Skip to main content

Kibice piłkarscy dzielą się na dwie grupy. Tych, którzy lubią przerwy na kadry i futbol reprezentacyjny oraz tych, dla których te momenty w kalendarzu to katorga i odejście od normalności, jaką są drużyny klubowe. Nawet jednak ci drudzy powinni docenić niedzielne spotkania w Lidze Narodów, bo poza meczem Polaków z Włochami, czekają nas przynajmniej dwa szlagiery.

O 18:00 na Wembley w Londynie Anglicy zagrają z Belgami. W tej grupie jest jeszcze Dania i Islandia, ale najpewniej to Lwy Albiony i Czerwone Diabły rozstrzygną między sobą kwestię awansu do finałów. Tak to przynajmniej wygląda po wrześniowych spotkaniach. Belgia ma komplet punktów (2:0 z Danią, 5:1 z Islandią). Gorzej zaczęli Anglicy, którzy dopiero po golu w doliczonym czasie gry pokonali Islandię, a następnie zremisowali bezbramkowo z Danią.

Mecz Anglii z Belgią to swoisty rewanż za starcie o 3. miejsce na ostatnim Mundialu w Rosji. Belgia wygrała tamten mecz 2:0 po golach Mueniera i E. Hazarda. W ten sposób tzw. "złote pokolenie" stało się brązowe. Anglia wciąż pamięcią musi wracać do MŚ 1966, kiedy to na swojej ziemi sięgnęła po złoto. To wciąż jedyne podium Lwów Albionu w historii. Warto nadmienić, że na wspomnianym Mundialu 2018 Anglia z Belgią grały ze sobą także w grupie. Po dwóch kolejkach obie ekipy miały po 6 punktów i wiadomo było, że awansują dalej. Ostatecznie jedni i drudzy wystawili mocno rezerwowe składy, ale to Belgia wygrała 1:0 po trafieniu Adnana Januzaja.

Notabene mecze Anglii z Belgią mają wiele smaczków, bo cała plejada Belgów gra w Premier League, choć ostatnio nastąpił exodus kilku – chociażby Romelu Lukaku czy Edena Hazarda. Wciąż są tam jednak Kevin De Bruyne, Toby Alderweireld, Youri Tielemans, Timothy Castagne czy Michy Batshuayi.

Piłkarską jakością meczowi Anglia – Belgia nie powinien ustępować mecz o 20:45 pomiędzy Francją i Portugalią. Ba, na papierze to chyba nawet mocniejsze reprezentacje. Mistrzowie Świata podejmą mistrzów Europy, z którymi przegrali pamiętny finał Euro 2016. Rzut oka w tabele grupy 3 dywizji A pokazuje, że sytuacja jest jeszcze bardziej klarowna niż w przypadku Anglików i Belgów. Niedzielni rywale zgromadzili już po 6 punktów i zdystansowali Chorwację i Szwecję, które o 18:00 powalczą o swoje pierwsze punkty. Portugalia 4:1 ograła Chorwację, a potem 2:0 Szwecję. Z kolei Francja pokonała Trzy Korony 1:0, a Hrvatską 4:2.

W ekipie portugalskiej wciąż straszy Cristiano Ronaldo, ale ma coraz bardziej sensowne wsparcie – Joao Felix, Diogo Jota, Bernardo Silva czy choćby Bruno Fernandes. Jest się kogo obawiać. Francuzów i siły ich kadry nie trzeba przedstawiać. Didier Deschamps co jakiś czas musi mierzyć się z problemem – których znakomitych zawodników pominąć przy powołaniach, które mają przecież swoje ograniczenia. W środę Francja w towarzyskim meczu rozbiła Ukrainę 7:1! Giroud, Mbappe, Griezmann i spółka wrzucili rywali do pralki z wirowaniem. Tego samego dnia Portugalczycy zremisowali bezbramkowo z Hiszpanami.

Przypomnijmy, że Portugalia broni tytułu w Lidze Narodów. W finale ograła Holandię, która z kolei w swojej grupie zdystansowała wtedy m.in. Francję. Czy Trójkolorowi w tym roku zdołają uzyskać awans do najlepszej czwórki? Dużo zależeć będzie od niedzielnego meczu na Stade de France.

Related Articles