W drugim odcinku ligowej serii o przeciwnikach polskich drużyn w Lidze Konferencji poznamy zespoły, z którymi będzie rywalizowała Legia Warszawa. Zespół portugalskiego trenera Gonçalo Feio trafił na mocniejszych rywali niż Jagiellonia. Do Warszawy przyjadą ekipy z Hiszpanii, Szwajcarii i Białorusi. Ponadto „Wojskowych” czekają wyjazdy do Serbii, Szwecji oraz na Cypr.
Legia rozpocznie zmagania w Lidze Konferencji od spotkania na własnym terenie, ale od razu z najtrudniejszym przeciwnikiem. Na inaugurację fazy ligowej na Łazienkowską przyjedzie hiszpański Real Betis Balompie. Jednokrotny mistrz Hiszpanii jeszcze sprzed II wojny światowej oraz trzykrotny tryumfator Copa del Rey dostał się do europejskich pucharów dzięki wysokiej pozycji w krajowym rankingu UEFA. Siódme miejsce w La Liga pozwoliło na grę w kwalifikacjach Ligi Konferencji, gdzie Hiszpanie bez kłopotu uporali się w dwumeczu z ukraińskim Krywbasem Krzywy Róg (2:0, 3:0). Czwartkowy rywal Legii należy do grona faworytów typowanych jako zwycięzcy całych rozgrywek.
Drużynę z zielono-białej części Sewilli od czterech lat prowadzi doświadczony, chilijski szkoleniowiec Manuel Pellegrini. „Los Verdiblancos” są typową mieszanką doświadczenia i młodości. W składzie Betisu znajdziemy byłych reprezentantów Hiszpanii: Diego Llorente, Hectora Bellerina, Marka Bartrę, Pablo Fornalsa czy kontuzjowanego obecnie Isco. W obecnym sezonie zespół ze stolicy Andaluzji znów plasuje się w górnej połowe tabeli La Liga. Najskuteczniejszymi zawodnikami zespołu są pomocnik Giovanni Lo Celso (5 goli) oraz lewoskrzydłowy Abde Ezzalzouli (3 bramki i 1 asysta). Patrząc na Real Betis wydaje się, że każdy inny wynik niż wygrana hiszpańskiej drużyny będzie rozpatrywany w kategoriach sensacji. W całej historii rywalizacji z zespołami z Hiszpanii w 41 próbach polskie drużyny wygrały tylko 5 razy, notując również 7 remisów.
W pierwszą delegację „Legioniści” wybiorą się do Serbii. Destynacją docelową będzie miejscowość o urokliwej nazwie Bačka Topola, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa Fudbalski klub TSC (to akronim od węgierskiej nazwy Topolyai Sport Club). Około 15-tysięczne miasto jest jedną z największych diaspor mniejszości węgierskiej w okręgu Wojwodina w Serbii. Węgrzy stanowią tu ponad 55% populacji. FK TSC istnieje już 111 lat, ale próżno szukać w klubie trofeów, bowiem dopiero w 2019 roku awansował do serbskiej SuperLigi. Największym sukcesem zespołu jest wicemistrzostwo Serbii z sezonu 2022/2023, gdy lepsza okazała się jedynie Crvena zvezda Belgrad. Właścicielem klubu jest węgierski koncern naftowo-gazowy MOL. Najsłynniejszym zawodnikiem, który zaczynał swoją karierę w Bačkiej Topoli jest Dušan Tadić.
FK TSC dostał się do fazy ligowej dzięki zajęciu 3. miejsca w lidze na koniec ubiegłego sezonu. W IV rundzie kwalifikacji do Ligi Europy odpadł z izraelskim Maccabi Tel Aviv (0:3, 1:5) i spadł bezpośrednio do Ligi Konferencji. Trenerem zespołu od 30 sierpnia jest Jovan Damjanović, który zastąpił znanego „Legionistom” Deana Klafuricia. W obecnym sezonie drużyna z Bačkiej Topoli plasuje się dopiero na 8. miejscu w tabeli. Najskuteczniejszymi zawodnikami TSC są pomocnicy Ifet Djakovac (3 gole, 3 asysty) oraz Petar Stanić (2 bramki, 2 asysty), a także skrzydłowi Aleksandar Ćirković (3 gole) i Saša Jovanović (gol i 3 asysty). Serbowie wydają się być zespołem do ogrania.
W 3. kolejce na Łazienkowską przyjedzie rywal z Białorusi, stołeczne Dinamo Mińsk. To oficjalna nazwa zespołu na potrzeby angielskiej translacji, natomiast oryginalna nazwa klubu z języka białoruskiego brzmi Futbolnyj Kłub Dynama Mińsk. „Dynamiki”, bo taki przydomek nosi zespół, to byli mistrzowie ZSRR z 1982 roku oraz 8-krotni mistrzowie Białorusi, w tym aktualni obrońcy tytułu. W obecnym sezonie ścigają Niomana Grodno, który lideruje w tabeli Wyszejszajej Lihi z przewagą 3 punktów nad Dinamem. Mińszczanie mają jednak trzy zaległe spotkania spowodowane udziałem w europejskiej przygodzie, do której mieli najdłuższą drogę. Zaczęli w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów pokonując armeński Pjunik Erewań (0:0, 1:0), a następnie odpadając z bułgarskim Łudogorcem Razgrad (0:2, 1:0). W III rundzie eliminacji do Ligi Europy wygrali z Lincoln Red Imps z Gibraltaru (2:0, 1:2), aby w decydującym momencie przegrać z Anderlechtem Bruksela (0:1, 0:1). Tak trafili do fazy ligowej Ligi Konferencji.
Drużyna prowadzona od 2 lat przez trenera Wadima Skripczenkę jest przekrojem pokoleń białoruskiego futbolu z byłymi i obecnymi reprezentantami kraju. W trwającym sezonie (Białoruś gra systemem wiosna-jesień) do najskuteczniejszych zawodników Dinama należą lewoskrzydłowy z Nigerii Raymond Adeola (5 goli), pomocnik Pawieł Siedko (4 gole, 6 asyst), brazylijski lewy obrońca Rai (2 bramki, 4 asysty) oraz skrzydłowy Dmitrij Podstriełow (3 gole, 3 asysty). Dobre recenzje zbiera także 21-letni bramkarz Fiodor Łapouchow, który w czerwcu zadebiutował w reprezentacji Białorusi, a jesienią był pierwszym wyborem selekcjonera Carlosa Alosa w meczach Dywizji C Ligi Narodów. Białorusini są zdecydowanie najsłabszym przeciwnikiem Legii. Udowodnił to w covidowym sezonie Piast Gliwice wygrywając w Mińsku 2:0.
Przyjemnym wyjazdem podczas piłkarskiej jesieni, przynajmniej z punktu widzenia pogody, będzie podróż do stolicy Cypru, Nikozji. Tam „Wojskowi” zmierzą się z 21-krotnym mistrzem i zdobywcą 16 pucharów Cypru, Omonią. „Koniczyna”, bo taki przydomek nosi klub ze stolicy, to trzeci zespół minionych rozgrywek o mistrzostwo kraju. Cypryjczycy przebyli drogę do fazy ligowej od drugiej rundy kwalifikacji, odprawiając z kwitkiem kolejno Torpedo Kutaisi z Gruzji (3:1, 2:1), węgierski FC Fehervar (1:0, 2:0) oraz Zira FK z Azerbejdżanu (6:0, 0:1). Legia nie ma dobrych wspomnień z rywalizacji z Omonią. W covidowym sezonie 2020/2021 „Legioniści” przegrali w II rundzie eliminacji do Champions League 0:2. Czas na rewanż.
Ekipa litewskiego trenera Valdasa Dambrauskakasa jest charakterystyczną dla cypryjskiego futbolu wieżą Babel. W składzie zespołu są przedstawiciele aż 15 narodowości, w tym Polacy-rodacy: Mateusz Musiałowski i Mariusz Stępiński. „Stępień” z 6 golami to aktualnie najskuteczniejszy zawodnik Omonii w tym sezonie. Nie brakuje tu również ciekawych nazwisk. Jest reprezentant Szwecji Filip Helander, węgierski internacjonał Adam Lang, były reprezentant Ukrainy Roman Bezus czy świeżo pozyskany z wolnego transferu Stevan Jovetić, kapitan kadry Czarnogóry. Cypryjczycy mają kim postraszyć i nie będą wygodnym rywalem dla Legii.
Na własnym terenie „Wojskowi” podejmą również przeciwnika ze Szwajcarii, znanego już przy Łazienkowskiej. Football Club Lugano, bo tak nazywa się szwajcarska drużyna, grał już kiedyś z Legią w w Pucharze UEFA w sezonie 1971/1972. Wówczas dwumecz wygrali warszawiacy. Klub z Lugano, miasta położonego w południowo-wschodniej Szwajcarii, przy granicy z Włochami u podnóża Alp, został założony w 1908 roku. W swojej długiej historii tylko 3 razy był mistrzem kraju, raz w latach 30., a dwukrotnie w latach 40. XX wieku. W minionym sezonie „Bianconeri”, bo tak brzmi jeden z przydomków drużyny, zdobyli wicemistrzostwo, co było premiowane udziałem w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Tam Lugano przegrał dwumecz z Fenerbahçe Stambuł (3:4, 1:2), a następnie mierzył się w eliminacjach do LE, gdzie odprawił Partizana Belgrad (1:0, 2:2 pd.), aby odpaść z Beşiktaşem Stambuł (3:3, 1:5) i wylądować w Lidze Konferencji.
Od trzech lat szkoleniowcem szwajcarskiej drużyny jest 42-letni Mattia Croci-Torti. Solidna drużyna bez wielkich gwiazd ma tylko jednego zawodnika, którego zorientowany kibic rozpozna. To Renato Steffen, wielokrotny reprezentant Szwajcarii, obecnie jeden z najskuteczniejszych zawodników Lugano w obecnym sezonie (5 goli, 3 aysty). Lepszy od niego jest tylko Polak-rodak Kacper Przybyłko, który na listę strzelców wpisywał się sześciokrotnie. Dwaj napastnicy to motory napędowe zespołu. Uwagę warto zwrócić także na filigranowego lewoskrzydłowego Ignacio Alisedę (2 bramki, 4 asysty) oraz pomocnika Urana Bislimiego (3 bramki, 2 asysty). Co ciekawe ekipa z lombardzkojęzycznego kantonu Ticini jako jeden z nielicznych uczestników Ligi Konferencji nie może rozgrywać spotkań na własnym stadionie. Lugano swoje mecze będzie grać na Stockhorn Arena w oddalonym o 300 km Thun.
Ostatni wyjazd „Legionistów” będzie podróżą do chłodnej Skandynawii. Kolejnym rywalem będzie szwedzki Djurgårdens Idrottsförening Fotbol, którego sekcja piłkarska obchodzi w tym roku 125 lecie istnienia. Klub z siedzibą w Sztokholmie na wyspie Djurgården to 12-krotny mistrz Szwecji i pięciokrotny zdobywca krajowego pucharu. Dzięki zajęciu 4. miejsca w lidze do fazy ligowej brnął przez trzy rundy eliminacji, pokonując po drodze luksemburski Progres Niedercorn (3:0, 0:1), fiński FC Ilves (1:1, 3:1) oraz słoweński NK Maribor (1:0, 1:0). „Blåränderna” (szw. Niebieskie Paski) to starzy znajomi z europejskich zmagań. Przed dwoma laty ze Szwedami mierzył się Lech Poznań, wygrywając oba spotkania w 1/8 finału Ligi Konferencji (2:0, 3:0). Sztokholm 19 grudnia może być ciekawym doświadczeniem.
Zespół prowadzony od pięciu lat przez trenera Kima Bergstranda w dobiegającym końca sezonie Allsvenskan plasuje się w czołówce tabeli, będąc wiceliderem, ale z marnymi szansami na tytuł mistrzowski, po który najprawdopodobniej sięgnie Malmö. W składzie Djurgårdens są byli i obecni reprezentanci Szwecji: Marcus Danielson, Albin Ekdal czy 18-letni Lucas Bergvall, najskuteczniejszy pomocnik drużyny (6 goli, 5 asyst). Szwedzki zespół ma w swoich szeregach skutecznego snajpera, Turka Deniza Hümmeta, który ma na koncie już 15 goli. Swoją cegiełkę do wyniku drużyny dołożył również prawoskrzydłowy, Norweg Tobias Gulliksen (6 bramek, 6 asyst). Ekipa ze stadionu Tele2 Arena ma ochotę na powtórzenie wyniku sprzed 2 lat. Legia nie stoi na straconej pozycji.
Patrząc przez pryzmat sześciu spotkań przed Legią trudne zadanie i dość wymagający przeciwnicy. W normalnych warunkach oczekiwalibyśmy awansu stołecznej drużyny, ale na dziś jej największym rywalem jest ona sama. Jeśli „Legioniści” uporają się z własnymi demonami, czeka nas złota piłkarska jesień w Europie, a – kto wie – może i wiosna.