Skip to main content

Cztery lata temu w grudniu 2019 roku Carlo Ancelotti zakończył swój 1,5-roczny pobyt w Neapolu. Gdyby zacytować Jose Mourinho, było “zero tituli”, czyli nieudana przygoda z klubem z Kampanii. Teraz włoski szkoleniowiec wraca na teren aktualnego mistrza Włoch razem ze swoim Realem Madryt na spotkanie 2. kolejki Ligi Mistrzów. To zdecydowanie najciekawiej zapowiadające się spotkanie tego tygodnia w Europie!

W weekend oba zespoły wysoko wygrały swoje mecze. Warto dodać, że Napoli i Real grali przeciwko rewelacjom początku sezonu w swoich ligach. To jednak nie przeszkodziło w okazałych triumfach. Neapolitańczycy rozbili Lecce na wyjeździe 4:0. Trzeba jednak oddać, że mistrz Italii dwa ostatnie gole strzelił w samej końcówce, dobijając rywala. Wcześniej udział w wygranej miał Piotr Zieliński, który celnym podaniem obsłużył Leo Ostigarda.
Z kolei Real Madryt wygrał 3:0 z dotychczasowym… liderem Gironą. Patrząc na wynik można powiedzieć, że było łatwo. Tymczasem po pięciu minutach gospodarze na Montilivi powinni prowadzić 2:0. Katalończycy nie wykorzystali czterech sytuacji przy strzałach głową, a Los Blancos byli znacznie bardziej skuteczni pod bramką Paulo Gazzanigi i wrócili na fotel lidera.

Miał strzelać i strzela
Przez wiele lat mówiło się, że Jakub Wawrzyniak w reprezentacji zastępował niewidocznego lewego obrońcę, którego nie mieliśmy. Tymczasem podobnie można było powiedzieć na początku sezonu z Joselu i kwestią rasowej “9” w Realu Madryt. 33-latek przychodził i miał być uzupełnieniem, stałym bywalcem ławki za kimś, kto będzie seryjnym snajperem. Tymczasem nieoczekiwane odejście Karima Benzemy sprawiło, że to jednak Joselu został pierwszym wyborem Carlo Ancelottiego. Jak się okazuje nie można na niego narzekać. Cztery gole i dwie asysty to wynik więcej niż przyzwoity po ośmiu ligowych kolejkach. W dodatku świetnie wygląda współpraca z Judem Bellinghamem, o czym mówił nawet Diego Simeone po niedawnych derbach Madrytu.

Wiele wskazuje na to, że Joselu zanotuje piąty z rzędu sezon, w którym strzela ponad 10 goli w lidze. Jednak paradoks jest taki, że dwa ostatnie sezony były bardzo udane indywidualnie i bardzo nieudane drużynowo. Najpierw 14 z 31 goli Alaves (45%), a potem 16 z 52 bramek Espanyolu(31%), ale te świetne liczby nie uchroniły obu drużyn przed spadkiem. Teraz na 99,99% można założyć, że kolejnego bramkostrzelnego spadku już nie będzie. W lepszym towarzystwie, co prawda nie będzie pierwszoplanową postacią, ale piłek do wykończenia sytuacji z pewnością mu nie brakuje.

Afera z TikToka
Napoli rozpoczęło sezon z pewnymi perturbacjami, ale ostatnie mecze dają sygnały, że wszystko wraca do normalności. W tabeli Serie A nadal cztery oczka straty do mediolańskiego duetu, ale już trzecie miejsce wskazuje na odpowiedni kierunek. Ponadto ważna wygrana na start Ligi Mistrzów w Bradze, zatem powinno być spokojnie. Powinno, ale nie było, zwłaszcza po meczu w Bolonii. Tamto spotkanie skończyło się bezbramkowym remisem i niewykorzystanym rzutem karnym przez Victora Osimhena. Nigeryjczyk spudłował i niejako stał się kozłem ofiarnym klubowego… konta na TikToku, które wyśmiało niecelne uderzenie napastnika.

To stało się zarzewiem do konfliktu. Agent piłkarza publicznie domagał się przeprosin ze strony klubu, który wyśmiewał swojego gracza. Tymczasem w Napoli, jak i całych Włoszech to nie pierwszyzna, że klubowe konta lubią zrobić szyderę po nieudanych zagraniach swoich piłkarzy. Co więcej, zdecydowana większość nie ma tego za złe, bowiem rozumieją, że to część całego interesu piłkarskiego. Tutaj sprawa wydawała się być poważna, a kolejne ruchy Nigeryjczyka dolewały oliwy do ognia. M.in. brak przywitania się ze swoimi kolegami z drużyny, gdy przyjechał do klubu.

Fani domagali się usunięcia Osimhena z kadry meczowej na kolejny mecz i stanęli murem za klubem. Z kolei kibice zawodnika, zwłaszcza jego rodacy uważali oczywiście, że ten filmik i szyderka z piłkarza to… rasizm. Jednak na koniec tygodnia sam zainteresowany prawdopodobnie zamknął temat poniższym oświadczeniem. Wydaje się, że jego trafienie w weekend przeciwko Lecce oraz tekst, jaki wrzucił w social mediach powinien wystarczyć, by ugasić krótki, ale konkretny pożar. Pytanie, jak długo potrwa spokój w Neapolu.

Nowy duet stoperów
Po odejściu Kima podstawowym duetem stoperów Napoli mieli być Juan Jesus i Amir Rrahmani. Tak się też stało na początku sezonu. Tyle że jak na złość obaj ostatnio byli nieobecni. Albańczyk z Kosowa wypadł już w pierwszym kwadransie meczu z Bragą. Tuż po tym kontuzji doznał także Brazylijczyk i zrobiło się niewesoło. Ostatnie spotkania to już nowy duet przed Alexem Meretem. Tworzą go Leo Ostigard oraz Natan. Norweg w ubiegłym sezonie zbierał totalne ochłapy, zaś Brazylijczyk to młody zawodnik, który trafił do klubu latem z Kraju Kawy. Wszystkie trzy mecze, które razem zagrali skończyły się pozytywnymi wieściami dla defensorów. 0:0 w Bolonii, 4:1 z Udinese i 4:0 w Lecce. Krótko mówiąc wszyscy w Kampanii zadowoleni, ale dopiero teraz czeka ich prawdziwy test. Wszystko wskazuje na to, że obaj znajdą się w składzie na Real Madryt od pierwszych minut i to będzie weryfikacja przez duże “W”.

Kadrowo
W Realu Madryt brakuje Davida Alaby po kontuzji odniesionej w meczu z Las Palmas. Do Neapolu poleciał za to Nacho, dla którego Liga Mistrzów w najbliższym czasie może być jedyną okazją do łapania minut. Wszystko przez bandycki faul w końcówce meczu z Gironą. Za atak na nogi Portu dostał czerwoną kartkę i musi czekać na decyzje komisji dyscyplinarnej. Minimalna kara to 4 mecze zawieszenia!

Po drugiej stronie też nie brakuje nieobecnych. Mowa o wspomnianym duecie Rrahmani i Juan Jesus. Kontuzjowany jest także Pierluigi Gollini, ale mowa tutaj o bramkarzu numer dwa.

***

Początek meczu w Neapolu o godzinie 21:00.

Related Articles