Skip to main content

Lider kontra mistrz Polski, a także spotkanie drużyn, które w ostatnich latach regularnie rywalizowały o najwyższe cele w lidze czy Pucharze Polski. Ekstraklasa wraca po przerwie reprezentacyjnej z przytupem i czekają nas dwa bardzo ciekawe mecze. Faworytem wydają się być gospodarze obu potyczek – Lech i Legia – lecz przyjezdni z Białegostoku oraz Częstochowy mają chrapkę na komplet punktów.

Sobota, 20:15 Lech Poznań – Jagiellonia Białystok
W stolicy Wielkopolski, jak co roku panika i szukanie winnych słabego okienka transferowego. Tymczasem Lech nie ma się czym martwić, bowiem jego obecna sytuacja wygląda naprawdę dobrze. Prowadzą w Ekstraklasie, a dodatkowo w końcówce okienka pozyskali dwóch ciekawych zawodników. Stjepan Loncar z Ferencvarosu oraz Patrik Walemark z Feyenoordu, który ostatnio grał w Heerenveen. CV obu zawodników robi wrażenie i wydaje się, że druga linia Kolejorza powinna być jeszcze mocniejsza. Już teraz Niels Fredriksen nie powinien narzekać, bowiem w dobrej dyspozycji jest Antoni Kozubal, a także zagraniczni zawodnicy, jak Afonso Sousa oraz Ali Gholizadeh. Pers rok po transferze do Poznania zaczyna się spłacać, stąd włodarze klubu nie zdecydowali się go sprzedać do jego ojczyzny. Kolejorz wzedł w sezon naprawdę na dobrym poziomie, gdyż jak do tej pory stracił punkty jedynie w Łodzi (1:2) oraz Częstochowie (0:0). U siebie komplet trzech zwycięstw, a triumfy przywoził także z Lubina oraz Mielca. Pozytywnym aspektem drużyny z Wielkopolski jest także defensywa, która w czterech ostatnich spotkaniach nie straciła gola. Ostatnia bramka puszczona przez Bartosza Mrozka to mecz z Lechią u siebie, gdy Karl Wendt trafił do bramki poznaniaków w 93. minucie, a był to honorowy gol gości na 3:1. Potem czyste konta z Rakowem, Zagłębiem, Pogonią oraz Stalą. Zresztą Mrozek w ostatnich tygodniach może być zdecydowanie zadowolony z tego, w jakim kierunku idzie jego kariera. Powołanie do reprezentacji Polski, gdzie pełnił rolę czwartego golkipera, a także miał okazje do… indywidualnych treningów z Robertem Lewandowskim.

Przed poznańskim zespołem dodatkowo w miarę przyjemny terminarz. Po spotkaniu z Jagiellonią będą mieli okazje punktować na dole tabeli aż do przerwy reprezentacyjnej. Najpierw Śląsk Wrocław, później Korona Kielce, a na koniec domowa potyczka z Motorem Lublin. Krótko mówiąc 3 z 4 najbliższych ligowych gier mają u siebie, a dodatkowo przeciwnicy poza najbliższym, zdecydowanie niżej notowani na dzisiaj. Jasnym jest także, że względem Jagi czy Legii, Lech ma dodatkowy atut w ligowej rywalizacji – brak europejskich pucharów. Oczywiście woleliby mieć takie “zmartwienie”, ale poprzedni sezon i jego końcówka to po prostu istna zapaść, jeszcze za kadencji Mariusza Rumaka.

Kryzys zażegnany?
Z jednej strony trudno mówić o braku kryzysu, a z drugiej strony Jagiellonia przeszła przez niego suchą stopą tak naprawdę. Sześć porażek z rzędu w polskim futbolu na ogół oznacza trzęsienie ziemi. Zarówno w sztabie szkoleniowym, jak i czasami na stołkach dyrektorskich. Jednak w Białymstoku nikt ani myślał o zwalnianiu Adriana Siemieńca i jego współpracowników, a już tym bardziej Łukasza Masłowskiego, który uchodzi za najlepszego dyrektora sportowego w kraju. Oczywiście fanów Jagi mogła martwić seria sześciu porażek, gdy zespół traci dodatkowo 19 goli! Tym bardziej że sporo bramek wpadło nie tylko ze strony mocniejszych rywali, jak Ajax czy Bodo/Glimt, ale także cztery sztuki od Cracovii w domowym meczu(!) czy od beniaminka z Katowic!! Finalnie udało się jednak przerwać fatalną serię z dwóch stron. Pokonali Widzew przed przerwą na kadrę, a dodatkowo zachowali czyste konto. Warto dodać, że ostatnie wyniki przypłacił miejscem w składzie bramkarz Sławomir Abramowicz, którego zastąpił Maksymilian Stryjek. Zaczął od “trójki” w Amsterdamie, ale to właśnie zagrał na zero z tyłu przeciwko Widzewowi. 28-latek po wielu latach spędzonych na Wyspach – Anglia oraz Szkocja – wrócił do Polski i tak naprawdę teraz zaczyna się zapisywać polskim fanom w szerszej świadomości.

Końcówka okienka to także okres, w którym wspomniany Masłowski był aktywny. Do klubu trafili Cezary Polak oraz Peter Kovacik. Pierwszy może być istotnym zawodnikiem chociażby w kontekście kwestii młodzieżowców. Do tej pory minuty nabijał Abramowicz, ale jeśli Stryjek pozostanie w bramce, wówczas pojawią się kłopoty. Z klubu odszedł Jakub Lewicki(Piast Gliwice), a w ostatnim meczu na ławce znaleźli się zaledwie Szymon Stypułkowski oraz Miłosz Piekutowski z rocznika 2006. Oczywiście był jeszcze wyczekiwany w klubie debiut Oskara Piatuszewskiego w Amsterdamie, gdy 16-latek dostał nieco ponad 20 minut, ale trudno spodziewać się, by miał regularnie grać w tym sezonie i zbierać minuty młodzieżowców.

Niedziela, 17:30 Legia Warszawa – Raków Częstochowa
Temperatura przed meczem w stolicy została podgrzana już dwa tygodnie przed jego startem. Goncalo Feio na konferencji po meczu z Motorem Lublin obwieścił światu, że Raków Częstochowa podgląda treningi warszawian w Legia Training Center za pomocą drona. Goście niedzielnego hitu Ekstraklasy oczywiście zaprzeczyli tym rewelacjom, a dodatkowo główny sponsor klubu spod Jasnej Góry podpalił w internecie promocją na… drony ze specjalnym kodem zniżkowym.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że dojdzie do kolejnego ciekawego pojedynku trenerskiego. Przed chwilą Feio mierzył się ze swoim asystentem z czasów Motoru – Mateuszem Stolarskim. Teraz czas na pojedynek w drugą stronę. To Portugalczyk był pierwszym asystentem Marka Papszuna w Rakowie do lata 2022. Obaj panowie już zdążyli się zmierzyć jako pierwsi trenerzy. Było to w marcu 2023, gdy Raków przyjechał do Lublina na 1/4 finału Pucharu Polski i wygrał 3:0. Wtedy jednak Medaliki mierzyły się z ówczesnym drugoligowcem. Teraz Papszun będzie miał znacznie trudniejszego rywala – jednego z głównych kandydatów do mistrzostwa Polski.

***

Przed ostatnią kolejką Legia mierzyła się z czołową defensywą ligi. Motor po rozegraniu pięciu meczów miał tylko trzy stracone gole. Jednak przyjechał na Łazienkowską i wyrobił niemal 200% normy tracąc aż pięć sztuk, a przecież legioniści nie wykorzystali jeszcze rzutu karnego w pierwszej połowie. Wspominam o tym dlatego, że Raków również ma trzy stracone gole. Tyle że jakość całej drużyny Marka Papszuna jest kilkukrotnie wyższa od beniaminka. Nadal jednak muszą uważać, bowiem przeciwnik jest z najwyższej ligowej półki.

Transfery last minute
Na początku tygodnia pojawiło się moje podsumowanie okienka transferowego w wykonaniu klubów Ekstraklasy. Oczywiście nie mogło zabraknąć wątków obu klubów. – W końcówce okienka transferowego kierunek w woj. śląskim był jeden – z Gliwic do Częstochowy. Taką drogę obrał najpierw Ariel Mosór, a później Michael Ameyaw. Nie ma co ukrywać, że to ogromne wyrwy dla dobrze spisującej się drużyny Aleksandra Vukovicia. Pierwszy to przecież jeden z czołowych defensorów ligi, a dodatkowo młodzieżowiec, których minuty są na wagę złota… i pieniędzy przy ewentualnych karach. Raków w tym sezonie dobrze zaczął w tabeli minut młodzieżowców, głównie za sprawą Kacpra Trelowskiego między słupkami, a teraz Mosór powinien dorzucić swoje, co da okazje na zaoszczędzenie znacznej kwoty w kontekście kar. Z kolei Ameyaw też udanie rozpoczął sezon i w jego kontekście sporo mówiło się nawet o powołaniu do pierwszej reprezentacji. Skończyło się na plotkach, ale skrzydłowy w ostatniej chwili trafił pod Jasną Górę – było o Rakowie.

Pojawiła się także wzmianka na temat Legii, ale głównie w temacie Blaża Kramera. Słoweniec mimo ofert z CSKA Sofia oraz Slovanu Bratysława pozostał w Warszawie. Wydaje się, że to bardzo dobry znak dla Goncalo Feio i… fatalny dla jego konkurentów. Na początku sezonu, jeśli strzelają napastnicy, to głównie czyni to właśnie Kramer spośród legionistów.

Zdrowy i odrodzony Kapustka
Zdrowie to nigdy nie była mocna strona Bartosza Kapustki. Teraz jednak – odpukać – wszystko wygląda, jak należy. Błyskawicznie przekłada się to na liczby osiągane na boiskach. W tym sezonie głównie w Ekstraklasie, ale raczej nikogo to nie martwi pośród kibiców Legii. Na ten moment na jego koncie już 4 ligowe gole plus jedno pucharowe trafienie. W asystach jest dwa do jednego na korzyść gry w Europie. Co ciekawe wszystkie ligowe trafienia to strzały z… lewej nogi, czyli teoretycznie tej słabszej. Strzelał w trzech ostatnich meczach, przeciwko Radomiakowi, Śląskowi oraz dublet z Motorem. Każdy z nich był dość istotny, bowiem albo miał miejsce w ważnym momencie meczu, albo dał po prostu punkt/y. Kluczem jednak będzie utrzymanie regularności, a także zdrowia. Jeśli to się uda, wówczas można myśleć o powrocie do reprezentacji Polski. Ostatnie minuty, jakie “Kapi” rozegrał z Orłem na piersi miały miejsce w listopadzie 2016 roku. Jeśli 27-latek później był kiedykolwiek bliżej gry dla kadry, to chyba właśnie teraz. Spora w tym zasługa Goncalo Feio, a także faktu, że obecnie to na Kapustce i Luquinhasie opiera się gra Legii, a nie głównie na Josue, jak było to w ubiegłym sezonie.

Related Articles