminutowa sekwencja podań Barcelony. Tutaj podań było dużo mniej, a w akcji wzięli udział tylko Messi i de Jong. Ale za to jak!
This view of Messi’s goal.. INSANE pic.twitter.com/2MNAELbKnq
— J. (@MessiIizer) April 17, 2021
Rozbity Athletic w końcówce przyjął jeszcze piąty cios, ale VAR wspaniałomyślnie (i zgodnie z przepisami) zabrał Griezmannowi drugiego gola, a Messiemu ładną asystę. Niewiele to jednak zmieniło. Koeman zdobył swoje pierwsze trenerskie trofeum z Barceloną i wziął rewanż na Athleticu za porażkę w styczniowym finale Superpucharu. Teraz może skupić się na lidze.
Pozostaje tylko pytanie, czy to Barcelona była tak mocna, czy Athletic tak słaby. Prawda leży zapewne gdzieś po środku. Baskowie wypisali się z europejskich pucharów 2021/22. Patrząc na ich postawę w ostatnich tygodniach, trudno żałować i współczuć. Barca szybko pozbierała się po El Clasico, a już w czwartek znów może przeskoczyć Real, który tylko zremisował 0:0 z Getafe. Katalończykom wystarczy… pokonać Getafe.
Trofeum zdobyte już za kadencji prezesa Laporty to także symboliczny i ważny moment. Być może uda się zatrzymać Messiego, co na pewno jest jednym z priorytetów szefa klubu. W sobotę Messi znów był znakomity, znów rządził i dzielił i znów cieszył się jak kiedyś grą dla Barcy. Wyglądał zresztą jak kiedyś także dlatego, że zgolił brodę. Ten rytualny ruch miał przynieść drużynie szczęście. Manewr się powiódł, choć wydaje się, że bardziej niż golenie brody, pomogły umiejętności Messiego, de Jonga, Griezmanna czy Alby.