Bez remisów w pierwszych meczach ćwierćfinałowych Champions League. Bliżej awansu są Manchester City, Real Madryt, PSG i Chelsea. Czy tak będzie wyglądać stawka półfinałowa? Na dziś trudno wróżyć z fusów. Czego dowiedzieliśmy się z pierwszych meczów 1/4 finału? Oto nasze „mgnienia”.
1. Citizens wreszcie z fartem
Ostatnie próby sforsowania bram półfinału Ligi Mistrzów dla Manchesteru City kończyły się za każdym razem tak samo. Nabiciem sobie guza i spektakularną klęską. Za każdym razem Obywatele mieli w tych meczach sporo pecha. Tym razem szczęście się odwróciło. Manchester City po słabym jak na siebie meczu wygrał z Borussią Dortmund 2:1. Niby w rewanżu wszystko jest możliwe, ale gdy przez moment zrobiło się 1:1, Guardiola pewnie przed oczami znów miał migawki z dwumeczów z Liverpoolem, Tottenhamem czy ostatniego lizbońskiego ćwierćfinału z Lyonem. Mimo, że ta rywalizacja nie jest rozstrzygnięta, to kroczek bliżej jest lider Premier League.
2. De Bruyne? TOP!
Choć Citizens zagrali przeciętnie, to jeden piłkarz wyróżniał się zdecydowanie. To Kevin De Bruyne. Belg fundował swoim kolegom taki serwis, jaki w Europie jest w stanie dać tylko jeszcze jeden gość – Leo Messi. Poza tym swój świetny występ okrasił bramką na 1:0. Nic dziwnego, że nazajutrz podpisał nowy kontrakt z Manchesterem City. Utrzymanie KDB w składzie to dla Pepa Guardioli był z pewnością jeden z priorytetów.
3. Trupa cyrkowa z Liverpoolu
Inaczej nazwać popisy defensywy The Reds nie sposób. Właśnie w takich meczach jak ten z Realem wychodzi brak Virgila van Dijka, Joe Gomeza czy Joela Matipa. Wyczyny całej linii obrony Liverpoolu w starciu na Estadio Alfredo di Stefano to godny pożałowania festiwal błędów. Mało prawdopodobne, by na Anfield nastąpił comeback podobny do tego, który miał miejsce dwa lata temu w dwumeczu z Barcą.
4. Veni Vini Vici
Vinicius Junior został bohaterem Realu Madryt. To bohater nieoczywisty. Większość fanów Królewskich liczyła pewnie na kolejne gole Karima Benzemy. Tym razem strzelali jednak inni – ci z nowego pokolenia. Marco Asensio i wspomniany Vini, który trafił dwukrotnie. Do tej pory 20-latek prezentował w Realu istną sinusoidę formy. Nieregularny, chimeryczny – nie potrafił przekonać do siebie. Czy ten mecz będzie przełomem?
5. Poeta środka pola
Chwalimy Viniciusa, ale nie można zapomnieć o Tonim Kroosie, który zaprezentował się po prostu wybornie. Oto 6 minut poezji.
6. Statystyki nie grają
61-39 w posiadaniu piłki, 31-6 w sytuacjach bramkowych, 12-4 w strzałach celnych, 15-1 w rzutach rożnych i… 2-3 w golach. To statystyki po meczu Bayernu z PSG. Monachijczycy przez większą część meczu siedzieli na rywalu jak nastolatek na Instagramie, a i tak przegrali. W dodatku porażka u siebie powoduje, że w rewanżu muszą prawdopodobnie wygrać różnicą dwóch bramek. By tak się stało, trzeba jednak przełożyć statystyki meczowe na tę najważniejszą rubrykę – wynik.
7. Killian!
Kilerem Bayernu został Kylian Mbappe, który zdobył dwie z trzech bramek. Łącznie ma ich już 8 i może powalczyć o koronę króla strzelców Champions League z Erlingiem Haalandem, który zdobył ich 10. Norweg może odpaść z rozgrywek, bo faworytem do awansu jest Manchester City. Mbappe może pozostać w grze, bo PSG jest bliżej półfinału.
8. Keylor Navas to jest gość!
Podkreślając wyczyny Mbappe nie można zapominać o Keylorze Navasie. Ten duet wprowadził PSG do ćwierćfinału i ten duet może wprowadzić mistrzów Francji także szczebelek turniejowej drabinki dalej. Bramkarz ekipy Mauricio Pochettino znów był bezbłędny i dał zespołowi coś ekstra. Nic dziwnego, że Bayern nie potrafił zamienić przewagi optycznej na gole, gdy raz po raz na drodze stawał mur obrońców i niesamowicie zwinny i skuteczny w interwencjach golkiper. Na ratunek trzeba wezwać Roberta Lewandowskiego, ale doniesienia są takie, że Polak rewanż również ma z głowy…
9. Bez emocji w Sewilli
Przed startem ćwierćfinałów najmniej mówiło się o starciu Chelsea z Porto. I w tej kwestii chyba nic się nie zmieni. The Blues wrócili na właściwe tory po sensacyjnym 2:5 z West Bromem. Znów wygrali do zera. Gole Masona Mounta i Bena Chilwella przybliżają ekipę Thomasa Tuchela do awansu. Szczególnie, że było to zwycięstwo na wyjeździe, czyli na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilli. Rewanż Chelsea zagra „u siebie”, czyli… na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilli. Normalności, wróć!
10. Środa dwóch prędkości
Nie miejmy złudzeń – zdecydowana większość kibiców w środowy wieczór wybrała mecz Bayernu z PSG. I słusznie! To była jakościowa bomba, a tego samego nie da się niestety powiedzieć (ani napisać) o starciu Chelsea z Porto. To była maksymalnie Liga Europy i to niekoniecznie w jej szczytowym wydaniu. Pozory tym razem nie myliły.