Skip to main content

W 2019 roku Alex Iwobi trafił do Evertonu z Arsenalu za 34 miliony funtów i długo był symbolem rozrzutności The Toffees, którzy zapragnęli być potęgą, a przepłacali za przeciętnych zawodników. Od jakiegoś czasu Alex Iwobi to jednak Pan Piłkarz.

Alex Iwobi to ofensywny piłkarz – najczęściej w swojej karierze skrzydłowy, ale jego liczby przez lata były w Evertonie tragiczne. Wcześniej w Arsenalu miał swój dobry moment, a przynajmniej notował jakieś tam asysty. Ostatecznie jednak sprzeciętniał i stał się w Londynie niepotrzebny. Nigeryjczyk był doskonałym uosobieniem polityki transferowej Evertonu, czyli przepłacania za piłkarzy, którzy przyczynili się do regresu zespołu albo okazali kompletnymi niewypałami. The Toffees płacili mnóstwo kasy za nowych piłkarzy i w większości nie trafiali. Iwobi był jednym z wielu, a mimo to cały czas tkwił w klubie, choć z wieloma podobnymi pożegnano się dużo szybciej. Dostawał mnóstwo minut w Premier League, w sezonie 2019/20 – 1600, 2020/21 – 1540, 2021/22 – 2035. Jego liczby były jednak mizerne – cztery gole i cztery asysty. Trzy gole strzelił też w Pucharze Ligi, ale to z drużynami z niższych lig.

Kilka lat temu Everton szalał na rynku transferowym, uwaga, bo zaczynamy wymieniać: 22,5 mln euro za Cenka Tosuna, 22,5 za Theo Walcotta, 27 za Davy Klaasena, 28,5 za Michaela Keane’a i tyle samo za Jordana Pickforda, 49,5 za Gylfiego Sigurdssona (!), 30 za Yerry’ego Minę, 30 za Yannicka Bolasie, 40 za Richarlisona, 30 za Iwobiego, 27,5 za Moise Keana, 25 za Andre Gomesa, 25 za Jeana-Philippe’a Gbamina. Ile z tych transferów można tak jednoznacznie uznać za udane? Dwa – Pickford i Richarlison. Reszta to giga flopy, flopy albo po prostu zawodnicy, którzy tkwili w klubie i ugrzęźli na przeciętnym poziomie (Keane, Mina, Iwobi, Gomes). Największą ironią jest fakt, że znacznie cenniejsi okazali się choćby Anthony Gordon z akademii, Dominic Calvert-Levin sprowadzony w wieku 18 lat z Sheffield United za niecałe dwa miliony, czy znacznie tańszy od wielu flopów – Idrissa Gueye, który kosztował 8,5 mln, a robił niesamowitą robotę w środku pola aż trafił do PSG.

Iwobi był synonimem nijakości. Nie gwarantował nic. Ani specjalnie nie napędzał akcji w ofensywie, ani też nie był zawodnikiem zasuwającym w pressingu. Mimo że był coraz starszy, to wciąż jechał na łatce młodego talentu ze szkółki Arsenalu i tego, że jego wujkiem jest Jay-Jay Okocha. Tak było bardzo długo, ale nagle… odpalił. W tym sezonie ma już na koncie bramkę i pięć asyst w Premier League. Tylu kluczowych podań w swojej karierze jeszcze nie posyłał. To 1,8 tzw. key passa na mecz. W zeszłym sezonie było to 1,3. We wcześniejszych wyglądało to jeszcze gorzej – marniutkie 0,5 w 2020/21 oraz jedno podanie na mecz w 2019/20. I nie chodzi tutaj o same liczby, ale też o to, jaki ma wpływ na grę Evertonu. Z West Hamem to on miał w zespole najwięcej kontaktów z piłką – 76. Sporo dryblował, czasami tracił i to akurat u niego normalne, ale też wybijał i blokował. Z Crystal Palace już więcej kontaktów od niego mieli obrońcy, ale to Iwobi był wyróżniającym się zawodnikiem. Everton wygrał 3:0, a on skończył z dwiema asystami.

Trudno się w ogóle pisze takie słowa, bo jeszcze jakiś czas temu brzmiałyby jak absurd, ale Alex Iwobi naprawdę jest w tym momencie liderem Evertonu pełną gębą. Zyskał dużą pewność siebie po tym, jak Frank Lampard stworzył mu inną pozycję. Iwobi gra bliżej środkowej strefy boiska, ma większą swobodę, pełni rolę 10 w systemie 4-2-3-1. Nie musi martwić się defensywą, ponieważ jego robotę asekuruje dwóch defensywnych pomocników. Piłkarz, który był kompletnie nijaki u Beniteza czy Ancelottiego, stał się nagle kluczowym graczem ofensywy The Toffees. Zbudowanie na nowo Alexa Iwobiego i wydobycie z niego potencjału, jaki przejawiał, gdy wchodził dopiero do Arsenalu, to być może największy sukces Franka Lamparda w Evertonie. No… może oprócz konkretnego postawienia na Anthony’ego Gordona, którym aż później interesowały się kluby z TOP6.

Iwobi był tak dobry, że otrzymał nawet nominację na najlepszego zawodnika września razem z De Bruyne, Rashfordem czy Ramseyem z AV. Ostatecznie zgarnął ją zawodnik United, ale sama nominacja dla Nigeryjczyka była już dostatecznym wyróżnieniem. To zawodnik, który swoimi podaniami zyskuje najwięcej metrów w drużynie, czyli mówiąc bardziej “na chłopski rozum” ma największy wpływ na napędzanie akcji. Odmieniona rola w drużynie mu służy. Po kontuzji właśnie wrócił Dominic Calvert-Levin i to może być współpraca, której Everton potrzebuje. Alex Iwobi nie ma zamiaru się zatrzymywać. Ostatnia asysta z Crystal Palace to podanie w stylu palce lizać i to… z piętki! Nie dość, że efektownie, to jeszcze skutecznie. Everton wygrał u siebie 3:0 i zagrał najlepszy mecz w sezonie, z Alexem Iwobim na kierownicy. Nigeryjczyk jest tak dobry, że już mówi się o przedłużeniu kontraktu, który obowiązuje do 2024 roku.

Related Articles