Rok temu Aston Villa przyjechała na Łazienkowską 3, gdzie przegrała z Legią 2:3 w meczu 1. kolejki Ligi Konferencji Europy. Teraz The Villans są w zupełnie innym miejscu. Dziś na swoim obiekcie gościć będą lidera Ligi Mistrzów po 1. kolejce – Bayern Monachium. I wcale nie są na straconej pozycji.
Nie da się nie docenić pracy, jaką wykonuje w klubie z Birmingham Unai Emery. W ciągu dwóch lat pracy w Aston Villi Emery uczynił ją jednym z wiodących klubów w szalenie konkurencyjnej Premier League. Efektem tego było 4. miejsce w poprzednich rozgrywkach i awans do Ligi Mistrzów. Na inaugurację tych rozgrywek w nowej formule The Villans pokonali szwajcarskie Young Boys 3:0. Udane wejście do piłkarskiego raju, ale dziś poprzecza wymagań wędruje kilka poziomów wyżej. Na Villa Park zamelduje się bowiem Bayern, który sezon w Lidze Mistrzów rozpoczął w jeszcze bardziej spektakularny sposób, gromiąc Dinamo Zagrzeb aż 9:2!
Bayern to jedna z większych zagadek tego sezonu – czy będą w stanie błyskawicznie wrócić na krajowy szczyt, po tym jak zostali zdetronizowani? Zresztą, w rozgrywkach 23/24 pod wodzą Thomasa Tuchela nie tylko nie sięgnęli po mistrzostwo, ale nie zdobyli żadnego trofeum, a w Bundeslidze ostatecznie zajęli 3. miejsce. Potem była saga z trenerami – Bawarczycy próbowali namówić do pracy w ich klubie kilku szkoleniowców, ale od każdego dostawali kosza. Skończyło się na Vincencie Kompanym, który z prowadzonym przez siebie Burnley najpierw awansował do Premier League, by od razu z niej zlecieć.
Początek nowych rozgrywek z Kompanym za sterami jest udany. Bayern pierwsze punkty stracił dopiero w ostatni weekend, remisując z aktualnymi mistrzami, zespołem Bayeru Leverkusen. Wcześniej Bawarczycy notowali takie rezultaty jak 6:1 z Kiel, 5:0 z Werderem czy wspomniane 9:2 z mistrzami Chorwacji. Czy to efekt kilku transferów czy raczej oczyszczenia szatni ze złej atmosfery? Można spekulować, ale bez wątpienia dziś Bayern dużo bardziej przypomina klub, który nie bez kozery dorobił się przydomka „walec”, bo rozjeżdżał kolejnych rywali, szczególnie na krajowym podwórku.
Ale Aston Villa to też nie ułomki i dziś na pewno nie ulękną się wielkiej firmy, która przyjedzie na ich obiekt. O tym, że The Villans nie są tylko jednorocznym wystrzałem niech świadczy aktualna tabela Premier League. Ekipa Emery’ego z bilansem 4-1-1 zajmuje 5. miejsce. Wynikiem poniżej oczekiwań można określić wyłącznie ostatni remis z Ipswich w niedzielę. Wcześniej Aston Villa przegrała z Arsenalem, co po pierwsze nie jest żadnym wstydem, a po drugie była ta porażka mocno pechowa. Genialnie w bramce Kanonierów spisywał się David Raya.
Co ciekawe, będzie to drugi w historii pojedynek Aston Villi z Bayernem. Pierwszy miał miejsce 42 lata temu w finale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych – te rozgrywki to poprzednik Ligi Mistrzów. Aston Villa pokonała wtedy rywala ze stolicy Bawarii. To do dziś największy sukces w historii klubu z Birmingham.
Dziś w akcji nie zobaczymy na pewno Matty’ego Casha. Polski obrońca leczy kontuzję i Emery zapowiedział już, że nie bierze go pod uwagę przy ustalaniu składu. Wprawdzie prawy defensor The Villans wrócił już do treningów, ale prawdopodobnie do gry powróci już po reprezentacyjnej przerwie. Poza Cashem w ekipie gospodarzy nie zobaczymy Johna McGinna, Boubacara Kamary i Tyrona Mingsa. W drużynie gości również kilka nieobecności, ale głównie dotyczą one drugoplanowych piłkarzy, takich jak Sacha Boey, Josip Stanisic, Hiroki Ito czy Tarek Buchmann.
Pierwszy gwizdek rumuńskiego sędziego Petrescu dziś o 21:00.