
Jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów czwartku to starcie Brighton – Ajax w Lidze Europy. Jedni i drudzy łakną zwycięstwa jak kania dżdżu, choć mimo wszystko trudno zestawić sytuację obu klubów.
Zacznijmy od gości. Jeśli przeglądacie czasem tabele czołowych lig Europy, to pewnie wiecie, co dzieje się w Eredivisie. Jeśli nie, to żeby znaleźć Ajax, musielibyście przescrollować na sam dół. Klub z Amsterdamu jest na przedostatnim miejscu w tabeli, notując bilans 1-2-4. Pocieszające w tej nędzy dla kibiców Ajaxu jest to, że mają oni do rozegrania jeszcze dwa zaległe mecze. Jeden z nich to dokończenie rywalizacji z Waalwijk. Do dogrania zostało tylko kilka minut, a Ajax w momencie zakończenia meczu (z powodu poważnej kontuzji bramkarza rywali) prowadził 3:2. Nawet dopisanie wirtualnych sześciu punktów za dwie zaległości nie uczyni nagle z drużyny Godenzonen czołowej ekipy Eredivisie.
Na domiar złego początek sezonu w Lidze Europy również nie wypadł po myśli brązowych medalistów ligi holenderskiej. Ajax zremisował 3:3 z Marsylią i 1:1 z AEK Ateny. Bez tragedii, ale i bez szału. Nadchodzący dwumecz z Brighton (dziś na wyjeździe, za dwa tygodnie u siebie) będzie dla amsterdamczyków kluczowy. Bez przynajmniej jednego zwycięstwa szansa na awans do fazy pucharowej Ligi Europy może pozostać jedynie matematyczną ciekawostką, a nie realnym scenariuszem. To samo można powiedzieć o Brighton, które rozpoczęło jeszcze gorzej – przegrało 2:3 z AEK i zremisowało 2:2 z Marsylią.
Wróćmy jednak do Ajaxu. Fatalny start sezonu 23/24 zakończył się zmianą trenera. Maurice Steijn wyleciał z pracy w poniedziałek, a nazajutrz na jego miejsce zatrudniono ledwie 38-letniego Hedwigesa Maduro, który dotychczas pełnił funkcję asystenta. Chaos w Ajaksie najlepiej podsumowuje fakt, że Maduro to już czwarty trener w tym roku kalendarzowym. Po Eriku ten Hagu żaden ze szkoleniowców nie przepracował nawet pełnego roku. Kryzys w 36-krotnym mistrzu Holandii to temat na elaborat. Jednak nawet najwięksi pesymiści nie przewidywali zapewne, że zobaczą Ajax na przedostatniej pozycji w tabeli ligowej.
Na tle Ajaxu Brighton to wręcz krynica normalności, a o kryzysie nie ma mowy, choć Mewy nie wygrały żadnego z pięciu ostatnich meczów. Patrząc na terminarz nie można być jednak specjalnie zszokowanym – podopieczni Roberto De Zerbiego grali kolejno z Chelsea, Aston Villą, Marsylią, Liverpoolem i Manchesterem City. Dwa z tych meczów udało się zremisować (z Marsylią i Liverpoolem). Generalnie jednak Brighton zaczęło sezon udanie i z bilansem 5-1-3 zajmuje 7. miejsce w Premier League. Kibice – nawet postronni – zachwycają się ofensywnym stylem gry Brighton. Imponujące jest również to, jak klub radzi sobie wobec kolejnych transferów wychodzących. Przez kilka ostatnich okienek drużynę opuściło mnóstwo graczy za grube miliony. Odszedł też Graham Potter. A Brighton pozostaje w szerokiej czołówce Premier League i jest groźne dla wszystkich mocarzy. Do pełnego zadowolenia brakuje satysfakcjonujących rezultatów w Europie, ale kiedy przełamać się, jeśli nie dziś z beznadziejnym Ajaxem, który przed chwilą zmienił trenera?
Początek spotkania na Amex Stadium dziś o 21:00. Arbitrem meczu będzie Bartosz Frankowski.