Skip to main content

Przed rewanżem na Parc des Princes prawie nikt nie dawał Barcelonie większych szans na kolejną niesamowitą i cudowną remontadę. Tymczasem rzeczywistość była taka, że już do przerwy straty z Camp Nou mogły być odrobione z nawiązką. Tak się jednak nie stało. Finalnie padł remis 1:1 i w ćwierćfinale Ligi Mistrzów zagra PSG. Barcelona zagrała jednak naprawdę świetny mecz, szczególnie w pierwszej połowie. Czego zabrakło, naszym zdaniem, by niemożliwe stałe się możliwe? Oto 8 powodów.

1. Ousmane Dembele
Nie da się awansować do ćwierćfinału najtrudniejszych europejskich rozgrywek z takim gościem z przodu. To nie to, że brakuje mu umiejętności. Ba, skala jego talentu jest ogromna i w każdej chwili jednym nieszablonowym zagraniem. Tak było choćby w meczach z Sevillą. Nie zmienia to jednak faktu, że wczoraj Dembele znów pokazał swoją gorszą twarz. Był irytująco wręcz nieskuteczny. Jego partactwa kosztowały Barcelonę ten awans.

2. Antoine Griezmann
Niby napastnik, a jakby nie napastnik. Pożytku z przodu z niego żadnego. Miał udany styczeń, ale od jakiegoś czasu błyszczy sporadycznie. Okej, wczoraj był bardzo pożyteczny w defensywie, świetnie pracował w pressingu praktycznie na całym boisku. Ale czy Barcelona wydawała ponad 100 baniek na defensywnego pomocnika czy na gwiazdę Atletico, która miała być gwarantem około 20 goli w sezonie? Griezmann nie zagrał złego meczu na Parc des Princes, ale praktycznie w niczym nie pomógł ofensywie, która tak bardzo potrzebowała bramek. Powiedzieć, że wywalczył rzut karny to jednak nadużycie. Po prostu znalazł się tam, gdzie trzeba, czyli trafił na głupio machającego nogą Kurzawę.

3. Clement Lenglet
Uparliśmy się na Francuzów? Obiecujemy, że to już ostatni. Wszystko na temat tego gracza powie tweet Tomasza Ćwiąkały.
 

Wczoraj Lenglet sprokurował rzut karny, po którym wynik otworzył Kylian Mbappe. Wprawdzie ten rzut karny nie był kluczowy. Barcelona nadal potrzebowała strzelenia czterech goli – teraz już nie do awansu, a jedynie do dogrywki, ale to mała różnica. Generalnie jednak brak solidnego środka obrony problemem Barcy jest bezdyskusyjnie. Gdy z boiska z przyczyn taktycznych zejść musiał Oscar Mingueza, dziury w defensywie łatał Frenkie de Jong. Robił to bardzo dobrze, ale Holendra brakowało wtedy pod bramką rywali.

4. Leo Messi
Czego chcemy od Argentyńczyka? Tak, był wczoraj jednym z najlepszych na boisku. Tak, strzelił absolutnie oszałamiającego gola. Ale zmarnował też rzut karny w więcej niż kluczowym momencie. Gol do szatni na 2:1 byłby ogromnym zastrzykiem energii dla Barcy i ogromnym kłopotem dla podłamanych gospodarzy, którym w oczy zajrzałoby widmo kolejnej kompromitacji w Lidze Mistrzów. Tak się jednak nie stało. Messi nie po raz pierwszy nie udźwignął presji, mając do wykonania rzut karny, czyli teoretycznie jeden z najprostszych elementów rzemiosła. Facet, który z chirurgiczną precyzją przerzuca piłki na 40-50 metrów, stanowczo zbyt często z karnych strzela tak, jakby nagle bramka przed jego oczami malała do rozmiarów mysiej dziury.

5. Keylor Navas
Jest też bohater pozytywny po stronie PSG. Bramkarz paryżan bronił wczoraj jak w transie. Odbijał próby Dembele, Busquetsa, Desta czy wreszcie Messiego z karnego. Gdyby nie Navas, już do przerwy Barca prowadziłaby różnicą minimum trzech goli. Były bramkarz Realu potraktował najwyraźniej mecz z dawnym rywalem z El Clasico bardzo ambicjonalnie i pokazał klasę. To mocno niedoceniany fachowiec, ale takimi występami jak ten wczorajszy, przebija się do świadomości kibiców.

6. Marquinhos
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że gdyby to Barcelona przez prawie całe 90 minut musiałaby się bronić tak kurczowo, jak robiło to PSG we wczorajszy wieczór, to pewnie straciłaby znowu z 8 albo i więcej goli. PSG jednak straciło tylko jedną. Duża w tym zasługa wspomnianego Navasa, ale spora też Marquinhosa, który grał w defensywie typowego szefa. Był kimś takim, jak niegdyś w Barcelonie Puyol, a później Pique. Wyczyścił naprawdę sporo zagrożeń spod własnej bramki. Skarb.

7. Mauricio Pochettino
Wiadomo, że wczoraj PSG było w mocnym odwrocie. Trudno powiedzieć, czy Argentyńczyk tak właśnie wyobrażał sobie rewanżowy mecz. Faktem jest jednak, że na dystansie dwumeczu Pochettino ograł Ronalda Koemana. Wypunktował go na Camp Nou, wykorzystując wszelkie niedostatki Dumy Katalonii. W Paryżu miał trochę szczęścia, ale też potrafił odpowiednio reagować na boiskowe wydarzenia. W przerwie zdjął stanowiącego piątą kolumnę Kurzawę i przesunął drużynę nieco wyżej. Barcelona nadal przeważała, ale zasieki mistrzów Francji nie zaczynały się już na 20 metrze od bramki, co jednak wyraźnie utrudniło konstruowanie kolejnych ataków „potrzebowskim” graczom Blaugrany. Poza tym raptem jeden groźny strzał Messiego z gry (zakończony pięknym golem) to niezła cenzurka dla defensywnej gry PSG jak na 180 minut dwumeczu. Wyłączenie Argentyńczyka to przecież zawsze jeden z kluczy do sukcesu.

8. Błąd sędziego?
Sędzia Anthony Taylor prowadził ten mecz bardzo dobrze. Dawał pograć, ale gdy trzeba używał gwizdka. Do rzutów karnych zastrzeżeń nie ma. Można się jednak zastanawiać nad tym, czy przypadkiem za faul na Griezmannie Kurzawa nie powinien zobaczyć drugiej żółtej kartki? Wydaje się, że tak i nie jesteśmy w tym zdaniu odosobnieni.
 

Nawet Navas i Marquinhos mogliby nie poradzić, gdyby przez kolejne 45 minut trzeba się było bronić jednego mniej. Ten ostatni powód traktujemy jednak jako najsłabszy. Zresztą, między bogiem a prawdą Barca przegrała przecież ten dwumecz trzy tygodnie temu na Camp Nou. Cała reszta to próby oszukania przeznaczenia. Piękne, ale jednak summa summarum nieudane.

Related Articles