Najważniejszy piłkarski turniej tego lata dobiegł końca. Hiszpania podniosła trofeum, a my nie kończymy naszej pracy – zapraszamy na podsumowanie Mistrzostw Europy w Niemczech. Dziś rzeczy, które najbardziej zapamiętamy z tej miesięcznej piłkarskiej fiesty.
1. Hiszpania najlepsza
To mamy na świeżo. Reprezentacja Hiszpanii okazała się najlepsza, pokonując w finale Anglię 2:1. A może raczej dzięki temu zwycięstwo zdobyła mistrzostwo, bo najlepsza okazała się już wcześniej, ogrywając kolejno Chorwację, Włochy, Albanię, Gruzję, Niemcy i Francję. Tylko z Niemcami team Luisa de la Fuente potrzebował dogrywki i odrobiny szczęścia, jaką był strzelony rzutem na taśmę przez Mikela Merino gol na 2:1. W pozostałych spotkaniach Hiszpania po prostu była lepsza albo dużo lepsza od swoich rywali. Nie przyjeżdżali do Niemiec jako główny faworyt, a wyjeżdżają z pucharem. To trzecie mistrzostwo Europy Niemców w XXI wieku i czwarte w ogóle, co czyni ich najbardziej utytułowaną reprezentacją w czempionatach Starego Kontynentu.
2. Klątwa Kane’a wisi nad Anglią
Anglia zagrała w swoim drugim finale Mistrzostw Europy w historii i tak się składa, że w drugim z rzędu. Gareth Southgate regularnie doprowadza Anglików do najważniejszych faz turniejów, ale wciąż nie potrafi dać kolebce futbolu trofeum. Czy to klątwa Harry’ego Kane’a? Jeśli ktoś lubi myślenie magiczne, to chyba właśnie tak powinien to interpretować. Kapitan Synów Albionu nie zdobył w swojej karierze ANI JEDNEGO trofeum drużynowego. Zero z Tottenhamem, zero z Bayernem, zero z reprezentacją Anglii. To się w głowie nie mieści. Nie mówimy o młodzieniaszku, bo Kane ma już 30 lat na karku. Nie mówimy o byle jakim ogórku, któremu od czasu do czasu zdarza się prosto kopnąć piłkę. Mówimy o jednym z najlepszych piłkarzy w XXI wieku, jednym z najwybitniejszych strzelców. Cóż z tego, skoro wciąż bezskutecznie stara się podnieść w górę jakikolwiek poważny puchar, a złośliwi wciąż wypominają mu, że jak dotąd wygrał tylko Audi Cup, czyli towarzyski turniej w 2019 roku. Dla kontrastu, w nocy Leo Messi wygrywając Copa America, zdobył trofeum nr 45 w seniorskiej karierze.
3. Mocny początek i długi zjazd
Jaki to był turniej? Na pewno zapamiętamy mocny początek – w meczu otwarcia padło 6 goli, potem długo niemal w każdym meczu oglądaliśmy przynajmniej trzy bramki. Taka średnia utrzymywała się przez całą pierwszą kolejkę fazy grupowej. Pierwszy bezbramkowy remis obejrzeliśmy 21 czerwca, gdy w „naszej” grupie Francja podzieliła się punktami z Holandią. Niestety, mniej więcej od tego momentu turniej zaczął mocny zjazd – zarówno pod względem poziomu, dramaturgii, jak i liczby goli. Dużo było typowego „męczenia buły”, sporo remisów i jeszcze więcej narzekania na głównych faworytów, którzy na ogół zawodzili. Nie dotyczyło to praktycznie tylko Hiszpanów i w mniejszym stopniu gospodarzy, czyli Niemców. Nic dziwnego, że ich ćwierćfinałowy pojedynek został okrzyknięty mianem przedwczesnego finału i określenie to absolutnie wytrzymało zderzenie z rzeczywistością, bo faktycznie obejrzeliśmy najlepszy mecz mistrzostw. Szkoda, że był raczej wyjątkiem w fazie pucharowej.
4. Turniej bez gwiazd
Turniej ten nie wykreował też zbyt wielu gwiazd, a od dobrze już znanych gwiazdorów oczekiwaliśmy na pewno dużo więcej. Rozczarowali tacy piłkarze jak Kylian Mbappe, Harry Kane, Romelu Lukaku, Cristiano Ronaldo, Robert Lewandowski, a do tego grona spokojnie moglibyśmy dorzucić jeszcze kilka nazwisk. Zresztą, dość powiedzieć, że żaden z piłkarzy nie strzelił hat-tricka, a jedyne dwa dublety obejrzeliśmy 2 lipca – najpierw Holender Doney Malen dwukrotnie pognębił Rumunię, wchodząc wcześniej z ławki rezerwowych, a potem Turek Merih Demiral dwa razy trafił do bramki w meczu z Austrią. Nie były to na pewno mistrzostwa popisów indywidualnych – widać to nie tylko po strzelcach, ale i bramkarzach. Czy którykolwiek wyróżnił się w sposób szczególny? Może Giorgi Mamardaszwili – golkiper Valencii miał mnóstwo pracy, bo bronił w słabej reprezentacji Gruzji. Siłą rzeczy zaliczył więc naprawdę mnóstwo udanych interwencji, w tym kilka naprawdę spektakularnych.
5. Łzy Ronaldo
Wspomnieliśmy już o CR7 przy okazji rozczarowań – trudno nie wymienić go w tym gronie, skoro nie strzelił ani jednego gola. To był na pewno jeden z jego celów, bo wówczas przeszedłby do historii jako strzelec bramki na sześciu kolejnych turniejach finałowych Euro. I tak jest liderem tej klasyfikacji, bo jako jedyny trafiał w pięciu. Cristiano był jednak hamulcowym Portugalii na tej imprezie. Zmarnował kilka wielkich szans, w tym rzut karny w meczu ze Słowenią. Po tamtej sytuacji, gdy jego intencje fenomenalnie wyczuł Jan Oblak, kapitan Portugalczyków zalał się łzami. Nie po meczu, a w trakcie. To sytuacja, którą na pewno zapamiętamy na długo, bo była wyjątkowa. Koledzy pocieszali wieloletniego lidera kadry, ale pocieszyło go tak naprawdę dopiero końcowe rozstrzygnięcie meczu i zwycięstwo ze Słowenią. Ojcem tej wygranej był jednak nie żaden z ofensywnych piłkarzy, a Diogo Costa. Bramkarz.
6. Pozytywne niespodzianki
Napisaliśmy wiele o rozczarowaniach, ale turniej ten miał też pozytywne niespodzianki. Choćby Gruzja, która debiutując na Euro, wyszła z grupy i nawet prowadziła z Hiszpanią 1:0. Gruzini grali otwarty futbol, bez kompleksów, ich mecze były bardzo żywe i intensywne, a Georges Mikautadze, strzelec trzech goli, został jednym z sześciu królów strzelców tej imprezy. Zapamiętamy też wspomnianego już Mamardaszwiliego i oczywiście lidera reprezentacji – Chwiczę Kwaracchelię.
Ale nie tylko Gruzja wpadła nam w oko. Turcja doszła do ćwierćfinału i mocno walczyła o strefę medalową. Poległa z Holandią, tak jak rundę wcześniej Rumunia, która zaskoczyła w grupie, m.in. pokonując Ukrainę 3:0. Z niezłej strony w grupowych meczach pokazał się inny underdog – Albania, choć tutaj nie udało się wyściubić nosa poza trzy pierwsze spotkania. Na słowa uznania zasługują również Słoweńcy i Słowacy. W tej imprezie skazywani na pożarcie walczyli z tuzami jak równy z równym. Ba, nawet Polsce udało się zremisować z Francją. Ale do tego jeszcze dojdziemy.
7. 17-letni bohater
Bohater Euro? Lamine Yamal, który w przeddzień finału skończył 17 lat. Najpierw został najmłodszym uczestnikiem Euro w historii, potem najmłodszym piłkarzem notującym asystę, potem najmłodszym strzelcem gola, a na koniec został mistrzem Europy i zdobywcą nagrody najlepszego młodego piłkarza turnieju. Oczywiście najmłodszym w dziejach ME. Yamal jest dziś najcenniejszym skarbem Barcelony, a porównania do Leo Messiego ze względu na styl gry nasuwają się same. Ale nawet Messi w wieku 17 lat nie znaczył w piłce tak wiele i nie sięgał po najważniejsze trofea. Gdy Polska remisowała z Hiszpanią na poprzednich mistrzostwach Starego Kontynentu, ten gość nie miał skończonych 14 lat i kopał piłkę z rówieśnikami w grupach młodzieżowych. Nie mógł przypuszczać, że na następnym Euro będzie jednym z bohaterów, słusznie rozpatrywanym nawet w kategoriach MVP całej imprezy. Ostatecznie tę nagrodę zgarnął jego rodak, Rodri. Coś nam mówi jednak, że Yamal też takie wyróżnienia największych imprez będzie zgarniał.
8. Mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor
Mogliśmy już zapomnieć, ale byli na tym turnieju również Polacy i to nie tylko sędziowie. Reprezentacja pod wodzą Michała Probierza jako jedyna ze wszystkich 24 pożegnała się z imprezą już po dwóch kolejkach fazy grupowej. Zagrała oczywiście jeszcze trzeci mecz, ale według starego, oklepanego już schematu, był to tylko mecz o honor. I jak zwykle w meczu tym biało-czerwoni zapunktowali, wyszarpując zaskakujący remis z Francją. Szkoda, że wcześniej były porażki z Holandią (1:2) i Austrią (1:3), po których nadziei na wyjście z grupy już nie było. Szczególnie bolał mecz z Austrią – tutaj najmocniej liczyliśmy na punkty, zwłaszcza po względnie udanej inauguracji z Holendrami. Niestety, to właśnie z Austrią zagraliśmy najgorzej i zasłużenie wyjechaliśmy z Berlina bez punktów. Cóż, wielkich nadziei na podbój Euro nie było – jeszcze rok wcześniej Polacy przegrywali z Mołdawią i męczyli się z Wyspami Owczymi, a na turniej awansowali po żałosnym meczu z Walią, wygranym po rzutach karnych. Te mistrzostwa dały mimo wszystko zastrzyk optymizmu, bo Probierz nie boi się grać do przodu i ma kilku młodych zawodników, na których będzie chciał opierać ten zespół. Wśród nich oczywiście Kacper Urbański, który był największym wygranym ostatnich tygodni w reprezentacji Polski. Z kandydata do powołania na wielki turniej, nagle stał się podstawowym piłkarzem tej drużyny. I nie zawodził.
9. Ikoniczne momenty
Nie zapamiętamy tej imprezy z wielkich meczów, bo było ich mało. Nie zapamiętamy z indywidualnych popisów, bo było ich jak na lekarstwo. Nie było wielkich bohaterów, a głównie rozczarowania. Ale było kilka momentów, które utkwią nam w pamięci na długo. Kilka obrazków, z którymi Euro 2024 będziemy kojarzyć.
Po pierwsze Jude Bellingham i jego niesamowity gol na 1:1 ze Słowacją. Końcówka doliczonego czasu gry, Anglicy przegrywają 0:1 ze Słowacją i są jedną nogą za burtą turniejowej łajby. Bellingham robi coś z niczego. Strzela gola, który przywraca jego drużynę do tego meczu, a potem Harry Kane dobija Słowację w dogrywce. Gdyby Anglia zdobyła w niedzielę tytuł, byłby to na pewno najważniejszy moment Euro. Tak się nie stało, ale to i tak obrazek, który zapamiętamy na wiele lat.
Można się spierać, czy gol Bellinghama był najładniejszym na Euro w Niemczech, bo mocne kandydatury dali też Lamine Yamal i Nicolae Stanciu. Ale chyba bez dwóch zdań najładniejszą paradą mistrzostw był wyczyn golkipera Turcji w doliczonym czasie gry meczu z Austrią. Austriacy naciskali, walcząc o gola na 2:2 i dogrywkę. Mert Gunok wybronił w absolutnie fenomenalny sposób główkę Christopha Baumgartnera. Spece od xG wyliczyli, że pomocnik RB Lipsk miał przy tej sytuacji wyższy współczynnik spodziewanej bramki niż przeciętnie przy rzucie karnym! A jednak Gunok wyszedł z tej sytuacji obronną ręka i to Turcja zagrała w ćwierćfinale.
Mecze fazy pucharowej dostarczyły jeszcze kilku takich decydujących momentów. Diogo Costa w meczu ze Słowenią nie tylko wybronił trzy rzuty karne w serii jedenastek, ale też w dogrywce obronił sytuację sam na sam z Benjaminem Sesko. Z kolei Mikel Merino na minutę przed końcem podstawowego czasu dogrywki zapewnił Hiszpanii zwycięstwo nad Niemcami, w dodatku składając się do strzału głową jakby był akrobatą, a nie piłkarzem. Anglicy w półfinale wygrali z Holandią po niezwykłej urody piruecie i precyzyjnym strzale Olliego Watkinsa – wszystko w doliczonym czasie gry.
10. Lepiej w zimie?
Ale po szalenie jakościowym piłkarsko mundialu w Katarze, można się zastanawiać, czy nie lepiej pomyśleć o przeniesieniu wielkich turniejów na inny miesiąc niż czerwiec, gdy wszyscy są już „zajechani” po całym intensywnym sezonie. Francja, Portugalia, Anglia, Włochy – te wszystkie reprezentacje miały dużo piłkarskiej jakości, a nie pokazywały na tym turnieju nic ciekawego, grając jakby na zaciągniętym hamulcu. Może więc sposobem na naprawdę wielkie, nie tylko z nazwy, wielkie turnieje, jest pomajstrowanie przy piłkarskim kalendarzu i przeniesienie ich na jesień lub nawet zimę. To pytanie pozostanie otwarte – na razie trudno spodziewać się radykalnych zmian. Ale po tym miesiącu z futbolem, mimo pojedynczych meczów i momentów, pozostanie przede wszystkim niedosyt.