
Nie gra nigdzie na wypożyczeniu, bo został w Arsenalu, w którym to… też nie gra. Pewnie nie będzie też grał w reprezentacji Polski po tak fatalnym występie, jaki zaliczył przeciwko Szkotom. Jakub Kiwior to przegrany początku sezonu. Ewidentnie widać po nim brak ogrania.
Jakub Kiwior był najgorszym polskim piłkarzem w meczu ze Szkocją. Przyzwyczaił do tego, że zwykle umiejętnie wprowadza piłkę, koledzy zostawiają mu tę właśnie rolę. W ostatnim czasie można go było uznać za najpewniejszego polskiego defensora. Do niego tych pretensji było najmniej. Występował jako lewy środkowy obrońca w systemie z wahadłami i dobrze sobie w tej roli radził, choć w Arsenalu Mikel Arteta używał go jako lewego defensora w systemie 4-3-3. Mimo wszystko pozycja klubowa i ta reprezentacyjna w pewnym sensie się pokrywały, dlatego też wyglądał pewnie. Pozwoliło mu to na 27 meczów z rzędu w reprezentacji. Zadebiutować dał mu Czesław Michniewicz. Cenił go Fernando Santos i ceni też Michał Probierz.
Obecny selekcjoner zdjął go jednak w przerwie, bo wyglądał nie jak obrońca, a elektryk. Jego 80-90% zagrań było złych. Albo nieumiejętnie doskakiwał do przeciwnika, tworzył dziurę, dawał się objeżdżać, faulował i jeszcze tracił piłkę. John McGinn robił z niego wiatrak. Obrońca w niczym nie przypominał dawnego siebie. Na mecz z Chorwacją już w ogóle nie wyszedł, bo w pierwszej jedenastce zastąpił go Sebastian Walukiewicz – notabene wygrany wrześniowego zgrupowania. Z dużą dozą pewności stwierdzić możemy, że nowy stoper Torino wygryzł ze składu Jakuba Kiwiora, przynajmniej w obecnych okolicznościach. Ewidentnie widać u gracza Arsenalu brak jakiegokolwiek ogrania – nie miał wyczucia czasu i przestrzeni, nie za bardzo ogarniał kiedy doskoczyć, kiedy zaasekurować, kiedy trzymać pozycję.
Braki Arsenalu sprawiły, że rozegrał aż 20 spotkań w Premier League w sezonie 2023/24. Już w pierwszej kolejce wypadł przez zerwane więzadło Jurrien Timber. Wyborem numer dwa był Ołeksandr Zinczenko i długo grał na tej pozycji. Mimo że zdarzało mu się popełniać dziecinne błędy w obronie, to zdecydowanie kumał on strategię gry na tej pozycji, wchodzenie, rozgrywanie, zagęszczanie środka – po pierwsze grał tak u Pepa Guardioli, po drugie jest to naturalny środkowy pomocnik. Jakub Kiwior dostał szansę w marcu, kiedy Ukraińcowi zaczęły doskwierać problemy z łydką. Polak już takiego czegoś nie kumał, ale Arteta nie chciał mu mieszać w głowie i nie kazał w ten sposób grać. Mimo to wypadł tak dobrze, że wygryzł ze składu “Zinę”, leczy pod koniec sezonu w hierarchii przegrywał też z Takehiro Tomiyasu.
Rok temu miał szczęście do minut. Pozycja Kiwiora w hierarchii jest w tym sezonie jednak gorsza. Japończyk ma poważną kontuzję kolana, więc na razie nie jest konkurencją. Nie wiadomo kiedy wróci. Arsenal sprowadził jednak za 42 miliony funtów utalentowanego włoskiego stopera Riccardo Calafioriego. To największy problem, ponieważ w teorii jest to identyczny gracz – może zagrać zarówno jako stoper, jak i lewy obrońca. To w zasadzie formalnie lewy defensor, bo tak grał w FC Basel. Dopiero Thiago Motta przerobił go na stopera. Nawet i Włoch nie łapał się do podstawowego składu “Kanonierów”, choć teraz z rywalizacji wypada, bo w meczu Ligi Narodów z Francją pechowo zahaczył go upadający Ousmane Dembele. Podstawowym lewym obrońcą jest Jurrien Timber, ale uwaga – w ostatnim spotkaniu z Brighton zszedł z urazem. Mikel Arteta zbagatelizował sprawę i mówił o skurczach.
Są jeszcze Ołeksandr Zinczenko i wiecznie kontuzjowany Kieran Tierney, o którym chyba wszyscy zapomnieli, że gra w ogóle w Arsenal. Jest więc ogrom alternatyw na pozycji lewego obrońcy. W przeszłości pozycję tę obstawiał nawet Thomas Partey, a przecież cały czas jest w klubie. Jakub Kiwior mógł odejść na wypożyczenie. Najczęściej pojawiał się w jego kontekście AC Milan. Jego pozostanie można uznać za zaskoczenie, lecz chciał tego… sam Mikel Arteta. Hiszpan obawiał się podatności na kontuzje swoich zawodników i jak na razie ma rację. Tyle tylko, że Kiwior nadal ma rozegranych zero minut w klubie. Jego sytuacja nie wygląda optymistycznie. W pierwszym meczu nie załapał się do meczowej kadry, kolejne dwa przesiedział na ławce, w reprezentacji nie błysnął. Fabrizio Romano powiadomił, że Polak chciał wrócić do Serie A, ale nie przyszła stamtąd żadna zadowalająca oferta. Były za to z… Premier League, lecz te konsekwentnie odrzucał. Ugrzązł więc w nieciekawym położeniu.