Powraca Liga Mistrzów i już na sam dźwięk takiego zdania kibic ma prawo dostać gęsiej skórki. A wtorkowy line-up jest naprawdę okazały. Rozpoczynają się ćwierćfinały – dziś mecze w Lizbonie i Manchesterze.
Na Estadio da Luz miejscowa Benfica podejmie Liverpool. Nie ma wątpliwości, że faworytem tego dwumeczu są piłkarze The Reds. Liverpool jest w 2022 roku w wybornej formie. Wygrywa mecz za meczem, a gdy nawet przegrał z Interem, to na tyle nisko, że zaliczkę z Mediolanu udało się zachować. Na dziś Liverpool walczy jeszcze nawet o cztery trofea! A w zasadzie o trzy, bo jedno, czyli Puchar Ligi, już zdobył. Dla zespołu Jurgena Kloppa to tydzień prawdy – dziś trudny mecz w Lizbonie, a w weekend jeszcze trudniejszy – ligowy z Manchesterem City, czyli głównym rywalem w walce o mistrzostwo Anglii.
Benfica już sam awans do najlepszej ósemki musi traktować w kategoriach sukcesu. W 1/8 finału to Ajax był faworytem dwumeczu, choćby ze względu na znakomitą postawę w fazie grupowej. Benfica pokazała jednak, że wyeliminowanie Barcelony w fazie grupowej nie było dziełem przypadku. Po remisie na swoim stadionie, drużyna Jorge Jesusa wygrała w Amsterdamie 1:0. Autorem bramki na wagę ćwierćfinału był Darwin Nunez. Niewątpliwie plusem dla zespołu z Lizbony może być fakt, że na krajowym podwórku nie ma już o co walczyć. Porto i Sporting są już poza zasięgiem, a przewaga nad czwartą Bragą jest wystarczająco duża. Na 99% Benfica zdobędzie brązowe medale za sezon 21/22. Poniżej oczekiwań, ale gdyby okrasić to półfinałem Ligi Mistrzów…
W drugim angielsko-iberyjskim pojedynku Manchester City zmierzy się z Atletico. Tutaj także faworytem są Anglicy, choć wydaje się, że czeka ich bardzo trudne zadanie. Atletico, nawet jeśli ciut zawodzi w La Liga, wciąż jest zespołem, który niesamowicie opanował sztukę utrudniania życia rywalom. W poprzedniej rundzie Champions League brutalnie przekonał się o tym lokalny rywal Citizens – Manchester United. Diego Simeone zneutralizował atuty Czerwonych Diabłów i wygrał na Old Trafford 1:0, co wobec remisu 1:1 na Wanda Metropolitano oznaczało awans Los Colchoneros.
Oczywiście, porównywanie siły United i City nie ma większego sensu. Nie bez przyczyny w ligowej tabeli jednych i drugich dzieli przepaść 22 punktów. Nie bez przyczyny Obywatele rokrocznie walczą o mistrzostwo Anglii i najważniejsza trofea, a Man Utd po odejściu na emeryturę Sir Alexa Fergusona nie zdobyło tytułu ani razu, za to miało już siedmiu trenerów, w tym pięciu na stałe. Zatem fakt, że Atletico wyrzuciło z Ligi Mistrzów jedną drużynę z Manchesteru nie musi oznaczać, że to samo zrobi z drugą. Ale nie można też skazywać drużyny Diego Simeone na pożarcie. Choćby ze względu na fakt, że… to drużyna Diego Simeone.
Z góry można zakładać, jak będzie wyglądał ten dwumecz. Przygniatająca przewaga Citizens w posiadaniu piłki, próba dominacji nad meczem i dość głęboka, twarda gra obronna Atletico. Madrytczycy będą liczyli na swoje okazje, a mając takich piłkarzy w ofensywie jak Joao Felix, Luis Suarez czy Antoine Griezmann naprawdę można liczyć na wiele. Zresztą, Atletico jest w dobrej formie – nie przegrało od 16 lutego i meczu z Levante. Wygrało sześć ostatnich spotkań we wszystkich rozgrywkach. Na mistrzostwo Hiszpanii szansa jest już znikoma, bo Real prowadzi z dość bezpieczną przewagą, ale o podium ligi Los Colchoneros powalczą z Barceloną i Sevillą.
Manchester City, o czym już wspominaliśmy przy Liverpoolu, zaangażowany jest w wielki wyścig o mistrzostwo Anglii. Jednym z najważniejszych jego etapów będzie niedzielny szlagier między dwójką zainteresowanych. Zatem dla drużyny Pepa Guardioli to tam samo trudny tydzień jak dla The Reds. Z tą jedną różnicą, że Obywatele zagrają oba mecze u siebie – zarówno dzisiejszy, jak i ten przeciwko Liverpoolowi. Podopiecznych Kloppa czekają zaś dwa wyjazdy. Subtelna, ale istotna różnica.
Guardiolę martwić może kontuzja Rubena Diasa. To niekwestionowany szef formacji obronnej. Oczywiście, Manchester City ma w zanadrzu Johna Stonesa, który najprawdopodobniej stworzy duet stoperów z Aymericem Laporte, ale z pewnością Katalończyk czułby się pewniej, mając na boisku Diasa. Ale i po stronie Atletico są osłabienia – za kartkę pauzuje Yannick Carrasco, a kontuzje mogą wykluczyć Jose Gimeneza i Hectora Herrerę. Szczególnie nieobecność tego pierwszego byłaby bolesna, bo to dla Atletico postać porównywalna z Diasem w szeregach Obywateli.
Szykują się dwa świetne mecze i aż żal, że obydwa rozpoczynają się o 21:00.