Głośnym echem odbiły się alkoholowe ekscesy nastoletnich reprezentantów Polski przed rozpoczynającymi się w czwartek Mistrzostwami Świata do lat 17. Czterech zawodników w niesławie w trybie natychmiastowym opuściło zgrupowanie kadry trenera Marcina Włodarskiego. Czas pokaże czy ich wybryk odbije się w dłuższej perspektywie pozytywnie czy negatywnie na ich przyszłych sportowych losach.
„Alkohol, kapralu, to zguba ludzkości. Kto ma słabą głowę nie powinien pić.” – takimi słowami zwrócił się do gefreitra Jana „Kani” Kaniowskiego konduktor w pociągu w filmie C.K. Dezerterzy. Trudno odmówić mu racji patrząc na kuriozalną wprost sytuację w młodzieżowej reprezentacji Polski. Przypomnijmy – po zakończeniu towarzyskiego spotkania z kadrą USA (remis 2:2), drużyna narodowa wróciła do hotelu znajdującego się na wyspie Bali, gdzie rozgrywany był sparing z Amerykanami. Selekcjoner Marcin Włodarski, tak jak ma to w zwyczaju, wieczorem zrobił obchód po pokojach nastoletnich kadrowiczów. Wówczas jeszcze wszyscy w nich byli, ale nauczony doświadczeniem poprzedniego zgrupowania, z którego za alkoholowy wybryk zostali wyrzuceni dwaj inni zawodnicy, trener wykonał kolejną rundę po pokojach po godzinie 22. Niestety dwa z nich były już puste. Bali jest jednak małą wyspą i nieobecni dość szybko zostali namierzeni. Filip Wolski i Oskar Tomczyk z Lecha Poznań, Jan Łabędzki z ŁKS Łódź oraz Filip Rózga z Cracovii (autor jednego z goli w sparingu z USA) zostali przyłapani na gorącym uczynku w towarzystwie trunku z półki tych mocniejszych. Dla nich mundial do lat 17 skończył się zanim się zaczął.
Natychmiastowa, surowa reakcja selekcjonera wobec złamania regulaminu była najlepszą decyzją z możliwych. Nie można dawać przyzwolenia na karygodne zachowania podczas reprezentowania Polski, szczególnie te mające aspekt wychowawczy. Spożywanie alkoholu przez osoby niepełnoletnie jest w naszym kraju zabronione. Na Bali, czyli w Indonezji, próg umożliwiający picie alkoholu to z kolei 21 lat, ale egzekwowania tego prawa w popularnym turystycznie kraju w zasadzie nie istnieje. Sprawy bez odzewu nie pozostawiły już władze „Kolejorza”. „W Lechu Poznań absolutnie nie ma zgody na zachowania niegodne reprezentanta kraju i zawodnika Kolejorza. Nie takie są nasze wartości klubowe. W naszej Akademii, która uchodzi za wzorową w tej części Europy, staramy się nie tylko wychowywać świetnych piłkarzy, którzy później debiutują w dorosłej reprezentacji Polski, ale również dobrych ludzi. Dlatego z całą stanowczością potępiamy niesportowe zachowanie, jakie było udziałem dwóch naszych piłkarzy. Czekamy na powrót tych graczy do Polski, ale już dziś zapowiadamy wyciągnięcie wobec nich surowych konsekwencji.” – czytamy w oświadczeniu poznańskiego klubu. Podobne stanowiska w odniesieniu do swoich zawodników wystosowały „Pasy” oraz Łódzki Klub Sportowy.
Niezmiernie mnie cieszy stanowcze zachowanie klubów Ekstraklasy, a jednocześnie martwi społeczne podejście do problemu, który przez część internautów została zbagatelizowana bądź nawet wyśmiana. Nie jest to dziełem przypadku, bowiem demoralizacja polskiego społeczeństwa jest postępująca. Według badań Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju na jednego Polaka w wieku co najmniej 15 lat przypada średnio 11,7 litra czystego alkoholu rocznie. Aby uzmysłowić skalę jest to 9 piw lub pół litra wódki tygodniowo. Społeczne przyzwolenie na regularną konsumpcję alkoholu stało się w Polsce już niemal świecką tradycją, a niemal każda uroczystość rodzinna (!) nie może obejść się bez „symbolicznego” kieliszka. Właśnie dlatego sprawa Wolskiego, Tomczyka, Łabędzkiego i Rózgi powinna być drążona przez media do momentu, w którym winni złożą publiczną samokrytykę. Ja, jako kibic każdej reprezentacji naszego kraju, czuję się zwyczajnie opluty przez wyżej wymienionych. Polacy kochają piłkę nożną, a ta choć często ma zeza, pryszcze, szkorbut, krzywe nogi i garba, kochana jest miłością nieustającą. To właśnie kadra U-17 podczas wiosennych Mistrzostw Europy rozbudziła wśród kibiców nowe nadzieje. Nadzieje, że można grać w piłkę jak poważne kluby i reprezentacje. Afera alkoholowa podcięła kadrze skrzydła.
Cała sytuacja mocno dotknęła selekcjonera Marcina Włodarskiego, który nie szczędził również gorzkich słów wobec siebie. „Jest to moja osobista druga porażka, bo my też tych chłopców chcemy wychować. Spędzamy z nimi bardzo dużo czasu, niemal tyle samo, co z rodziną. Traktuję to osobiście jako porażkę. Bardzo mocno to przeżywam […] Za każdego z nich dałbym sobie uciąć rękę i teraz nie miałbym ręki” – mówił w rozmowie z Romanem Kołtoniem w programie „Prawda Furbolu” trener reprezentacji do lat 17. Sprawa uderza także w Polski Związek Piłki Nożnej, którego prezes, Cezary Kulesza, nie tak dawno bagatelizował aferę z „wycieczką” działaczy do Mołdawii słowami: „Jadą sponsorzy, jadą ich zaproszeni goście, jesteśmy my, jest kolacja zawsze tak 19-20. No i gdzieś z boku stoi wino, wódka, szampan, kto sobie ile życzy, czy piwo. No to ja sobie nie wyobrażam, tak, jak ja pana zaproszę czy ktoś pana zaprosi i siedzicie tak bez niczego?”. No cóż, ja sobie wyobrażam, ale przykład idzie z góry. Bat na Kuleszę ponownie sam się nakręcił.
W całej tej aferze najbardziej szkoda samej drużyny. Drużyny, która wobec decyzji FIFA nie zostanie uzupełniona czterema innymi zawodnikami. Związek bowiem w miejsce wykluczonych graczy chciał alarmowo dowołać wracającego po kontuzji ścięgna Achillesa Filipa Rejczyka (Legia Warszawa), Adriana Przyborka (Pogoń Szczecin), Szymona Kądziołkę (Stal Rzeszów) oraz Nico Adamczyka (Borussia Dortmund). Błąd jednych to zawsze szansa dla innych, ale tym razem światowa federacja pozostała nieugięta i nie zrobiła wyjątku dla naszej reprezentacji. Kadra trenera Włodarskiego w Indonezji będzie musiała radzić sobie w 17-osobowym składzie, w którym znajduje się 3 bramkarzy. Selekcjoner będzie miał zatem do dyspozycji zaledwie 14 piłkarzy z pola, czyli realnie trzy zmiany. Wolski, Tomczyk, Łabędzki i Rózga zrobili więc krzywdę nie tylko sobie – turniej to nieprawdopodobna okazja do pokazania się skautom z największych klubów całego świata – ale także kolegom i trenerom. Pierwszy od niemal ćwierćwiecza mundial do lat 17 zagramy osłabieni.
Młodzi „wypici” nie są jednak pierwszymi, którzy pragną spieprzyć swoją rozpoczynającą się przygodę z futbolem. W porównaniu z młodzieżą mówimy jednak o dorosłych sportowcach. Afera „samolotowa” odsunęła od reprezentacji Artura Boruca i Michała Żewłakowa. Z kolei „nocne życie” w Kolonii zakończyło się dla Sławomira Peszki wizytą w izbie wytrzeźwień. Przygody całą wymienioną trójkę kosztowały udział w Euro 2012 przed własną publicznością. Dla nich były to jednak „wyskoki”, które nie zatrzymały ich karier. Gorzej wiodło się ś.p. Igorowi Sypniewskiemu oraz Dawidowi Janczykowi, którzy rozmienili swój talent na drobne w oparach alkoholu. Swój talent w dużym stopniu wykorzystał Kazimierz Deyna – na pełny rozwój nie pozwoliły mu restrykcyjne przepisy transferowe w komunistycznej Polsce. Popularny „KaKa” zapłacił jednak za picie najwyższą cenę. Prowadząc pod wpływem alkoholu zginął w wypadku samochodowym w USA w wieku zaledwie 42 lat. Innym z zasłużonych reprezentantów, który nie poradził sobie z problemem alkoholowym był ś.p. Andrzej Iwan, medalista MŚ z 1982 roku.
Mam ogromną nadzieję, że przykry „incydent” czwórki młodych reprezentantów Polski będzie ich jedynym zakrętem w przyszłych karierach piłkarskich. Niezbędna jest do tego samokrytyka, świadomość popełnionej głupoty oraz zostanie przykładem dla innych. Przykładem popełnionego błędu i wyciągnięcia właściwych wniosków na przyszłość.