Stawką meczu na szczycie w Serie A była pozycja lidera po 28. kolejce. Po dość ostrym meczu, w którym sędzia Orsato pokazał dziewięć żółtych kartek (jedną dostał trener Pioli), to Milan zdobył pozycję lidera. Przesądziło o tym sprytne trafienie Oliviera Girouda z drugiej połowy, jedyne w tym spotkaniu.
Pierwszą połowę hitu Serie A można kropka w kropkę porównać do tego z naszej rodzimej Ekstraklasy – ostrożna gra w ofensywie, badanie gruntu, jakieś skromne próby szarżowania, głównie w wykonaniu Osimhena, niewiele okazji i tylko jeden jedyny strzał celny autorstwa Rafaela Leao. Obrazki pierwszej części gry to raczej ostra gra, kilka żółtych kartek i rozcięta noga Girouda. Napoli niby częściej miało piłkę, ale nic z tego nie wynikało. Wyglądało to tak, jakby oba zespoły były zadowolone z punktu. Zanosiło się na to, że jeśli już coś przesądzi o trzech punktach, to będzie to jedna udana akcja. I rzeczywiście tak było, kiedy w 49. minucie trafił Olivier Giroud. Znów niemal identyczny scenariusz, jakby we Włoszech umówili się na kopiowanie meczu Lech – Raków.
Napoli musiało stratę odrabiać, więc siłą rzeczy mecz się otworzył, na boisku było więcej miejsca. To jednak cały zespół Milanu mądrzej się ustawiał, spokojnie bronił, tworzył więcej groźnych sytuacji i zasłużenie wywiózł z Neapolu trzy punkty. A sam gol Girouda? Cóż, właśnie czegoś takiego można było się spodziewać po pierwszej połowie. Nie jakaś składna akcja, ale stały fragment, rykoszet, trochę przypadku i tego padła bramka. Calabria w przypadkowej akcji uderzył na tyle niecelnie, że tor lotu piłki zmienił jeszcze Giroud. Ta praktycznie wturlała się do bramki bezradnego Ospiny. Najwięcej szumu w defensywie Milanu robił Osimhen. To on w drugiej połowie, jako jedyny z Napoli, celnie uderzał na bramkę Maignana. Bramkarz Milanu dwukrotnie reagował bez zarzutu.
Bliżej drugiego trafienia w tym meczu był Milan niż Napoli wyrównania. Szczególnie w ostatnich minutach, kiedy np. Alexis Saelemaekers zawalił akcję w doliczonym czasie. Miał tyle czasu, że mógł jeszcze zapytać Ospinę w który róg ma mu strzelić. Postanowił jednak podnieść piłkę idealnie na wysokości kolumbijskiego bramkarza, ten obronił jego strzał i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Była to ostatnia akcja spotkania, które raczej rozczarowało. To nie było Napoli, które potrafiło zachwycać ofensywnymi akcjami. Niczym specjalnym nie wyróżnił się też Piotr Zieliński. Polak był raczej niewidoczny. Napoli przegrało w lidze pierwszy mecz od 22 grudnia. Później przez osiem kolejek było niepokonane.
Milan wrócił na pozycję lidera, a przy tym przełamał pewną serię. Wygrał w Serie A na Stadio Diego Armando Maradona, wcześniej nazywanym po prostu San Paolo, dwa razy z rzędu. Coś takiego nie przydarzyło im się od 1981 roku. Za plecami "Rossonerich" czai się ich lokalny rywal, który ma dwa punkty mniej, ale i jedno spotkanie zaległe. Do czołówki powoli wdrapuje się też Juventus, który traci do trzeciego Napoli już tylko cztery punkty. Biorąc pod uwagę ostatnie 10 kolejek, to właśnie Juve punktuje najlepiej.