Skip to main content

Nicola Zalewski został odsunięty od pierwszego zespołu AS Romy. To informacja, którą potwierdził jego agent. To skutek kręcenia nosem na ofertę Galatasaray. Rzymianie za wszelką cenę chcieli go wypchnąć z klubu. Teraz są tak zdenerwowani, że Zalewski sobie nie pogra. To także problem reprezentacji Polski.

Nicola Zalewski to najlepszy piłkarz reprezentacji Polski Michała Probierza. Mało który kibic nie zgodziłby się z taką tezą. Było wiele spotkań, w których to właśnie wahadłowy/skrzydłowy AS Romy się wyróżniał – choćby półfinał i finał baraży o awans do mistrzostw Europy albo zgrupowanie reprezentacji Polski, gdzie kończyliśmy nieudane eliminacje – zaliczył w nich trzy udziały przy wszystkich trzech golach – jednym z Czechami i dwoma w sparingu z Łotwą. W najświeższych spotkaniach Ligi Narodów był jedynym zawodnikiem, który w obu spotkaniach błysnął i nie można mieć do niego pretensji. Ze Szkocją wypracował dwa rzuty karne, z Chorwacją jako jeden z nielicznych się nie spalił i próbował robić przewagę na swojej stronie. Reprezentacja Polski może mieć jednak problem, bo Nicola przestanie grać.

W najlepszych ligach europejskich okienko się już dawno skończyło. Nie można od dwóch tygodni rejestrować kupionych zawodników we Włoszech, Anglii, Hiszpanii, Niemczech i Francji. Za to w Turcji można było do końca 13 września. Zalewski nie jest pierwszym wyborem trenera De Rossiego. Saga była prawdziwym rollercoasterem – raz było blisko, później znowu dalej, znowu Galatasaray nie odpuszczało, Zalewski godził się na warunki, ale Romie nie pasowały, później Romie pasowały, a on rezygnował, później znów Turcy ponawiali ofertę i bardzo im zależało, Roma naciskała i wypychała Polaka, ale wszystko trafił szlag i Zalewski w Rzymie pozostał. Sytuacja była tak bardzo dynamiczna, że każdy miał prawo się w niej pogubić…

Zaczęło się tuż po zgrupowaniu kadry narodowej, kiedy pojawiła się informacja, że Galatasaray bardzo chciałoby pozyskać Nicolę Zalewskiego. Cóż, nie zna on innych realiów niż włoskie. W Romie występuje od dziewiątego roku życia, zatem trudno jest mu opuszczać miejsce, w którym spędził ponad 10 lat i stąd ma najpiękniejsze wspomnienia. Poza tym szczerze kocha AS Romę.  Nicolo Schira powiadomił, że klub jest skłonny sprzedać zawodnika, któremu pozostawał rok kontraktu, zatem było zielone światło. Pozostawała kwestia samej decyzji Nicoli oraz dogadania się co do warunków finansowych. Jeszcze w tym samym dniu – 9 czerwca – “La Gazetta dello Sport” powiadomiła, że Zalewski nigdzie się nie rusza i ma zamiar powalczyć o pierwszy skład u trenera De Rossiego.

Wydawało się, że wszystko jest jasne, ale dyrektor sportowy Cenk Ergun nie odpuszczał. Bardzo zależało mu na przekonaniu Polaka. Do Rzymu, według “Il Massaggero”, wpłynęła kwota na 8 mln euro w podstawie plus 3 mln euro w bonusach. Zalewski w Romie zarabia bardzo mało w porównaniu do innych, dlatego też – opuszczając miejsce swojego życia – chciał to zrobić w komfortowych warunkach. Żądał więc… siedmiokrotnie wyższej pensji. Znów pojawiło się medialne potwierdzenie – Galatasaray zgodziło się na oczekiwania 22-latka. Trwały rozmowy, a Tomasz Włodarczyk napisał, że wszystko zmierza już ku końcowi. Kontrakt będzie obowiązywał do 2028 roku, lecz z założeniem, że Nicola będzie mógł odejść po dwóch latach na odpowiednich warunkach. “Corriere dello Sport” też potwierdziło transfer, pisząc o zarobkach rzędu dwóch milionów euro rocznie. Cenk Ergun negocjował w Rzymie.

Wydawało się, że wszystko za chwilę się zakończy, ale sprawa się przeciągała. Ciągle nie było porozumienia i nie było. Gianluca Di Marzio napisał, że Galatasaray chce mieć sytuację jasną do środy i nie kombinować w ostatni dzień okienka transferowego. Taki padł deadline ze strony Turków i Włochów. A jednak… deadline się przeciągnął także i na czwartek. Ze strony Nicoli wszystko było już w porządku, lecz Romie nie podobała się niska kwota transferu i bardzo trudne do spełnienia bonusy. Żądała pewnego zarobku 12 milionów euro. Kiedy kluby doszły do porozumienia z kwotą 10 mln, to… rozmyślił się sam zawodnik – tak podawał Gianluca di Marzio. Że jednak nigdzie nie pójdzie i powalczy o miejsce w składzie.

To… dalej nie koniec. Wysłannik Galatasaray ciągle próbował przekonać zawodnika do przenosin, skoro udało się osiągnąć międzyklubowe porozumienie. Miał mu przedstawić nawet jeszcze lepszą ofertę. Kibice z Turcji zaczęli wręcz obrażać Polaka w mediach społecznościowych i nazywali chciwym. Zaznaczali, że to nie jest Arabia Saudyjska. Tomasz Włodarczyk także powiadomił, że jest na stole nowa propozycja dla Zalewskiego i musi ją przemyśleć. Newsman Yagiz Sabuncuoglu, którego obserwuje 1,5 mln ludzi na Twitterze/X podał do wiadomości, że proponowana kwota zarobków mogła wzrosnąć nawet do 2,5 mln euro. AS Roma – będąc już dogadana – otrzymała zadowalające warunki plus 10% od kolejnego transferu, zatem próbowała go za wszelką cenę wypchnąć do Turcji, ale Nicola się upierał.

Nawet i w piątek rano – 13 września – trwały jeszcze ostatnie namowy. Cała ta dynamiczna saga skończyła się pozostaniem Polaka w Rzymie, gdzie wszyscy są wściekli. Niestety konsekwencją tego jest odesłanie Zalewskiego do tzw. “klubu Kokosa”, jak to się mówi w Polsce od nazwiska Daniela Kokosińskiego. Dyrektor Cenk Ergun był tak zmęczony i tak go to fiasko dobiło, że aż zrezygnował z funkcji dyrektora sportowego. W AS Romie natomiast Nicola Zalewski przynajmniej w najbliższym czasie nie zagra. Będzie oglądał mecze z trybun. To skutek tego, że nie chciał odejść. Kontrakt kończy mu się pod koniec sezonu 2024/25, zatem jeśli nie znajdzie nowego pracodawcy zimą, to może nawet nie grać przez cały rok. Giovani Ferro, czyli agent zawodnika potwierdził w rozmowie ze “sport.pl”, że Nicola został odsunięty od pierwszego zespołu. To oznacza, że na następną Ligę Narodów może przyjechać kompletnie nieograny.

Related Articles