Piotr Zieliński wykorzystał dwa rzuty karne i miał czynny udział przy trafieniu Dumfriesa. Jeszcze inną bramkę zdobył Mychitarian. Cztery sztuki nie wystarczyły, by pokonać Juventus, który pokazał w tym hicie charakter. Mecz był totalnym rollercoasterem – Inter prowadził 1:0, by przegrywać 1:2, wyjść na 4:2 i dać sobie wyrwać punkty po remisie 4:4.
W sezonie 2023/24 aż 11 rzutów karnych w Interze wykonał Hakan Calhanoglu, a 10 z nich w Serie A. Turecki pomocnik nie pomylił się ani razu. Wykorzystał wszystkie. Dodając do tego jeszcze karnego w reprezentacji – miał rewelacyjną statystykę 12/12 – 100% skuteczności z jedenastek. Nie może więc dziwić, że to on jest etatowym ich wykonawcą u Simone Inzaghiego. Gdyby tylko wykonywał je Lautaro Martinez, to zakręciłby się w okolicach 40 bramek we wszystkich rozgrywkach, ale tego nie robił. Argentyńczyk trzy z nich wykorzystał, ale też dwukrotnie się pomylił – w lidze z Atalantą i w Coppa Italia z Bologną. Ten drugi był bolesnym karnym na 1:0 i awans, ale w 65. minucie spudłował. Inter odpadł po dogrywce, a po 90 minutach było 0:0. Dlatego Lautaro do jedenastek już nie podchodzi.
W spotkaniu ligowym z AS Romą zaledwie po kilkunastu minutach musiał opuścić boisko Hakan Calhanoglu. Przez kontuzję uda nie zagrał w Lidze Mistrzów z Young Boys, gdzie Interowi cudem udało się wyrwać trzy punkty w doliczonym czasie gry po męczarniach. Turka nie było także podczas hitu z Juventusem. Będzie dostępny może w tygodniu na mecz z Empoli. Simone Inzaghi trochę z konieczności postawił na Piotra Zielińskiego. Jego ostatnie ligowe minuty wyglądały słabiutko – 17 w derbach Mediolanu, sześć z Udinese, 14 z Torino. Nawet w Champions League pod nieobecność Calhanoglu w to miejsce wybiegł Davide Frattesi, a “Zielu” wszedł wtedy za Mychitariana na pół godziny. Tymczasem Inzaghi postawił na Polaka i to od pierwszej minuty. Wcześniej zaledwie dwa razy zaczynał – w Lidze Mistrzów z Crveną Zvezdą oraz Manchesterem City.
Tak się złożyło, że obrońcy Juventusu głupio faulowali w polu karnym. Najpierw zrobił to Danilo, a później Pierre Kalulu. Kapitanem Interu jest oczywiście Lautaro Martinez, ale z jego karnymi bywało słabo, zatem na porannym treningu zapytał się Piotra, czy jest w stanie w meczu wykonać jedenastkę. Akurat wyszło, że miał do wykorzystania nie jedną, lecz dwie. Za pierwszym razem zmylił Di Gregorio, uderzając w zupełnie drugą stronę. Za drugim już zmienił stronę na swoją lewą, ale włoski bramkarz to wyczuł. Na szczęście dla “Ziela” strzał wykonał mocno i precyzyjnie, zatem Di Gregorio tylko dotknął piłkę, lecz nie był w stanie jej zatrzymać. Polak trafił najpierw na 1:0, a później na… 3:2 i to wszystko w pierwszej połowie!
To było szalone spotkanie. Nas cieszy dublet Polaka, a włoscy kibice zapamiętają rollercoaster emocjonalny i sytuację, która zmieniała się jak w kalejdoskopie. Inter powinien to spotkanie “zamknąć” i mógł to uczynić ze trzykrotnie, tylko za każdym razem czegoś brakowało. To się zemściło za sprawą fantastycznego dzieciaka z Turcji – Kenana Yildiza. Wszedł na pół godziny i uratował punkty Juventusowi, a przede wszystkim przywrócił ich do meczu. W pierwszej sytuacji za bardzo “na radar” krył go Dumfries. Yildiz podciągnął z piłką, zszedł na lewą nogę i wykorzystał, że Holender nie jest blisko niego, strzelając mocno lewą nogą po ziemi. W drugiej sytuacji piłka trafiła do niego, bo podbił ją głową interweniujący Yann Bisseck. Turek przyjął prawą i od razu huknął lewą. Znów za daleko był Dumfries, a strzał był na tyle mocny, że przełamał ręce Yanna Sommera. 4:4 w 82. minucie!
Obie strony oddały 28 strzałów, ale nie były to uderzenia typowo do statystyk – zablokowane czy z 30 metrów poza stadion. Współczynnik expected goals wyniósł aż ponad 5.00, co oznacza, że jak piłka spadła komuś pod nogi, to miał dostatecznie czystą pozycję. Inzaghi z jednej strony był rozczarowany takim obrotem spraw, a z drugiej powiedział, że jako trener zmierzył się z Juve po raz jedenasty, ale nigdy do tej pory jego zespół nie stworzył ośmiu sytuacji przeciwko drużynie, która straciła do teraz jednego gola.”Nerazzurri” mogli tu wcisnąć pięć lub sześć sztuk i to pokazuje ich kunszt. Juventus do tej pory tracił gole w Champions League, a we Włoszech był jak ściana – 3:0 z Como, 3:0 z Hellasem, 3x 0:0 z rzędu – z AS Romą, Empoli, Napoli, 3:0 z Genoą, 1:1 z Cagliari – i to gol stracony z karnego (!), 1:0 z Lazio i teraz 4:4 z Interem. Łatwo wskazać wynik, który nie pasuje.
Najbardziej niesamowite jest to, że dotychczas w “Derby d’Italia” padały dosyć nudne wyniki – w ostatnich sześciu meczach było albo 1:0, 1:1 bądź 2:0. Dlatego tym bardziej szokujący jest ten remis z ośmioma bramkami. A wszystko to z udziałem reprezentanta Polski. Ten wieczór zostanie na długo zapamiętany.